William Shakespeare, Akt I. Scena I, [w:] tenże, Sławna historia żywota króla Henryka VIII, przeł. Maciej Słomczyński, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1980, s. 10–22.

<title type="main">Sławna historia żywota króla Henryka VIII Henryk VIII William Shakespeare Autor przekładu Słomczyński, Maciej (1920-1998) Wydawnictwo Literackie Kraków
AKT 1
Scena I Londyn. Komnata w pałacu królewskim. Wchodzi KSIĄŻĘ NORFOLK jednymi drzwiami; drugimi KSIĄŻĘ BUCKINGHAM i LORD ABERGAVENNY. BUCKINGHAM Dzień dobry; witaj mi, mój miły panie. Jak ci się wiodło po naszym spotkaniu We Francji? NORFOLK Dzięki ci, panie łaskawy. Zdrów jestem; ciągle wspominam z podziwem To, co ujrzałem tam. BUCKINGHAM Nieszczęsna febra Kazała więźniem mi być w mej komnacie, Gdy te dwa słońca chwały, blask ludzkości, W dolinie Andren się spotkały. NORFOLK Między Guynes i Arde; byłem tam obecny, Widziałem, gdy się z koni pozdrowili, Patrzyłem na nich, kiedy zeskoczywszy, W ramiona wzięli się i tak przywarli Jak dwa bliźniacze pnie razem wyrosłe; Gdyby tak było, jakie cztery trony Mogłyby taki złączony przeważyć? BUCKINGHAM A ja przez cały ów czas byłem więźniem Własnej komnaty. NORFOLK A więc utraciłeś Widok na ziemi najwspanialszy: mogą Powiedzieć ludzie, że przepych był dotąd Bezżenny; teraz został zaślubiony Czemuś, co wielce go przerasta. Każdy Dzień sługą swoim czynił dzień poprzedni, Wreszcie ostatni wszystkie inne zaćmił. Dziś, lśniąc od złota jak bogowie pogan, Francuzi blaskiem swym mroczą Anglików; A ci z kolei nazajutrz zmieniają Brytanię w Indie: każdy, kto wystąpił, Lśnił jak kopalnia kruszców. Ich maleńcy Paziowie byli jako cherubiny, Gali ze złota; a także ich damy, Do trudów takich zgoła nienawykłe, Pocą się niemal, dźwigając ów przepych, A znój ich lica stroi jak barwiczka. Ledwie uznano jakieś widowisko Za niezrównane, już wieczór następny Każe je nazwać ubogim błazeństwem. A z obu królów, równym lśniących blaskiem, To jeden lepszy zdawał się, to drugi, Gdy był obecny: on też wpadał w oko I był chwalony, a gdy byli razem, Jednego króla widziano i żaden Z patrzących nie śmiał rzec, którego widzi. Gdy te dwa słońca (gdyż tak ich nazwano) Przez swych heroldów wezwały do broni Szlachetnych duchem, owi wystąpili Tak, że i myślom brak tu porównania, A owa dawna bajeczna opowieść Tak się wydała możliwa, że Bevis Wiarę uzyskał. BUCKINGHAM O, tu przesadziłeś. NORFOLK Na moją wiarę, cześć i prawdomówność, Każda rzecz, nawet dobrze wyłożona, Utraci życie tam, gdzie czyn jedynie Może przemówić. Wszystko się odbyło Tam po królewsku: nic nie zakłóciło Porządku, wszystko można było dostrzec; A pracujący przy tym wypełnili Swoją powinność. BUCKINGHAM Kto zarządzał wszystkim, Chcę rzec, kto ciało i członki tej wielkiej Igraszki złożył? Jakie jest twe zdanie? NORFOLK Ktoś, kto z pewnością nie jest wśród zabawy W swoim żywiole. BUCKINGHAM Któż to taki, panie? NORFOLK Wszystko zostało pięknie ułożone Przez czcigodnego kardynała Yorku. BUCKINGHAM Niechże go diabli wezmą: nie ma sprawy, W którą nie wetknie pełnych pychy palców. Cóż miał wspólnego z tą płochą igraszką? Dziwi mnie, że ta beczka sadła może Przesłonić promień dobroczynny słońca I odciąć go od ziemi. NORFOLK O tak, panie; Tkwią w nim przyczyny podobnych postępków, Gdyż nie ma wsparcia przodków, którzy drogę Moszczą potomkom; nie wyniósł się także Dzięki zasługom wielkim dla korony; Nie miał też możnych popleczników, ale Wysnuwa z siebie własną nić jak pająk I, ach, wskazuje nam tym, że moc własnych Zasług wspomaga go w owej wędrówce; Tym podarunkiem Niebios kupił miejsce U boku króla. ABERGAVENNY Nie umiem powiedzieć, Co mu Niebiosa dały: niech mądrzejsze Oko w to