William Shakespeare, Akt pierwszy. Scena 1, [w:] tenże, Król Lear, Sonety, tłum. Jerzy Sito, Polskie Media Amer.Com, Warszawa 2004, s. 7–23.

<title type="main">Król Lear Król Lear William Shakespeare Autor przekładu Sito, Jerzy Stanisław (1934-2011) Polskie Media Amer. Com. Warszawa
AKT I
Scena pierwsza SALA TRONOWA W PAŁACU LEARA Wchodzą Kent, Gloucester i Edmund. KENT

Myślałem, że królowi bliższy jest książę Albany niż książę Korn- walii.

GLOUCESTER

I nam się tak zawsze zdawało. Lecz teraz, gdy dzieli królestwo, nie jest do końca jasne, którego z nich bardziej ceni. Tak je sprawiedliwie podzielił, że choćby ze świecą szukać nie znajdzie się żadnego powodu do zazdrości.

KENT Czy to nie syn twój hrabio? GLOUCESTER

Cóż, przynajmniej łożyłem na jego wychowanie. Tak często piek- łem raka przyznając się do niego, że teraz nie czuję już wstydu.

KENT Nie całkiem cię pojmuję... GLOUCESTER

Za to jego matka bardzo chciała mnie pojąć. Do tego stopnia, że urósł jej brzuch i miała syna w kołysce przedtem, nim męża w łóżku. Winisz mnie, hrabio?

KENT Jak mogę winić, skoro owoc grzechu taki dorodny... GLOUCESTER

Ale mam też, hrabio, syna z prawego łoża, o rok starszego; lecz nie jest mi wcale droższy z tego powodu. Choć ten tu łobuz przyszedł na świat nieproszony, to muszę przyznać, że jego mamusia była do rzeczy; tak, miałem dobrą zabawę, gdy go stru- gałem! No cóż, trzeba było uznać bękarta. Edmundzie, czy znasz tego pana?

EDMUND Nie, ojcze. GLOUCESTER

To jest hrabia Kentu. Mój szlachetny przyjaciel, zapamiętaj to sobie.

EDMUND Do usług, hrabio. KENT Podobasz mi się. Chciałbym cię poznać bliżej i pokochać. EDMUND Będę się starał zasłużyć na to. GLOUCESTER

Dziewięć lat go nie było i znowu wybiera się za granicę. Król idzie!

