W. Szekspir, Akt I - scena I, [w:] tenże, Hamlet, przeł. Zdzisław Skłodowski i Józef Skłodowski, Nakładem Dra Józefa Skłodowskiego, Warszawa 1935, s. 9–15.

<title type="main">Hamlet, królewic duński : tragedja w 5 aktach Hamlet William Shakespeare Autor przekładu Skłodowski, Zdzisław Józef (1841-1914) Józef Skłodowski Warszawa
AKT I
Scena pierwsza Elsynor. Taras przed zamkiem. F R A N C I S Z E K na posterunku. W chodzi B E R N A R D . Bernard. Kto tu ? Franciszek. To ty się hasłem zapowiadaj! Bernard. Król niechaj żyje! Franciszek. To Bernard? Bernard. Tak, bracie, On sam. Franciszek. Bernardzie, to się dobrze składa, Ze na godzinę w sam czas przybywacie. Bernard. Spocznij, Franciszku! Dwunasta wybiła. Franciszek. Dzięki za zmianę, chłód naw skroś przejmuje, A i na sercu coś słabo się czuję. Bernard. Byłoż spokojnie? Franciszek. Mysz się nie ruszyła. Bernard. No to dobranoc! Zapewne wiesz o tem, Ze straż dziś Marcel z Horacym trzymają; Gdybyś napotkał ich, idąc z powrotem, To ich przynaglij, niechaj pośpieszają. Franciszek. Zdaje się, idą. Kto tam w tej ciemnicy?! Wchodzą H O R A C Y i M A R C E L . Horacy. Synowie Danji. Marcel. Królewscy lennicy. Franciszek. A więć dobranoc! Marcel. I tobie tem bardziej. Kto cię zluzował? Franciszek. Mnie — Bernard. Wychodzi. Marcel. Bernardzie! Bernard. Witaj, Marcelu! A Horacy z tobą? Horacy. Jego maluczkość niosę młaśnie z sobą Bernard. No to witajcie! Marcel. Czy dzisiaj, kolego, Królewskie widmo znów się ukazało? Bernard. Nie. Marcel. Bo Horacy wyśmiewa się z niego, Twierdzi, że nam się tylko przywidziało; W ięc go skłoniłem, aby o tym czasie W artow ał z nami razem na tarasie, A gdy duch przyjdzie, w dał się z nim w rozmowę, Która ujawnić może rzeczy nowe. Horacy. He! he! Nie przyjdzie. Marcel. Siądź na chwilę z nami. A my przypuścim szturm do twego słuchu, Co się tak sili otoczyć szańcami, I rozpoczniemy rzecz o owym duchu, Którego myśmy widzieli dwukrotnie. Horacy. Ze w to nie wierzę, przyznaję istotnie; Ale posłucham. Bernard. Gdy nocy minionej Ta sam a gwiazda, od zachodniej strony Bieguna, wzeszła na niebios wyżynę, A zegar wieży bił pierwszą godzinę, W tedy... D U C H się ukazuje. Marcel. Pst, patrzcie! Znowu ten duch blady! Horacy, przemów; wszak nie brak ci swady. Bernard. Czyż podobieństw o nie jest oczywiste? Horacy. Podziw i trwoga bierze m ię zaiste! Bernard. Chce, by doń mówić, jakby się zdawało. Marcel. Czemuż, Horacy, nic się nie odzywasz? Horacy. Ktoś jest? co nocnej pory nadużywasz I śmiesz przywłaszczać tę postać w spaniałą, Postać rycerską, dziś już pogrzebioną, Przez króla Danji za życia noszoną? Zaklinam ciebie! powiedz, co to znaczy? Marcel. Widocznie z nam i rozm awiać nie raczy. Bernard. Patrz! już odchodzi, już go nic nie wstrzyma. Horacy. Hej, mów, zaklinam! D U C H zn ik a. Marcel. Darmo, już go niem a. Bernard. No cóż, Horacy? Pobladłeś, drżysz cały — Czy jeszcze powiesz, że to urojenia? Horacy. Dopóki zmysły me nie uzyskały Dotykalnego praw ie przeświadczenia, Musiałem wątpić. Marcel. A to widmo moje Czy nie król zmarły? Któżby nie uwierzył? Horacy. Jak ty do siebie podobny. Tę zbroję Miał, gdy z Norwegiem zuchwałym się mierzył. Takie miał czoło groźne i zmarszczone, Kiedy na saniach, po bitwie burzliwej, Parł hufce polskie. Istne, istne dziwy! Marcel. Tak, istne dziwy! Już dwakroć w tę stronę O jednej porze to widmo uparte Marsowym krokiem stąpało pod w artę. Horacy. Coby oznaczać mogła taka zjawa — Nie wiem, lecz w edług mego rozum ienia Jest to zapow iedź niedobra, obaw a Silnego tn kraju jakiegoś wstrząśnienia. Marcel. Niechaj mi poinie, kto uśmiadomiony, Skąd nastrój mszędzie trmożny i mzburzony? Naco te straże i to inartoiuanie, To lanie arm at i zakupyw anie Po obcych krajach wojennego sprzętu? Ruch przymusomy w marsztatach okrętów? Że już spoczynek pracy nie rozdziela I uj dzień roboczy zm ienia się niedziela! A przez ten pośpiech i mbreuj porządkom i Noc się mspólniczką pracy staje dniomi. Któż to myjaśni? Horacy. Ja ci to tuyjaśnię: Ostatni duński m onarcha, ten mlaśnie, Co nam się zjarnił tak rycersko zbrojny, Był, jak wiadomo, zmuszony do mojny, Którą Norwegji pan, Fortynbras stary, Wymołał, m pysze nie znający m iary.