William Shakespeare, Akt I. Scena pierwsza, [w:] tenże, Tragedie rzymskie, t. 2: Koriolan, Tytus Andronikus, przeł. i oprac. Antoni Libera, PIW, Warszawa 2022, s. 248-275.

<title type="main">Tytus Andronikus Tytus Andronicus William Shakespeare Autor przekładu Libera, Antoni (1949- ) PIW Warszawa
AKT I
SCENA PIERWSZA Rzym. Nieopodal Kapitolu. Grobowiec rodu Androników. U góry zasiadają Trybuni i Senatorzy. Fanfara i bębny. Z jednej strony wchodzi Saturninus ze swoimi stronnikami, a z drugiej Bassianus ze swoimi. SATURNINUS Najczcigodniejsi, szlachetni mężowie, Którzy stoicie tu na straży prawa; I wy, rodacy, drodzy przyjaciele, Co mi sprzyjacie - stańcie dzisiaj za mną I mnie wesprzyjcie, choćby nawet mieczem. Bo diadem Rzymu, znak cesarskiej władzy, Noszony dotąd przez mojego ojca, Mnie się należy - mnie, pierworodnemu! A więc i we mnie powinien żyć dalej Jego majestat. Nie pozwólcie zatem, By moje prawo zostało zhańbione. BASSIANUS Rzymianie! Przyjaciele! Sprzymierzeńcy! Jeśli zdobyłem wasze zaufanie - Jeśli Bassianus, drugi syn cesarza, Zyskał przychylność królewskiego Rzymu - To nie pozwólcie, by na jego tronie, Miejscu godności, rozwagi i cnoty, Zasiadła buta, bezczelność i hańba. Uchrońcie przed tym czcigodny Kapitol! Niech będzie wybór i niech wygra ten, Kto wedle zasług zostanie wybrany. Na górze pojawia się Marek Andronikus z koronę. MAREK ANDRONIKUS Ubiegający się o tron książęta, Którzy przy wsparciu swoich popleczników Toczycie walkę o palmę pierwszeństwa: Trzeba wam wiedzieć, że dla ludu Rzymu Wasza sukcesja nie jest oczywista; Lud jednoznacznie chce mieć za cesarza Andronikusa, zwanego Pobożnym - Właśnie w uznaniu jego licznych zasług, Jakie ów mężny i ofiarny rycerz Wraz ze swoimi dzielnymi synami Przyniósł Rzymowi, walcząc długi czas Z bitnym narodem barbarzyńskich Gotów, Póki nie złamał ich i nie ujarzmił. Z pięć razy wpadał tutaj okrwawiony, Przywożąc w trumnach swych poległych synów; Aż wreszcie dzisiaj, po dziesięciu latach, Powraca w chwale, wezwany przez Senat. A zatem w imię zmarłego cesarza, Po którym władza leży wam na sercu (By się dostała w jak najlepsze ręce), Jakoż w imieniu Senatu, co stoi Na straży ładu i sprawiedliwości, Które i dla was, jak deklarujecie, Są podstawowym i najwyższym dobrem - Zwracam się do was, byście zaniechali Tej gorączkowej walki między sobą, Kazali rozejść się swoim stronnikom I, jak przystoi godnym pretendentom, Przekonywali do siebie z pokorą. SATURNINUS Ależ mnie studzą te słowa - jak gdyby Wylał kto na mnie kubeł zimnej wody! BASSIANUS Ponieważ mam do ciebie zaufanie, Marku Andronikusie, i miłuję Twój zasłużony i szlachetny ród - Twojego brata Tytusa z synami, A zwłaszcza tę, co włada moim sercem, Piękną Lawinię, tę ozdobę Rzymu - Odprawiam przeto mych drogich przyjaciół, A moją sprawę powierzam losowi, To znaczy zdaję się na wolę ludu. Stronnicy Bassianusa wychodzą. SATURNINUS Oddani mi bez reszty przyjaciele! Dziękuję wam za wierność i za wsparcie. Lecz teraz idźcie w spokoju do domu. Odtąd powierzam swą przyszłość ojczyźnie; Niech ona decyduje o mym losie. Stronnicy Saturninusa wychodzą. To teraz pokaż, Rzymie, czy mnie wielbisz, Jak ja ci ufam i pragnę ci służyć. Otwórzcie bramę. Pozwólcie mi wejść. BASSIANUS I mnie - biednemu jego rywalowi. Fanfara. Saturninus i Bassianus wchodzą do Senatu. Wchodzi Dowódca. DOWÓDCA