William Shakespeare, I, 1, [w:] tenże, Hamlet, oprac. i przeł. Witold Chwalewik, Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo PAN, Wrocław 1963, s. 269–277.

<title type="main">Hamlet Hamlet William Shakespeare Autor przekładu Chwalewik, Witold (1900-1985) Zakład Narodowy im. Ossolińskich Wrocław
I
1 Wchodzą Barnardo i Francisco, wartownicy BARNARDO Kto idzie? FRANCISCO To ty odpowiedz. Stój, kto jesteś? BARNARDO Niech żyje król! FRANCISCO Barnardo? BARNARDO Tak. FRANCISCO Dopilnowałeś dobrze swojej godziny. BARNARDO Dwunasta już wybiła, idź spać, Francisco. FRANCISCO Za zwolnienie dziękuję: jest bardzo zimno i czuję przygnębienie. BARNARDO A straż spokojną miałeś? FRANCISCO Ani mysz nie drgnęła. BARNARDO Więc, dobranoc! A jeśli spotkasz Horacego i Marcella, towarzyszów mej warty, powiedz im — niech się śpieszą. Wchodzą Horacy i Marcellus FRANCISCO Już, zdaje się, ich słyszę. Stój! kto idzie? HORACY Miejscu temu życzliwi. MARCELLUS Danii króla wasale. FRANCISCO Dobranoc wam. MARCELLUS Żegnaj, poczciwy żołnierzu. Kto cię zwolnił? FRANCISCO Barnardo mnie zastąpił. Dobrej nocy! Wychodzi Francisco MARCELLUS Hej tam! Barnardo! BARNARDO Powiedz, czy tam i Horacy? HORACY Tak jest, po trosze. BARNARDO Witaj, Horacy, witaj, zacny Marcellu. MARCELLUS No cóż, czy znowu się ta istota dzisiaj pokazała? BARNARDO Nic nie widziałem. MARCELLUS Horacy twierdzi, że nam się tylko przywidziało, i nie chce uwierzyć w straszne widziadło, któreśmy dwa razy oglądali. Dlatego poprosiłem go tu do nas, abyśmy całą noc czuwali razem i jeżeli widziadło znowu przyjdzie, niechaj przyzna słuszność naszym oczom i przemówi do niego. HORACY Baj baju, nie przyjdzie. BARNARDO Siądź na chwilę i pozwól nam raz jeszcze włożyć do twoich uszu tak obwarowanych przeciw naszej opowieści rzecz o tym, cośmy przez dwie noce z rzędu widzieli. HORACY Dobrze, siądźmy i posłuchajmy, co Barnardo o tym powie. BARNARDO Zeszłej nocy, Kiedy ta sama gwiazda na zachód od bieguna wysunęła się, by oświecić tę część nieba, gdzie teraz płonie, wtenczas ja i Marcellus, a zegar właśnie pierwszą bił — MARCELLUS Zamilcz, przestań — Wchodzi duch Patrzcie, znowu nadchodzi! BARNARDO W takiej postaci jak nasz król nieboszczyk. MARCELLUS Tyś wykształcony, przemów doń, Horacy! BARNARDO Czyż niepodobne to do króla? Bacz, Horacy. HORACY Bardzo podobne: grozą mnie przejmuje i zdziwieniem. BARNARDO Chce, byś do niego przemówił. MARCELLUS Porozmawiaj z nim, Horacy. HORACY Ktoś jest ty, co przywłaszczasz sobie ten czas nocny i tę piękną postać wojownika, która należała do najjaśniejszego pana, króla Danii, gdy jeszcze po świecie chodził? Na niebo zaklinam cię, mów! MARCELLUS Obraziło się. BARNARDO Widzicie? odchodzi. HORACY Zostań i przemów! Wzywam: przemów! Duch wychodzi MARCELLUS Odeszło, odpowiadać nie chce. BARNARDO No, cóż, Horacy? drżysz i jesteś blady. Czy to nie jest coś więcej niźli przywidzenie? Co o tym myślisz? HORACY Jak mi Bóg miły, nie uwierzyłbym bez odczuwalnej i wiernej poręki własnych mych oczu. MARCELLUS Czy do króla było podobne? HORACY Jak ty sam do siebie. Dokładnie taką miał na sobie