Trąby. Wchodzi dworzanin niosący diadem królewski, Król Lear, książę Kornwalii, książę Albany, Goneryla, Regana, Kordelią i świta królewska. LEAR Wprowadź, Gloucesterze, króla Francji i księcia Burgundii. GLOUCESTER Tak jest, wasza miłość. (wychodzi wraz z Edmundem) LEAR A teraz tajny nasz zamysł ogłoszę. Podajcie mapę. Wiedzcie, że nasze królestwo podzieliliśmy na trzy części. Mamy niezłomną wolę uwolnić naszą starość od wszelkich trosk i ciężarów; niech je dźwigają młodsi i silniejsi, gdy my, wyzuci z jarzma, pełznąć będziemy ku śmierci. Synu nasz, panie Kornwalii, i ty, niemniej nam drogi, panie Albany — nadeszła pora, by ustalić posag, każdej z trzech naszych córek; taka jest nasza wola i tak będzie. Chcemy zapobiec przyszłym o nie waśniom. Królowi Francji i księciu Burgundii, wielkim rywalom do ręki Kordelii, naszej najmłodszej córki, winienem dać odpowiedź, bo od dawna na naszym dworze zabiegają o to. A zatem — skoro chcę się wyzbyć władzy, majątku i wszelkich trosk stanu, która z was kocha ojca najgoręcej? Tam, gdzie natura ściga się z zasługą, winna paść główna nagroda. Ty, Gonerylo, jesteś najstarsza, mów zatem pierwsza. GONERYLA Ojcze, miłuję cię mocniej, niż słowo zdoła wyrazić; jesteś mi droższy, niż źrenica oka, niż przestrzeń, wolność, wszystko to, co cenne i co najrzadsze. Kocham, jak potrafi kochać jedynie dziecko i jak tylko ojciec może być przez nie kochanym! Moja miłość dech mi zapiera, odejmuje mowę — nad wszelką miarę i wszelkie pojęcie! KORDELIA (na stronie) A cóż ja powiem? Nic. Kochaj i milcz. LEAR Czynimy cię panią krain leżących od tej do tej linii — cienistych lasów i bogatych pól, rozległych łąk i rzek obfitych w rybę; potomkom twoim i księcia Albany daję te ziemie na wieczność. A ty, Regano, nasza młodsza córko, małżonko księcia Kornwalii — co powiesz? REGANA Oceń mnie wedle wartości mej siostry, bo obie jesteśmy z jednego kruszcu. W głębi serca czuję, że wyraziła dobrze moją miłość, choć winnam jeszcze coś dodać; otóż czuję wrogość do wszelkich uciech jakie cieszą zmysły, nawet najrzadszych. Dla mnie szczęście jest tylko w twojej miłości, mój ojcze! KORDELIA (na stronie) O biedna Kordelią! A jednak nie — bo miłość moja bogatsza niż mój język. LEAR Tobie i twoim potomkom, na wieczną własność, dajemy pełną część trzecią naszego pięknego królestwa; nie mniej obszerną, zasobną i wdzięczną, niż ta, którą daliśmy Goneryli. A ty, radości nasza, ty, najmłodsza, o której miłość dziewczęcą zabiega mleko Burgundii i winnice Francji — co powiesz, aby pozyskać swoją część, jeszcze bogatszą niż te, które siostry twoje dostały? Mów! KORDELIA Nic, ojcze. LEAR Nic? KORDELIA Nic. LEAR Z niczego nic nie dostaniesz. Mów więc. KORDELIA Choć nieszczęśliwa, nie mogę się zmusić by dźwignąć serce do poziomu warg. Kocham cię, ojcze, tak jak winnam kochać; ni mniej, ni więcej. LEAR Jak to? Kordelio! Cofnij to coś rzekła, bo zniszczysz swój los! KORDELIA Panie mój, dałeś mi życie, dbałeś o mnie, kochałeś — ja zwracam to, co się należy tobie; jestem posłuszna, kocham cię i bardzo, bardzo szanuję. Czemu moje siostry wyszły za mąż, skoro, jak twierdzą, kochają tylko ciebie? Ja, gdy stanę na ślubnym kobiercu — oddam rękę i pół miłości mojemu mężowi; połowę starań i pół obowiązków. Nie chcę, jak moje siostry, wychodzić za mąż po to, by kochać tylko ciebie. LEAR Sercem to mówisz? KORDELIA Tak, ojcze. LEAR Tak młoda i taka nieczuła? KORDELIA Tak młoda i taka szczera. LEAR Niech i tak będzie. Weź szczerość w posagu! Klnę się na blask słoneczny, na nocne misteria Hekate, na obroty niebieskich ciał, które nas powołują do życia i gaszą, że zrzekam się ojcowskiej opieki nad tobą, wszelkich związków rodzinnych — zrywam więzy krwi! Odtąd, na zawsze, będziesz dla mnie obca. Barbarzyński Scyta, czy