wglądnie, widzę jednak pychę Wyzierającą z wszystkich jego członków. Skąd ją otrzymał? Jeżeli nie z piekła, To diabeł sknerą jest lub rozdał wcześniej Cały swój zapas, a on nowe piekło W sobie hoduje. BUCKINGHAM Lecz czemu, u diabła, Przed tą francuską podróżą wyznaczył (Bez wiedzy króla), kto ma towarzyszyć Królowi? Całą szlachtę objął spisem I wybrał takich, którym jak największe Jarzmo chciał włożyć, a najmniej zaszczytów; Swym własnym listem, bez czcigodnej Rady, Wyznaczył, kogo chciał, ze spisu. ABERGAVENNY Moi Krewni, co najmniej trzej, tak zrujnowali Swe posiadłości przez to, że już nigdy Do zamożności nie wrócą. BUCKINGHAM O, wielu Złamało grzbiety pod dóbr swych ciężarem, Kiedy runęły przez tę wielką podróż. Cóż marnotrawstwo takie mogło przynieść, Prócz strawy nędznej dla najlichszych plotek? NORFOLK Niestety, sądzę, że ów pokój z Francją Niewart jest takich kosztów. BUCKINGHAM Wszyscy ludzie, Po strasznej burzy, która nastąpiła, Prorokowali, i bez żadnej zmowy Rzekli jak jeden, że ta nawałnica, Która łopocze szatami pokoju, Musi je porwać. NORFOLK Już się to sprawdziło, Gdyż Francja rozejm złamała zajmując W Bordeaux towary naszych kupców. ABERGAVENNY A więc Dlatego milczy poseł. NORFOLK Tak, na Boga. Piękny to pokój; w dodatku kupiony Zbyt drogo. BUCKINGHAM Całą sprawę przeprowadził Wielce czcigodny kardynał. NORFOLK Wiedz, książę, Że wieść o twoim sporze z kardynałem Doszła do uszu władcy. Przyjmij radę (Z serca, co życzy ci, byś żył bezpiecznie I czci zażywał); rozważ najroztropniej, Że ów kardynał łączy złość z potęgą; I pomyśl także, że jego nienawiść Wiele sposobów ma, aby uderzyć. Usposobienie jego znasz, jest mściwy; Wiem, że miecz ostry ma i długi, który Sięga daleko, a tam, gdzie nie może Dosięgnąć, ciska nim. Weź więc do serca Mą radę; uznasz, że była zbawienna. Spójrzcie, nadchodzi tutaj owa skała, Której radziłem ci unikać. Wchodzi KARDYNAŁ WOLSEY, przed nim niosą skórzany woreczek z Wielką Pieczęcią, za nim postępuje kilku ludzi jego Straży Przybocznej i dwaj Sekretarze Z papierami; przechodząc KARDYNAŁ wbija wzrok w Buckinghama, a Buckingham w niego; obaj są pełni wzgardy. WOLSEY Zarządca księcia Buckinghama, co? Ha! Gdzie jest zeznanie jego? PIERWSZY SEKRETARZ Mam je z sobą. WOLSEY Czy się tu stawił? PIERWSZY SEKRETARZ Tak, wasza łaskawość. WOLSEY Dobrze, poznamy więcej, a Buckingham Będzie spoglądał z mniejszą pychą. Wychodzi Kardynał z Orszakiem. BUCKINGHAM Kundel rzeźnika z mordą pełną jadu! A ja nie mogę jej wrazić w kaganiec, Lepiej nie budzić go więc, póki drzemie. Większą ma wartość dziś uczoność chłystka Niż krew szlachetna. NORFOLK Co? Jesteś wzburzony? O powściągliwość proś Boga, gdyż innych Leków nie trzeba twej chorobie. BUCKINGHAM W jego Spojrzeniu groźba była utajona, A oko na wskroś mnie przeszyło wzgardą; Ma jakiś podstęp przeciw mnie w zanadrzu; Poszedł do króla; a więc ruszę za nim I wzrok weń wbiję. NORFOLK Wstrzymaj się, mój panie, I daj, by rozum zapytał wściekłości, Po co tam iść chcesz. Gdy po stromym zboczu Pragniesz na szczyt wejść, musisz iść powoli. Gniew jest jak ogier ognisty: puszczony Samopas męczy się i z sił opada: Nikt w Anglii lepiej nic umie mi radzić Niż ty sam; próbuj jak przyjacielowi Poradzić sobie. BUCKINGHAM Udam się do króla I szlacheckimi ustami potępię Zuchwałość tego chłystka z Ipswich, albo Obwieszczę, że ród dziś jest niczym. NORFOLK Strzeż się; Drew nie dorzucaj do ogniska wroga, Byś w nim nie spłonął. Pędząc zbyt gwałtownie, Możesz przegonić tego, kogo ścigasz, I dasz mu uciec: czyś nie słyszał o tym, Że płomień, który wznosi mleko W garnku, Nie mnoży płynu, ale wnet go niszczy? Strzeż się. Powtarzam, nie ma w Anglii duszy