— Taki zaś układ został sporządzony, Podpisem królów, pieczęcią stiuierdzony, Że kto zwycięży — temu pokonany Ziem sinych dziedzicznych odda część okupem. A że Fortynbras, pobity, legł trupem, W ięc dzielny Hamlet, dobrze inszystkim znany W północnych stronach pod stnem chlubnem mianem, Zdobytych krain ogłosił się panem .— Dziś syn onego króla nortneskiego, Ainanturniczym uniesiony szałem, Tinorzy zaciągi z hultajstina różnego Po mszystkich kresach tu stryja państmie całem. Że nie obatna te hufce rychtuje, Lecz chęć odbicia straconej dziedziny Przez zbrojną przemoc —to nasz rząd pojmuje I to są, zdaje się, główne przyczyny Spiesznych uzbrojeń, szczególnej czujności I źródłem wrzenia wśród całej ludności. Bernard. I ja to biorę za rację jedyną; Boć i to widmo, co do czat przenika, Przybrało postać króla nieboszczyka, Który tych w ojen był i jest przyczyną. Horacy. Jak od źdźbła oko, tak się mąci dusza; W zwycięskim Rzymie, za czasów Juljusza, W ostatnich chwilach przed jego upadkiem Złowieszczych zjawisk cały gród był św iadkiem : Z rozwartych mogił umarli wstaw ali I błądząc, wrzawą miasto napełniali. Inne też dziwne spostrzegano zjawy: Gwiazdy z ogonem, ognisty deszcz krwawy, Plamy na słońcu, a srebrzysta luna, Co w łada państw em wilgotnem N eptuna, Jak gdyby św iat już dążył do zaniku, Zmierzchła... I oto takich poprzedników Strasznych wydarzeń, które nadejść mają, Złowróżbnych gońców, co los wyprzedzają, Na naszą ziemię ślą dziś niespodzianie I jasne nieba, i mroczne otchłanie. D U C H wchodzi. Patrzcie! Znów idzie... Hej, maro posępna! Jeżeli mow a ludzka ci dostępna, To mów! Jeżeli jaki jest czyn do spełnienia, Tobie pomocny, a godny sum ienia, To mów! Jeżeli kraju w iadom e ci losy, I jak odwrócić grożące mu ciosy, To mów! Albo, jeżeliś ukrył za żymota Skarby, zdobyte niegodnie i marnie, W grzechu, co tobą i po śmierci miota, I na tułactma skazuje męczarnie... Kur pieje. Stój! mów! Bernard. Hej, zagródź mu, Marcelu, drogę! Marcel. Czy z halabardą nacierać nań mogę? Horacy. Natrzyj, by instrzymać. Bernard. Tu jest! D U C H znika. Marcel. Już go niema! Myśląc, że przemoc nasza go zatrzyma, Krzymdzim majestat Ducha w jego męce, Próżnię powietrza pragniem schwycić w ręce; A nasze groźby i nasze ściganie W szak to złoślime tylko urąganie. Bernard. Jakby coś rzec chciał, lecz na pianie kura... Horacy. Jak uńnomajca drgnął, a tmarz ponura Jeszcze pobladła. Pomiadają dzimy, Że ten donośny głos a przeraźliiuy Kura - trębacza, zmiastuna zarania, Budzi dnia bóstmo, a duchy zagania; Tak, że z nich każdy, gdziebądź się obraca, Na ziemi, m ogniu, m pomietrzu, m topieli, Skąd tylko myszedł, tam natychm iast m raca; Czyż nie domodem to, cośmy midzieli? Marcel. Mówią, że ranny ten ptak w owej porze, Kiedy śmięcimy Narodzenie Boże, Jak noc jest długa, zmykł śpiemać, i niby Żaden duch nie śmie opuścić siedziby; W tedy noc zdroina, mpłym gmiazd nieszkodliury, Złe śpi, ustają czarodziejskie dziwy. Horacy. Ja też słyszałem i że to nie żarty, Poczęści mierzę. Lecz spójrzcie m niebiosy, W różanym płaszczu już dzień strząsa rosy Na m schodniem mzgórzu... Czas nam już zejść z marty. Moja zaś rada, ażeby bezzmłocznie Księcia H am leta zamiadomić o tern, Cośmy dziś mszyscy spramdzili naocznie, Bo orno midmo, gdy przyjdzie z pomrotem, N apemno zechce przemómić do niego. Marcel. A miem, gdzie księcia znajdziemy sam ego. Wychodzą.