zbroję, kiedy z ambitnym władcą Norwegii stanął do boju; i tak się niegdyś srożył, gdy w rozprawie gniewnej toporem z sani chwyconym o lód grzmotnął. Rzecz niebywała. MARCELLUS I tak dwukrotnie już, o tej ponurej godzinie, marsowym krokiem przeszedł obok naszych straży. HORACY Jaką miał w tym intencję szczególną, nie wiem, ale jeżeli chodzi o moje zdanie w tej mierze, to wróży to niebywały wstrząs naszemu państwu. MARCELLUS Dobrze więc, siądźcie i kto potrafi, niech mi powie, czemu ten regularny obowiązek najczujniejszej straży co noc obciąża poddanych tego kraju; i czemu codziennie odlewane są ze śpiżu działa, i trwa zakup rynsztunku wojennego za granicą? Czemu tak usilnie pracują cieśle okrętowi, których żmudne dzieło nie odróżnia niedzieli od reszty dni tygodnia? Ku czemu to wszystko zmierza, gdy tak pośpiech spotniały nocy każe pracować wespół z dniem? Kto może mnie objaśnić? HORACY Ja potrafię. A przynajmniej powtórzę wieści szeptane: król nieboszczyk, którego obraz widzieliśmy przed chwilą, został (jak wiecie) przez Fortynbrasa norweskiego (którego podszczuła do tego zawzięta pycha) wyzwany na bój. W spotkaniu tym nasz mężny Hamlet (za takiego bowiem w tej stronie naszego znanego świata uchodził) zabił Fortynbrasa owego: ten zaś, z mocy umowy opatrzonej pieczęciami, ratyfikowanej prawnie i heraldycznie prawidłowej, utracił (razem z życiem) wszystkie ziemie, które posiadał, na rzecz zwycięzcy. Ze swej zaś strony część odpowiednią Ja potrafię. A przynajmniej powtórzę wieści szeptane: król nieboszczyk, którego obraz widzieliśmy przed chwilą, został (jak wiecie) przez Fortynbrasa norweskiego (którego podszczuła do tego zawzięta pycha) wyzwany na bój. W spotkaniu tym nasz mężny Hamlet (za takiego bowiem w tej stronie naszego znanego świata uchodził) zabił Fortynbrasa owego: ten zaś, z mocy umowy opatrzonej pieczęciami, ratyfikowanej prawnie i heraldycznie prawidłowej, utracił (razem z życiem) wszystkie ziemie, które posiadał, na rzecz zwycięzcy. Ze swej zaś strony część odpowiednią BARNARDO [Myślę, że nic innego, lecz to właśnie. Oby w tym był dobry omen, że ta postać wróżebna przez posterunek nasz przechodzi zbrojnie, tak podobna do króla, z którym łączono i łączą sprawę tych wojen. HORACY To mól, co musi umysłu oko zaniepokoić. Gdy Rzym był właśnie w stanie najwyższego rozkwitu, na krótko przed upadkiem wszechmocnego Juliusza, groby stanęły otworem, upiory w całunach jęły mamrotać i piszczeć na ulicach Rzymu... Gwiazdy wlokły treny ogniste i roniły łzy krwawe, słońca aspekt był zły10, a gwiazda wilgotna11, od której wpływu zależy stan państwa Neptuna, zachorzała i omal nie umarła wskutek zaćmienia. I właśnie podobne wieszczby groźnych zdarzeń jakby gońców, co zwykle los wyprzedzają, lub jak aktora, co zapowiada nadchodzącą katastrofę, niebo i ziemia wspólnie przedstawiły strefom naszego klimatu i naszym rodakom.] Duch wchodzi ponownie Lecz cicho! patrzcie: oto nadchodzi znowu. Ja drogę mu zastąpię, choćby mnie miał powietrzem zniszczyć. Stój, zwodniczy! Duch rozpościera ręce Jeśli dźwięk wydobyć możesz lub użyć głosu, przemów do mnie. Jeśli