Wiliam Szekspir, Akt pierwszy, scena I, [w:] tenże, Hamlet, przeł. Władysław Tarnawski, oprac. Stanisław Helsztyński, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, seria „Biblioteka Narodowa”, Wrocław 1955, s. 3–16.

<title type="main">Hamlet Hamlet William Shakespeare Autor przekładu Tarnawski, Władysław (1885-1951) Zakład Narodowy im. Ossolińskich Wrocław
AKT I
SCENA I Zamek w Elsynorze. Wąski taras na blankach murów; drzwi w basztach na lewo i prawo; na niebie gwiazdy; w powietrzu mróz. FRANCISZEK na posterunku, uzbrojony w partyzanę, prze- chadza się tam i z powrotem. Zegar bije godzinę dwunastą. W tej chwili BERNARDO, drugi strażnik, uzbrojony również w partyzanę, wychodzi z zamku; słysząc kroki Franciszka w ciemności, wzdryga się spłoszony. BERNARDO Kto idzie? FRANCISZEK Nie, to wy mi odpowiedzcie; Stójcie, powiedzcie hasło! BERNARDO Król niech żyje! FRANCISZEK Bernardo? BERNARDO Ja. FRANCISZEK Jesteście tu dokładnie Na swą godzinę. BERNARDO Już wybiła północ, Idź spać, Franciszku. FRANCISZEK Bardzo wam dziękuję Za zluzowanie z warty. Mróz szczypiący, Aż mi na sercu ciężko. BERNARDO Czy spokojną Mieliście straż? FRANCISZEK I mysz się nie ruszyła. BERNARDO Dobranoc zatem. Jeśli spotkacie Marcellusa oraz Horacja, towarzyszy mojej straży, To niech się śpieszą. Nadchodzi HORACJO i MARCELLUS FRANCISZEK nadsłuchując Słyszę ich, jak sądzę. Hej, stać! Kto idzie? HORACJO Wierni tego kraju Synowie. MARCELLUS I lennicy króla Danii. FRANCISZEK Dobranoc. MARCELLUS Bywaj że nam zdrów, uczciwy Żołnierzu. Kto zluzował cię? FRANCISZEK Bernardo Zajął me miejsce. Życzę dobrej nocy. Wychodzi MARCELLUS Hola, Bernardo! BERNARDO Chciejcie mi powiedzieć — Czy to Horacjo? HORACJO A no tak, kawałek. BERNARDO Witam, Horacjo; witam, Marcellusie. MARCELLUS I cóż, zjawiło to się znów tej nocy? BERNARDO Nic nie widziałem. MARCELLUS Horacjo twierdzi, że to tylko nasza Fantazja, i nie daje się owładnąć Wierze w to groźne widmo, już dwukrotnie Widziane przez nas. Przeto go prosiłem, Ażeby razem z nami przestrażował Minuty nocy, a gdy się raz jeszcze Pokaże zjawa ta, potwierdził naszych Oczu świadectwo i przemówił do niej. HORACJO Ach, dajcie spokój, my jej nie ujrzymy. BERNARDO Siądźcie na chwilę i pozwólcie, byśmy Raz jeszcze szturmowali wam do uszu, Obwarowanych tak potężnie przeciw Powieści o tym, cośmy noc po nocy Dwa razy tu widzieli. HORACJO Dobrze, siądźmy I posłuchajmy, co Bernardo powie. BERNARDO Ostatniej nocy, Gdy gwiazda ta na zachód od bieguna 40 Tę stronę nieba oświecała w biegu, Gdzie teraz płonie, myśmy z Marcellusem W chwili, gdy pierwsza biła na zegarze... Zjawia się DUCH; jest zakuty w zbroję od stóp do głów; w ręku dzierży buławę wodza. MARCELLUS Milcz, przerwij! Patrzcie, to nadchodzi znowu. BERNARDO Tak jest, i postać ma zmarłego króla. MARCELLUS Uczony jesteś, przemów doń, Horacjo. BERNARDO Czy nie wygląda tak jak król? Horacjo, Patrzaj uważnie. HORACJO Wielkie podobieństwo; Aż groza wstrząsa mną i osłupienie. BERNARDO To widmo czeka, by doń przemówiono. MARCELLUS Horacjo, Stawże mu pytania! HORACJO Ktoś ty, Który w bezprawne bierzesz posiadanie Tę grozę nocy i królewską postać Właściwą niegdyś złożonemu w grobie Monarsze Danii? Klnę cię w imię niebios, Odpowiedz! MARCELLUS Obraziło się. BERNARDO Popatrzcie, Odchodzi wolnym krokiem. HORACJO Stój i przemów! Przemów, ja tobie nakazuję, przemów! Duch wychodzi MARCELLUS Bez odpowiedzi poszło. BERNARDO I cóż, Horacjo? Drżysz i jesteś blady. Czy to nie więcej coś niż urojenie? Co o tym myślisz? HORACJO Na Boga, nie dałbym ja temu wiary, Gdyby nie bezpośrednie i rzetelne Świadectwo oczu mych. MARCELLUS Czy nie podobne Do króla? HORACJO Prawda, tak jak ty do siebie. Taką to właśnie miał na sobie zbroję W dzień walki swej z ambitnym Norwegczykiem; Tak marszczył czoło, kiedy przy gwałtownej Wymianie słów uderzał w lód okutą Siekierą swą wojenną. Rzecz to dziwna. MARCELLUS Tak już dwa razy i dokładnie o tej Godzinie głuchej ciszy, postępując Marsowym krokiem stąpał po obszarze, Nad którym myśmy mieli straż. HORACJO Ja nie wiem, W którą szczególniej stronę myśl skierować, Lecz z grubsza sądząc, jeśli dość daleko Sięga mój sąd, to widmo zapowiada Niezwykłe wstrząsy dla ojczyzny naszej. MARCELLUS No dobrze, siądźmy teraz i, kto świadom, Niech mi wyjaśni, czemu to po nocach Udręcza się poddanych tej krainy Tak czujnym strażowaniem, czemu we dnie Spiżowe ciągle leje się armaty I zakupuje broń u obcych, czemu Ten przymus pracy okrętowych cieślów, A trud