ludożerca, który własny pomiot pożera, aby nasycić swój głód, będzie równie bliski mojemu sercu i będzie mógł liczyć na moją litość, na moje współczucie, na moją pomoc, jak ty, niegdyś córko! KENT O, miłościwy panie... LEAR Zamilcz, Kencie. Nie pchaj się między Smoka i gniew jego. Kochałem ją najmocniej; zamierzałem starość moją powierzyć jej trosce. Precz z moich oczu! Niech w grobie nie zaznam spokoju, jeśli nie wyrwę jej z serca. Wezwijcie króla Francji! Nikt się nie ruszy?! I księcia Burgundii! Ty, książę Kornwalii i ty Albany, do wiana dwóch moich córek dołączcie wiano trzeciej; niech duma, którą nazywa szczerością, znajdzie jej męża. Wam obu przekazuję naszą władzę, majestat nasz i wszystko to, co się z nim łączy. Zastrzegam sobie poczet stu rycerzy, którzy na wasz koszt będą mi towarzyszyć; na przemian, co drugi miesiąc, stawać będziemy w waszych posiadłościach. Zatrzymuję jedynie tytuł i wszystkie należne mu względy. Resztę — dochody, rządy, całą władzę, wam przekazuję. Wy, synowie moi, zaprzysięgnijcie to, dzieląc nasz diadem. KENT Królu mój, Learze! Zawsze cię czciłem jako mojego monarchę, kochałem jak ojca, słuchałem jak pana; w modlitwach moich byłeś mi patronem i opiekunem... LEAR Łuk jest napięty, strzała na cięciwie — usuń się z drogi...! KENT Niechaj wyleci! Niech grot rozszczepiony utkwi w mym sercu, niech o mnie powiedzą, że jestem gburem, skoro Lear oszalał! Co chcesz uczynić, starcze? Myślisz, że obowiązek zaniemówi z trwogi, skoro władza się kłania pochlebstwu? Honor mi nakazuje mówić prawdę w oczy, gdy król szaleje. Nie dziel królestwa; rozważ rzecz na chłodno, nie działaj pochopnie! Ja życiem ręczę, że najmłodsza córka nie mniej cię kocha. Nie jest bez serca ten, kto cichym głosem odpycha pustkę gromkich, wzniosłych słów! LEAR Milcz, jeśli ci życie miłe! KENT Moje życie, królu, było pionkiem w grze przeciwko twoim wrogom; chętnie je oddam, jeśli ceną za nie jest twoje bezpieczeństwo. LEAR Precz stąd! KENT Przejrzyj na oczy; pozwól mi być nadal światłem twojej źrenicy. LEAR Na Apollina! KENT Tak, na Apollina! Daremnie, królu, wzywasz swoich bożków. LEAR Sługo bluźnierczy! (kładzie rękę na mieczu) KSIĄŻĘTA Nie dobywaj miecza! O, dobry panie! KENT Zabij swojego lekarza, a zapłatę daj plugawej chorobie. Cofnij swój dar — bo póki tchu mi starczy, będę powtarzał, że wyrządzasz zło! LEAR Posłuchaj, zdrajco. Winieneś nam wierność, więc słuchaj! Za to, że chciałeś nas skłonić do złamania słowa, co nigdy się nam nie zdarzyło, za to, że ośmieliłeś się stanąć zuchwale pomiędzy wolą naszą i potęgą, czego nie zniesie ani nasz majestat, ani natura mocą naszej władzy odbierzesz nagrodę. Dajemy ci pięć dni, abyś się mógł zaopatrzyć w to, co cię uchroni przed nieszczęściami świata. Szóstego dnia wyniesiesz swój przeklęty grzbiet z granic naszego królestwa. A dziesiątego dnia — jeśli ktoś ujrzy twoje wygnane ścierwo w naszym kraju, zginiesz. Na Jowisza, nie cofnę wyroku! KENT Żegnaj, twej woli niech się zadość stanie. Tam będzie wolność — bo tu jest wygnanie. (zwraca się do Kordelii) Niechaj cię dobra bogini uchowa, za twoją szczerość i za trafne słowa. (.zwraca się do Goneryli i Regany) Czynem potwierdźcie słowa górnolotne, By miłość plony przyniosła stokrotne. Żegnam, książęta; Kent wyjeżdża z kraju, lecz serce zmieniać — nie w jego zwyczaju. (wychodzi. Trąby. Wchodzi Gloucester, król Francji i książę Burgundii, z dworzanami) GLOUCESTER Panie mój, oto król Francji i książę Burgundii. LEAR Książę Burgundii — ty byłeś rywalem króla w staraniach o rękę Kordelii, zatem ciebie pierwszego pytam, jaki najmniejszy posag gotów jesteś przyjąć, by nie odstąpić od postanowienia? KSIĄŻĘ BURGUNDII Wasza królewska mość, nie pragnę więcej, niż to co twój majestat raczył już ofiarować; i