Mogącej lepiej ci radzić niż twoja, Jeśli rozumu kroplą gniew ugasisz Lub choć przytłumisz. BUCKINGHAM Dziękuję ci, panie, I tak postąpię, jak chce twoja rada: Lecz ów odęty wielką pychą człowiek (Zwę go tak szczerze, nie w przypływie żółci) Jest, jak wiem o tym z poufnych doniesień, Jasnych jak źródła w lipcu, kiedy widać Każdy kamyczek, człowiekiem sprzedajnym I pełnym zdrady. NORFOLK Nie mów: pełnym zdrady. BUCKINGHAM Królowi powiem to i dam dowody Mocne jak skały nadbrzeżne; słuchajcie: Ten świątobliwy lis, wilk, czy też oba (Gdyż równie chytry jest on jak krwiożerczy I tak zły jak do zła czynienia zdolny), Mocą umysłu kazi własny urząd, Tak, i wzajemnie. A po to jedynie, By móc się pysznić we Francji i w domu; Nakłonił pana naszego i króla Do owych paktów kosztownych, a traktat, Który tak wiele dóbr naszych pochłonął, Pękł jak szkło kruche. NORFOLK Prawda, tak się stało. BUCKINGHAM Zechciej wysłuchać mnie, panie: ów chytry Kardynał spisał artykuły paktu Wedle swej woli; a kiedy zakrzyknął „Niech się tak stanie", wnet je potwierdzono, Choć dały tyle, co umarłym szczudła. Lecz nasz kardynał nadworny to sprawił, Więc rzecz jest dobra; gdyż czcigodny Wolsey (Który nie może się mylić) to zdziałał. Wkrótce (co jest, jak śmiem sądzić, szczenięciem Tej suki zdrady) przybył cesarz Karol, Udając, że chce królowę, swą ciotkę, Odwiedzić (taki nadał temu pozór, Lecz przybył, aby poszeptać z Wolseyem); Żywił obawy, że pakt Anglii z Francją Może mu przynieść uszczerbek, gdyż taka Przyjaźń, stwierdzona przymierzem, tworzyła Wyraźną groźbę dla niego; więc tajnie Począł rokować z naszym kardynałem I, jak przypuszczam (a przypuszczać muszę, Gdyż jestem pewien, że cesarz zapłacił, Nim ów mu przyrzekł, a ów przyrzekł, zanim Cesarz poprosił), gdy już ów gościniec Wybrukowano złotem, rzekł mu cesarz, Aby był łaskaw odwrócić myśl króla I zerwał pokój, o którym wspomniałem. Niech wie król (wkrótce się dowie ode mnie), Że ów kardynał handluje czcią jego Wedle swej woli i dla swej korzyści. NORFOLK Ze smutkiem słyszę to o nim i chciałbym, Abyś się mylił. BUCKINGHAM Ani o sylabę. Tak o nim głoszę, mam bowiem dowody, Że właśnie taki jest. Wchodzi BRANDON, poprzedzany przez Strażnika Królewskiego i dwu lub trzech ze Straży. BRANDON Pełnij powinność swą, strażniku. STRAŻNIK Panie, Książę Buckingham, hrabio Herefordu, Staffordu i Northamtpon, kładę areszt W imieniu króla na ciebie za zdradę Najwyższą. BUCKINGHAM Oto, jak widzisz, mój panie, Sieć już opadła na mnie; muszę zginąć Pobity fałszem podstępnym. BRANDON Żałuję, Widząc, że wolność tracisz, a ja muszę Spoglądać na to. Chce jego wysokość, Abyś do Tower się udał. BUCKINGHAM Daremnie Głosiłbym teraz mą niewinność; jestem Już powleczony cały barwą, która Najbielsze miejsce na mnie czyni czarnym. Niechaj się dzieje wedle woli Niebios W tym i we wszystkim: będę jej posłuszny. O, bywaj zdrów mi, lordzie Aberga'nny. BRANDON Nie, ma być twoim towarzyszem. Do Abergavenny'ego. Pan nasz Pragnie, byś w Tower pozostał do chwili, Nim postanowi dalej. ABERGAVENNY Jak rzekł książę, Niechaj się dzieje wedle woli Niebios I postanowień mego króla, którym Będę posłuszny. BRANDON Mam nakaz królewski, By pojmać lorda Montacute, a także Johna de la Car, spowiednika księcia, Wraz z sekretarzem Gilbertem Perk. BUCKINGHAM Tak, tak; Członkowie spisku. Nikt więcej, chcę wierzyć? BRANDON Mnich kartuzjański. BUCKINGHAM O, Nicholas Hopkins? BRANDON On. BUCKINGHAM Mój zarządca kłamie: przepotężny Kardynał złotem mu błysnął: dni moje Już policzono: jestem tylko cieniem, W który przemienił się biedny Buckingham; Chmura nadeszła i skryła mą postać Przed blaskiem słońca. Żegnaj mi, mój panie. Wychodzą.

