Wiliam Szekspir, Akt pierwszy. Scena pierwsza, [w:], tenże, Hamlet, Królewicz duński, tragedia w pięciu aktach, przeł. Roman Brandstaetter, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1957, s. 12–22.

<title type="main">Hamlet : królewicz duński : tragedia w pięciu aktach Hamlet William Shakespeare Autor przekładu Brandstaetter, Roman (1906-1987) Państwowy Instytut Wydawniczy Warszawa
AKT PIERWSZY
SCENA PIERWSZA Elsynor. Taras przed zamkiem. Francisco stoi na straży. Bernardo Wchodząc Kto tu? Francisco Ty wpierw odpowiedz! Stój i podaj hasło! Bernardo „Niech żyje król!" Francisco Bernardo? Bernardo Ja. Francisco Zawsze sumiennie w swą porę przychodzisz. Bernardo Biła dwunasta. Ty idź spać, Francisco. Francisco Za zmianę warty bardzo ci dziękuję. Siarczyste zimno i słabo mi w sercu. Bernardo Był spokój? Francisco Nawet mysz nie zaskrobała. Bernardo Dobranoc. Jeśli spotkasz Marcellusa I Horacego, z którymi straż pełnię, Powiedz, niech trochę raźniej się pospieszą. Francisco Ktoś tu się zbliża. Słyszysz? Stój! Kto idzie?! Horacy i Marcellus wchodzą. Horacy „Wierni krajowi!" Marcellus „I poddani króla!" Francisco Dobranoc. Marcellus Żegnaj, poczciwy żołnierzu. Kto cię zluzował? Francisco Straż objął Bernardo. Dobranoc Wychodzi. Marcellus Hola! Bernardo! Bernardo Posłuchaj, Jest tu Horacy? Horacy W swoim własnym ciele. Bernardo Witaj, Horacy! Witaj, Marcellusie! Marcellus Czy się coś znowu tej nocy zjawiło? Bernardo Nic nie widziałem. Marcellus Horacy twierdzi, że to tylko złuda, I nie chce wierzyć w tę straszliwą zjawę, Którą widziały dwakroć nasze oczy. Więc go prosiłem, żeby wraz z nami Nocne godziny spędził na czuwaniu I słuszność naszych spostrzeżeń potwierdził, Gdy duch się zjawi. I niech z nim pomówi. Horacy Gdzież tam — nie przyjdzie... Bernardo Usiądźmy na chwilę. Znów spróbujemy przypuścić natarcie Do twoich uszu, które tak się bronią Przed opowieścią o tym, cośmy tutaj W czas nocnych straży dwukrotnie widzieli. Horacy Siądźmy. Bernardo, zacznij swą opowieść. Bernardo Ostatniej nocy, Gdy gwiazda, którą tutaj oto widać, Ta od bieguna na zachód — krążyła I oświetlała tę stronę niebiosów, Gdzie teraz płonie, wówczas ja i Marcel... Wybiła pierwsza. Duch wchodzi. Marcellus Cicho! Zaczekaj! Patrzcie, znów nadchodzi! Bernardo Postać zmarłego króla przypomina! Marcellus Jesteś uczony. Pomów z nią, Horacy. Bernardo Czy nie podobna? Przyjrzyj się, Horacy. Horacy O, tak — drżę cały z trwogi i zdumienia. Bernardo Chce, by z nią mówić. Marcellus Więc pytaj, Horacy. Horacy Powiedz, kim jesteś, coś wziął we władanie Tę noc i kształty rycerskie i piękne, Którymi ongi król Danii się pysznił. Na Boskie imię zaklinam cię, przemów! Marcellus Jest obrażony... Bernardo Godnie się oddala. Horacy Stój! Przemów! Przemów! Zaklinam cię! Przemów! Duch znika. Marcellus Już odszedł. Nie chciał odpowiedzieć. Bernardo Więc cóż, Horacy? Drżysz. Twarz ci pobladła. Czy to nie więcej niż tylko złudzenie? Co o tym myślisz? Horacy O, Bóg mi świadkiem, że nie dałbym wiary, Gdyby me oczy widomie i pewnie Nie zaświadczyły. Marcellus Czy nie był podobny Do króla? Horacy Jak ty do samego siebie. Taką miał zbroję, gdy szedł na wyprawę Przeciw dumnemu królowi Norwegii. I tak brwi marszczył, gdy w zaciętym boju Wśród lodów rozbił zastępy Polaków Pędzących sańmi. To dziwne. Marcellus I przedtem dwakroć o głuchej godzinie Żołnierskim krokiem minął nasze straże. Horacy Nie wiem zaiste, co mam o tym sądzić. Ale to wszystko, mym zdaniem, zwiastuje Naszemu państwu osobliwe wstrząsy. Marcellus Dobrze. Usiądźmy. Może ktoś z was zechce Nam wytłumaczyć, jeśli wie, dlaczego Noc w noc strażnicy czujni i surowi Obywateli naszych niepokoją? Czemu codziennie odlewają działa I za granicą skupują rynsztunek? I po co naglą okrętowych cieśli Do ciężkiej pracy, że nawet niedziele Od dni roboczych niczym się nie różnią? Więc cóż to znaczy, że w znojnym pośpiechu Noce wraz z dniami na