chyba mniej dać nie zamierzasz. LEAR Szlachetny książę, kiedy nasza córka była nam droga, drogo ją ceniłem; dziś jej cena spadła. Spójrz, stoi tutaj; jeśli w tym stworzeniu, szczerym do bólu, coś ci się podoba, lub ono całe — weź je, jest twoje. Wraz z naszą niełaską. Lecz z niczym więcej! KSIĄŻĘ BURGUNDII Cóż mogę powiedzieć... LEAR Zostaw ją zatem; gdyż klnę się na moce, które stworzyły mnie, że to jej cały posag! (zwraca się do króla Francji) Ty wielki królu, którego miłuję, nie zechcesz, sądzę, wiązać się z istotą, dla mnie umarłą; nie wydasz na próbę naszej przyjaźni? Proszę cię i błagam — obdarz swoim uczuciem godniejszą osobę niż ten tu stwór, którego wstydzi się natura! KRÓL FRANCJI To niepojęte, że ta, która była dla was najdroższa, najlepsza, najbliższa sercu, zawsze godna pochwały, balsam twojej starości — w jednym mgnieniu oka mogła popełnić coś tak potwornego, że ją odarłeś z płaszcza swoich łask. Albo jej czyn był tak nieludzko podły i zwyrodniały, albo też miłość, jaką ją darzyłeś, była fałszywa. Aby uwierzyć w jej złowrogą winę, potrzeba cudu! KORDELIA Błagam cię, królu — jeśli nawet drażni cię to, że nie mam daru pospolitej i gładkiej wymowy, takiej, co pustkę czynu potrafi ukryć w słowach, (bo to, co uczynić powinnam, czynię, nim powiem o tym) — zechciej wszem wobec ogłosić, że to nie jakaś przeraźliwa zbrodnia, ohydna plama, jakiś mord, rozpusta, zbrukany honor, czy inna podłość, odarły mnie z twoich łask; mój grzech, to pewien brak, który mnie czyni bogatszą; brak przymilnych oczu, brak miodowego języka; ja ich mieć nie chcę, choć wiem, że ten brak pozbawił mnie twojej miłości. LEAR Lepiej ci było na świat nie przychodzić, niż tak mnie zawieść. KRÓL FRANCJI I to już wszystko? Pewna powściągliwość, która ukrywa głębokie uczucie, nie dławiąc czynu? Mój książę Burgundii — co teraz powiesz tej pani? Miłość nie jest miłością, kiedy ją pomieszać z postronnymi względami, całkiem nie na temat. Chcesz ją za żonę? Ona sama w sobie stanowi posag! KSIĄŻĘ BURGUNDII Miłościwy panie, daj mi jedynie to, co obiecałeś, a powiodę przed ołtarz księżnę Burgundii. LEAR Nie! Poprzysiągłem. I zdania nie zmienię! KSIĄŻĘ BURGUNDII Przykro mi, pani, wpierw straciłaś ojca, a teraz męża. KORDELIA Bóg z tobą, książę Burgundii. Skoro miłujesz nie mnie, lecz majątek mój i poważanie — nie chcę być twoją żoną. KRÓL FRANCJI Piękna Kordelio, ty w swoim ubóstwie, jesteś najbogatsza; choć odtrącona, to najwyszukańsza; wzgardzona i najmocniej kochana! Prawo pozwala, abym podniósł to, co ktoś inny odrzucił. Córkę twą, królu, choć wydziedziczoną, los mi darował! Będzie moją żoną. I żaden z książąt Burgundii wodnistej już nie odkupi tej perły przeczystej! Adieu im powiedz, choć krzywdy doznałaś; tu wiele tracisz, tam więcej zyskałaś. LEAR Weź ją; jest twoja, skoro o tym marzysz; nie chcemy dłużej oglądać jej twarzy, nie mamy córki. Płakać nie będziemy, ni błogosławić. Panowie, idziemy! (trąby. Wychodzi Lear, książę Burgundii, książę Kornwalii, książę Albany, hrabia Gloucester i orszak) KRÓL FRANCJI Pożegnaj siostry. KORDELIA Żegnam was, klejnoty naszego ojca. Łzy przemyły mi oczy i jasno widzę jakie naprawdę jesteście, choć jako siostra wzdragam się przed nazwaniem waszych wad po imieniu. Kochajcie ojca; polecam go waszym wylewnym sercom. Lecz gdybym mogła, gdyby on chciał tego, lepsze bym miejsce znalazła dla niego. Żegnam was obie. REGANA Nie ucz nas obowiązków. GONERYLA Lepiej zadbaj o to, by zadowolić swojego pana, który cię dostał jak jałmużnę losu. Bo zasłużyłaś, aby cię traktował tak, jak ty ojca, który cię miłował. KORDELIA Czas to odsłoni, co słowa ukryły; chytrości nieraz hańbą się kończyły. Życzę wam szczęścia. KRÓL FRANCJI Choć piękna Kordelio. (Kordelią i król Francji wychodzą) GONERYLA