ich nie odróżnia świąt i niedziel Od dni powszednich. Cóż to niesie przyszłość, Że potem zlany pośpiech ten wraz ze dniem I noc przemienia w pilną pracownicę? Kto mnie pouczyć zdoła? HORACJO Ja; przynajmniej Taki u nas z ust do ust chodzi szept: poprzedni Monarcha nasz, którego widmo właśnie Zjawiło nam się, jako wam wiadomo, Przez Fortynbrasa, norweskiego króla, Gnanego niczym nie wstrzymaną pychą, Wyzwany był na pojedynek, w którym Waleczny Hamlet nasz — bo za takiego Uchodził w tych znanego świata stronach — Położył trupem tego Fortynbrasa, A Fortynbras przez umocniony swoją Pieczęcią układ, zgodny z wszelakimi Prawami i rycerskim obyczajem, Utracił razem z życiem wszystkie ziemie, Jakie posiadał był, na rzecz zwycięzcy, Przeciw tym ziemiom król nasz był postawił Stosowną do nich dzierżaw swych połowę, Która by przeszła była we władanie Fortynbrasowe, gdyby był zwyciężył, Tak, jak dzierżawy jego, zgodnie z paktem I z brzmieniem ułożonych artykułów, Przypadły Hamletowi. Otóż teraz Syn Fortynbrasa, wrąc gorącym męstwem, Którego nie miarkuje doświadczenie, W szeregu miejscowości na rubieżach Norwegii zebrał za codzienną strawę Zastęp straceńców nigdzie nie osiadłych, Gotując jakieś przedsięwzięcie, które Ma w sobie posmak awantury. Nie jest To nic innego, jeno, jako rząd nasz Ocenił trafnie, próba odzyskania Siłą i zbrojną ręką ziem wspomnianych, Które był stracił ojciec. To, jak sądzę, Jest główny powód naszych przygotowań, Źródło naszego tutaj strażowania I stąd gorączka ta i hałas w kraju. BERNARDO I ja przypuszczam, że to nic innego, A zgadza z tym się, że gdzie straż dzierżymy, Zbrojnie pojawia się to wieszcze widmo, Mające tyle podobieństwa z królem, Co wojen tych i był, i jest przyczyną. HORACJO Ot, pyłek, zdolny troski mgłą przysłonić Źrenicę ducha. W możnym i przesławnym Imperium rzymskim, gdy miał niezadługo Paść wielki Juliusz, pustoszały groby, Umarli zaś, okryci całunami, Ulice miasta napełniali skwirem I bełkotaniem, były też i inne Dziwne zjawiska, jako gwiazdy z ognia Ogonem, krwawy deszcz, na słońcu plamy, Wilgotna gwiazda zaś, pod której władzą Jest państwo Neptunowe, chorowała Śmiertelnie prawie na zaćmienia. Właśnie Podobne zapowiedzi groźnych zdarzeń, Jak gońców, co przed przeznaczeniem biegą, Zwiastuna dla bliskiego wróżb spełnienia, Niebo i ziemia razem pokazały Naszemu klimatowi i rodakom. Lecz cicho, patrzcie, to znów widmo! DUCH pojawia się znowu Zajdę mu drogę, choćbym miał paść, zwarzon Ogniem. Rozpościera ramiona Stój, złudne ty widziadło! Jeśli Wydobyć możesz głosu dźwięk i mówić, To przemów do mnie! Jeżeli trzeba ci dobrego czynu, Co tobie dałby ulgę, mnie zasługę, To przemów do mnie! Jeżeliś świadom ciężkich nieszczęść kraju, Które dziś znając można by odwrócić, To przemów! Lub jeśliś za żywota w łonie ziemi Ukrył wydarte skarby — a wy, duchy, Pono błąkacie się po śmierci za to — Pieje kur. To powiedz! Stój i przemów! — Marcellusie, Zatrzymaj go! MARCELLUS Uderzyć partyzaną? HORACJO Tak, jeśli się nie wstrzyma. BERNARDO Tu jest! HORACJO Tu jest! Duch znika MARCELLUS Już znikło! My obrażamy zjawy tej majestat Pozorem gwałtu. Jest od ran bezpieczna Tak jak powietrze, a złośliwym żartem Daremne ciosy, jakie zadajemy. BERNARDO Nim kogut zapiał, otwierała usta. HORACJO A potem się wzdrygnęła, ni to grzeszna Istota, na straszliwy sąd wezwana. Słyszałem ja, że kur, ów trębacz świtu, Rozgłośnie brzmiącym przeraźliwym pieniem Dziennego budzi boga; na to hasło Z morza i z ognia, z ziemi i z powietrza Zarówno wraca błędny duch do swojej Siedziby. Ze to prawda, przekonywa Rzecz, co tu zaszła. MARCELLUS W chwili, gdy kur zapiał, Zaczęło się rozpływać owo widmo. Niektórzy mówią, że przed porą roku, Kiedyśmy zwykli święcić narodziny Odkupiciela, ptak świtania pieje Przez całą noc i żaden duch w tym czasie Odwagi nie ma na świat się wychylić; Zdrowe są noce, żadna więc planeta Nie szerzy zgubnych wpływów, żaden elf Nie zaczaruje, złych uroków wiedźma Nie rzuci, nie ma bowiem takiej władzy — Tak święty czas to i tak pełen łaski. HORACJO Słyszałem ci ja to i w części wierzę. Lecz patrzcie, ranek już w czerwonym płaszczu Po rosie kroczy po tym wschodnim wzgórzu. Zakończmy naszą straż i, ja bym radził, Donieśmy o tym, cośmy tu widzieli, Młodemu Hamletowi. Na me życie, Przemówi doń ten duch, choć niemy dla nas. Zgadzacie się, by mu oznajmić o tym, Jak nakazują miłość i powinność? MARCELLUS Zróbmy tak, proszę. Ja się dowiem rano, Gdzie najdogodniej będzie go odszukać. Wychodzą.