równi pracują? Kto to wyjaśni? Horacy Ja wam to wyjaśnię. Tak wieści głoszą. Naszego monarchę, Którego obraz widzieliśmy tutaj, Wyzwał do boju przed laty — jak wiecie — Fortynbras, władca Norwegii, draśnięty Zazdrosną pychą. W bitwie dzielny Hamlet1 — Jego odwagę znały wszystkie części Starego świata — zabił Fortynbrasa, Który w myśl brzmienia umowy, zawartej Pod pieczęciami, mądrze utwierdzonej Prawem państwowym i prawem rycerza, Wraz z życiem swoim oddawał zwycięzcy Wszystkie te ziemie, które miał pod władzą. Nasz król wzajemnie równą połać kraju Postawił w zakład. Miała ona przypaść Fortynbrasowi, gdyby ten zwyciężył, Podobnie zresztą, jak w myśl tej umowy I treści punktów w niej wyszczególnionych Hamlet część jego wziąłby w posiadanie. A dziś, panowie, syn — młody Fortynbras — Dzikim płomieniem cały wypełniony, Pozbierał wojsko na kresach Norwegii Spośród włóczęgów pokłóconych z prawem. Za chleb mu służą. Na hazard ich puszcza. Pragnie — jak słusznie nasz rząd przewiduje — Odzyskać zbrojnym i gwałtownym czynem Ziemie stracone przez swego rodzica. Sądzę, że właśnie tu tkwi główny bodziec Do przygotowań i czujności straży, Spiesznych poczynań i zamętu w państwie. Bernardo I ja tak sądzę, że to jest ów powód. Więc może dobrze, że złowróżbna postać W zbroi straż naszą mija, tak podobna Do króla, który był powodem wojny. Horacy Pył nawet może zmącić oko duszy. Gdy Rzym przeżywał najwspanialszy rozkwit Tuż przed upadkiem wielkiego Juliusza, Zionęły pustką groby, a umarli, Krzycząc, w całunach snuli się po Rzymie, I były gwiazdy o wiechach ognistych, I krwawa rosa, i plamy na słońcu, A wodna gwiazda2, która wpływ wywiera Na kraj Neptuna, mrokiem się okryła, Jakby już nastał dzień Sądu Bożego. Ziemia i niebo po społu zsyłają Naszej krainie i naszym rodakom Tego zwiastuna niebezpiecznych zdarzeń, Który wyprzedza samo przeznaczenie I jest przygrywką nadchodzących nieszczęść. Duch wchodzi. Zamilczcie! Spójrzcie! Znów nadchodzi! Zajdę Mu drogę, choćbym miał zginąć! Stój, maro! Jeżeli dźwiękiem albo głosem władasz — To przemów do mnie! Jeżeli dobry chcesz spełnić uczynek, Co tobie ulgę, mnie zaś cześć przyniesie — To przemów do mnie! Jeśli wiadome są ci losy kraju — Znając je, może zdołamy je zmienić —, To przemów! Jeśli za życia zrabowane skarby Ukryłeś w łonie ziemi, za co duchy — Jak mówią — często włóczą się po śmierci, Mów! Stój! O, przemów! Kur pieje. Bernardo Wstrzymaj go, Marcellu! Marcellus Czy halabardą na niego uderzyć? Horacy Jeśli nie stanie, pchnij! Bernardo Jest tu! Horacy Jest tutaj! Duch wychodzi. Marcellus Znikł! To obelga dla dostojnej zjawy, Że przemoc chcemy względem niej stosować, Bo jak powietrza, nie zdołasz jej zranić. A nasze ciosy złośliwie z nas szydzą. Bernardo Już duch miał mówić, gdy nagle kur zapiał. Horacy I nagle zadrżał jak zbrodniarz wezwany Przed sąd straszliwy. Słyszałem, że kogut, Ten trębacz świtu, przeraźliwym wrzaskiem Boga dnia budzi. Wówczas, ostrzeżony, Wszelki duch, który błąka się i włóczy W wodzie i ogniu, w ziemi i powietrzu, Do swoich dziedzin spieszy. To zdarzenie Jest oczywistym dowodem tej prawdy. Marcellus Zniknął, gdy tylko kur rozpoczął pianie. Niektórzy mówią, że zawsze w tę porę, Gdy Narodziny Chrystusa święcimy, Ów ptak poranny przez całą noc pieje. Wówczas po ziemi duchy się nie włóczą, Noce są zdrowe, a gwiazdy spokojne, Chochlik nie zwodzi, a wiedźmy moc tracą. To pora święta i znaczona łaską. Horacy Słyszałem o tym. Poniekąd w to wierzę. Lecz spójrzcie, ranek w purpurowym płaszczu Ze wschodnich szczytów zstępuje po rosie. Przerwijmy wartę. Według mego zdania Winniśmy donieść księciu Hamletowi O wszystkim, cośmy tej nocy widzieli, Gdyż jestem pewien, że ten duch milczący Z nim będzie mówił. Czy się więc zgadzacie, Aby mu donieść, jak nam miłość każe I jak przystoi naszym obowiązkom? Marcellus Słusznie. Tak zróbmy. Wiem, gdzie ranną porą Będziemy mogli swobodnie z nim mówić. Wychodzą