W. Szekspir, Hamlet, przeł. Zdzisław Skłodowski i Józef Skłodowski, Nakładem Dra Józefa Skłodowskiego, Warszawa 1935.

Download book PDF

Type: application/pdf

File size: 43.60 MB

W. Szekspir, Akt I - scena I, [w:] tenże, Hamlet, przeł. Zdzisław Skłodowski i Józef Skłodowski, Nakładem Dra Józefa Skłodowskiego, Warszawa 1935, s. 9–15.

Download a TEI XML fragment

Type: text/html

File size: 0.02 MB

Author

Shakespeare, William (1564-1616)

Uniform Polish title

Hamlet

Uniform original title

Hamlet

Collection title

Hamlet

Translation title

Hamlet, królewic duński : tragedja w 5 aktach

Year of publication

1935

Year of completion

1900-1910

Place of publication

Warszawa

Place of completion

Kielce

Source of scanned image

Biblioteka Narodowa: Polona.pl

Location of original

Open Source Shakespeare (OSS)

Hamlet, królewic duński : tragedja w 5 aktach

Uniform Polish title

Hamlet

Uniform original title

Hamlet

Source of scanned image

Biblioteka Narodowa: Polona.pl

Translator

Skłodowski, Zdzisław Józef (1841-1914)

Zdzisław Skłodowski (1841–1914) był autorem przekładu Hamleta, w 1935 r. poprawionego i wydanego z rękopisu przez jego krewnego, Józefa...