Siostro, mam ci niemało do powiedzenia o tym co blisko doty- czy nas obie. Myślę, że ojciec wyjedzie jeszcze dzisiaj.

REGANA Z pewnością; i to do was. Następny miesiąc spędzi z nami. GONERYLA

Sama widzisz, jak zmienny jest na starość. To, co widziałyśmy dzisiaj, wiele o nim mówi. Zawsze najmocniej kochał naszą sio- strę. A teraz ją odtrącił z niedorzecznego powodu, to oczywiste!

REGANA

Cóż, to przypadłość wieku. Ale on nigdy tak naprawdę nie we- dział czego chce...

GONERYLA

Nawet w swoich najlepszych latach, w pełni sił, był narwany. Czego więc możemy oczekiwać od niego w podeszłym wieku? Nie tylko zaskorupiałych przywar i nawyków, lecz także dzi- wactw, jakie niesie z sobą choleryczna i gorzka starość.

REGANA

Takich nagłych kaprysów, jak wygnanie Kenta, i my się możemy spodziewać...

GONERYLA

Albo takich duserów, jak przy pożegnaniu z królem Francji. Słuchaj, musimy działać wspólnie. Bo jeśli ojciec będzie się tu nadal rządził i miotał, to wszystkie te deklaracje o zrzeczeniu się władzy wyjdą nam bokiem!

REGANA Musimy się zastanowić... GONERYLA Nie zastanowić, lecz działać. Kuć żelazo póki gorące! (wychodzą)

William Shakespeare, Król Lear, [w:] tenże, Król Lear, Sonety, tłum. Jerzy Sito, Polskie Media Amer.Com, Warszawa 2004, s. 5-228.

Download book PDF

Type: application/pdf

File size: 103.31 MB

William Shakespeare, Król Lear, [w:] tenże, Król Lear, Sonety, tłum. Jerzy Sito, Polskie Media Amer.Com, Warszawa 2004, s. 5-228.

File access denied

Type: application/pdf

File size: 103.31 MB

William Shakespeare, Akt pierwszy. Scena 1, [w:] tenże, Król Lear, Sonety, tłum. Jerzy Sito, Polskie Media Amer.Com, Warszawa 2004, s. 7–23.

Download a TEI XML fragment

Type: text/html

File size: 0.03 MB

Author

Shakespeare, William (1564-1616)

Uniform Polish title

Król Lear

Uniform original title

King Lear

Collection title

Król Lear

Translation title

Król Lear

Year of publication

2004

Year of completion

2000-2010

Place of publication

Warszawa

Place of completion

Warszawa

Source of scanned image

Zbiory prywatne

Location of original

Open Source Shakespeare (OSS)

Król Lear

Uniform Polish title

Król Lear

Uniform original title

King Lear

Source of scanned image

Zbiory prywatne

Translator

Sito, Jerzy Stanisław (1934-2011)

Jerzy S. Sito (1934–2011) był poetą, dramatopisarzem i prozaikiem. Przetłumaczył jedenaście dramatów Shakespeare’a: Juliusza Cezara (1967), Hamleta (1968), Ryszarda III...