Wiliam Szekspir, Hamlet, Królewicz duński, tragedia w pięciu aktach, przeł. Roman Brandstaetter, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1957.

Download book PDF

Type: application/pdf

File size: 109.76 MB

Wiliam Szekspir, Akt pierwszy. Scena pierwsza, [w:], tenże, Hamlet, Królewicz duński, tragedia w pięciu aktach, przeł. Roman Brandstaetter, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1957, s. 12–22.

Download a TEI XML fragment

Type: text/html

File size: 0.02 MB

Author

Shakespeare, William (1564-1616)

Uniform Polish title

Hamlet

Uniform original title

Hamlet

Collection title

Hamlet

Translation title

Hamlet : królewicz duński : tragedia w pięciu aktach

Year of publication

1957

Year of completion

1940-1960

Place of publication

Warszawa

Place of completion

Poznań

Source of scanned image

Zbiory prywatne

Location of original

Open Source Shakespeare (OSS)

Hamlet : królewicz duński : tragedia w pięciu aktach

Uniform Polish title

Hamlet

Uniform original title

Hamlet

Source of scanned image

Zbiory prywatne

Translator

Brandstaetter, Roman (1906-1987)

Roman Brandstaetter (1906–1987) był poetą, prozaikiem i tłumaczem. Zarówno w życiu, jak i w twórczości łączył dziedzictwo judaizmu i chrześcijaństwa...