William Shakespeare, Sławna historia żywota króla Henryka VIII, przeł. Maciej Słomczyński, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1980.

Plik zabezpieczony

Typ: application/pdf

Rozmiar: 73.94 MB

William Shakespeare, Akt I. Scena I, [w:] tenże, Sławna historia żywota króla Henryka VIII, przeł. Maciej Słomczyński, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1980, s. 10–22.

TEI XML

Typ: text/html

Rozmiar: 0.03 MB

Autor

Shakespeare, William (1564-1616)

Tytuł ujednolicony pol.

Henryk VIII

Tytuł ujednolicony oryg.

Henry VIII

Tytuł kolekcji

Henryk VIII

Tytuł przekładu

Sławna historia żywota króla Henryka VIII

Rok wydania

1980

Rok powstania

1970-1980

Miejsce wydania

Kraków

Miejsce powstania

Kraków

Źródło skanu

Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego

Lokalizacja oryginału

Open Source Shakespeare (OSS)

Sławna historia żywota króla Henryka VIII

Tytuł ujednolicony pol.

Henryk VIII

Tytuł ujednolicony oryg.

Henry VIII

Źródło skanu

Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego

Tłumacz

Słomczyński, Maciej (1920-1998)

Maciej Słomczyński (1922–1998) był tłumaczem, dramaturgiem i prozaikiem, autorem literatury sensacyjnej. Jako pierwszy na świecie przełożył całość twórczości Shakespeare’a, w...