Wiliam Szekspir, Hamlet, przeł. Władysław Tarnawski, oprac. Stanisław Helsztyński, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, seria „Biblioteka Narodowa”, Wrocław 1955.

Download book PDF

Type: application/pdf

File size: 119.91 MB

Wiliam Szekspir, Hamlet, przeł. Władysław Tarnawski, oprac. Stanisław Helsztyński, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, seria „Biblioteka Narodowa”, Wrocław 1955.

File access denied

Type: application/pdf

File size: 165.11 MB

Wiliam Szekspir, Akt pierwszy, scena I, [w:] tenże, Hamlet, przeł. Władysław Tarnawski, oprac. Stanisław Helsztyński, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, seria „Biblioteka Narodowa”, Wrocław 1955, s. 3–16.

Download a TEI XML fragment

Type: text/html

File size: 0.02 MB

Author

Shakespeare, William (1564-1616)

Uniform Polish title

Hamlet

Uniform original title

Hamlet

Collection title

Hamlet

Translation title

Hamlet

Year of publication

1955

Year of completion

1940-1950

Place of publication

Wrocław

Place of completion

Lwów / Kraków

Source of scanned image

Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego

Location of original

Open Source Shakespeare (OSS)

Hamlet

Uniform Polish title

Hamlet

Uniform original title

Hamlet

Source of scanned image

Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego

Translator

Tarnawski, Władysław (1885-1951)

Władysław Tarnawski (1885–1951) był jednym z pierwszych polskich profesorów anglistyki. Pozostawił w rękopisie przekłady wszystkich dramatów Shakespeare’a, trzy z nich...