jest jakiś czyn dobry do spełnienia14, który tobie przyniesie ulgę, a mnie wyjedna łaskę, ozwij się. Jeżeli znasz tajemnicę losu ojczyzny (który może, zawczasu znając, można będzie odwrócić) — odpowiedz. Albo jeżeliś za życia ukrył jakieś zagrabione skarby w łonie ziemi (skutkiem czego, powiadają, nieraz wy, duchy, snujecie się pośmiertnie) — Kur pieje Opowiedz o tym. Stój — przemów! Zatrzymaj go, Marcellu! MARCELLUS Czy mam uderzyć w niego partyzanem? HORACY Uderz, jeżeli się nie zatrzyma. BARNARDO On tu! HORACY On tu! Duch wychodzi MARCELLUS Zniknął. Krzywdzimy go, on taki majestatyczny, a my zadajemy mu jak gdyby gwałt. Przecież on, jak powietrze, skaleczyć się nie da, a nasze ciosy daremne — to złośliwa pantomima. BARNARDO Już chciał przemówić, gdy kur zapiał. HORACY A wtedy drgnął jak winowajca na jakieś straszne wezwanie. Słyszałem, że kogut, trębacz poranku, swoim szlachetnym i donośnym pianiem bożka dnia ze snu budzi: a na to ostrzeżenie czy w morzu, czy w ogniu, czy w ziemi, czy w powietrzu duch, co się wyrwał i błądzi, powraca w miejsce swego więzienia: a że to prawda, mamy dowód w tym, cośmy właśnie widzieli. MARCELLUS Przepadł, gdy kur zapiał. Powiadają niektórzy, że gdy zbliża się okres, kiedy obchodzimy święto narodzin Zbawiciela, ptak porankowy pieje przez noc całą, a wtedy mówią, iż duch żaden krążyć nie śmie, noce są zdrowe, planety łaskawe, elfy nieszkodliwe, wiedźmy niezdolne zadawać czaru, tak uroczysty i święty to okres. HORACY Słyszałem o tym i częściowo wierzę w to. Lecz patrzcie, poranek, wdziawszy płaszcz karmazynowy, stąpa po rosie wysokiego wzgórza na wschodzie. Przestańmy pełnić straż: i ja radzę, żeby o tym, cośmy dziś w nocy widzieli, uwiadomić młodego Hamleta. Jako żywo, ten duch, wobec nas niemy, z nim pogada. Zgadzacie się, żebyśmy go wtajemniczyli, jak miłość każe i jak z obowiązku nam wypada? MARCELLUS Zróbmy tak, i owszem, a ja wiem, gdzie dziś rano najdogodniej moglibyśmy go spotkać.

William Shakespeare, Hamlet, przeł. Witold Chwalewik, Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo PAN, Wrocław 1963.

File access denied

Type: application/pdf

File size: 86.53 MB

William Shakespeare, I, 1, [w:] tenże, Hamlet, oprac. i przeł. Witold Chwalewik, Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo PAN, Wrocław 1963, s. 269–277.

Download a TEI XML fragment

Type: text/html

File size: 0.02 MB

Author

Shakespeare, William (1564-1616)

Uniform Polish title

Hamlet

Uniform original title

Hamlet

Collection title

Hamlet

Translation title

Hamlet

Year of publication

1963

Year of completion

1950-1970

Place of publication

Wrocław

Place of completion

Warszawa

Source of scanned image

Biblioteka Instytutu Anglistyki UW

Location of original

Open Source Shakespeare (OSS)

Hamlet

Uniform Polish title

Hamlet

Uniform original title

Hamlet

Source of scanned image

Biblioteka Instytutu Anglistyki UW

Translator

Chwalewik, Witold (1900-1985)

Witold Chwalewik (1900–1985) przetłumaczył trzy dramaty Shakespeare’a: Miarkę za miarkę (1958), Hamleta (1963) i Króla Leara (1964). Z wykształcenia był...