Ludzie, rozstąpcie się i zróbcie przejście! Oto przed wami Tytus Andronikus, Uosobienie honoru i męstwa; Obrońca Rzymu i jego bohater, Który rozgromił i ujarzmił wroga! Fanfara i bębny. Wchodzą dwaj synowie Tytusa, Marcjusz i Mucjusz, a za nimi dwaj ludzie z trumną okrytą kirem. Naistępnie dwaj inni synowie Tytusa, Lucjusz i Kwintus, a za nimi sam Tytus Andronikus. Wreszcie królowa Gotów Tamora, a zza nią trzej jej synowie, Alarbus, Chiron i Demetriusz coraz Murzyn Aaron i jak największa liczba jeńców. Treagarze stawiają trumnę, po czym Tytus zabiera głos. TYTUS Witaj, zwycięski Rzymie, choć w żałobie! Oto jak okręt, który swój ładunek Zawozi dokądś i przywozi stamtąd Jeszcze cenniejszy po długiej podróży, Tak też i ja - wasz Tytus Andronikus - Wracam dziś z wieńcem laurowym na skroniach, Aby z prawdziwym wzruszeniem pozdrowić - Ze łzami w oczach - swą rodzinną ziemię. O wielki Rzymie, stróżu Kapitolu, Spojrzyj łaskawie na dawny rytuał. Z dwudziestu pięciu moich dzielnych synów (Równo połowy liczby synów Priama) Zostały, jak widzicie, nędzne resztki - Martwe i żywe, choć w większości martwe. Żywym niech Rzym się odpłaci, jak umie; Natomiast martwych, których tu przywiozłem, Pragnę pochować w rodzinnym grobowcu, Tak by spoczęli obok swoich przodków. Walka skończona, miecz za pasem tkwi, A ty, niedbały o zmarłych Tytusie, Czemu pozwalasz, by twoi synowie, Błąkali się, niepogrzebani dotąd, Na pustym brzegu upiornego Styksu? Uczyń coś wreszcie! - Otworzyć grobowiec! Grobowiec zostaje otwarty. A wy, jak mają to w zwyczaju zmarli, Bezgłośnie przywitajcie się i - śpijcie; Śpijcie w pokoju, polegli za Rzym! Święty przybytku honoru i męstwa, Gdzie tylu moich synów już spoczywa, Na zawsze odebranych moim oczom! LUCJUSZ Daj nam któregoś z tych zuchwałych jeńców, Abyśmy mogli złożyć jego ciało Ad manes fratrum w ofierze - najlepiej Tego najbardziej spośród nich dumnego. Wypatroszymy go, a jego trzewia Spali się tu, u progu tej siedziby, Gdzie spoczywają kości naszych braci, Aby przebłagać ich cienie i sprawić, By nie prześladowały nas na ziemi. TYTUS Weźcie tamtego, najstarszego z synów Gockiej królowej, sromotnie upadłej. TAMORA Rzymianie, stójcie! Stójcie, rzymscy bracia! Bądź miłosierny, zwycięski Tytusie, I zlituj się nade mną, biedną matką! Sam jesteś ojcem, więc wiesz, co to znaczy Miłość do dzieci. Ja czuję tak samo. Mało ci tego, żeś przywiózł nas tutaj, Aby uświetnić swój zwycięski powrót, A potem trzymać w dozgonnej niewoli? Trzeba ci jeszcze zabić mego syna? Za co? Że bronił ofiarnie ojczyzny? Czyż nie jest cnotą walczyć za swój kraj? Jeżeli tak, uszanuj to i u nas. A w każdym razie nie plam grobu krwią! Pragniesz być równy bogom? - Jeśli już, To próbuj im dorównać w miłosierdziu; Bo po nim właśnie daje się ich poznać. Tytusie, błagam, oszczędź mego syna! TYTUS Proszę, wysłuchaj mnie, pani, i wybacz. Ofiary za poległych w boju braci Z rąk twoich Gotów domagają się Ci, co przeżyli. Jest to święte prawo Zakorzenione w religii. A zatem Nic nie poradzę: twój syn musi zginąć, Aby uczynić zadość cieniom zmarłych. LUCJUSZ Brać go! A wy rozpalcie zaraz ogień. Potniemy go mieczami na kawałki, By łatwiej spłonął na ofiarnym stosie. Synowie Tytusa wyprowadzają Alarbusa. TAMORA To ma być prawo zrodzone z religii?! To barbarzyńska okrutna bezbożność! CHIRON Nawet Scytowie nie byli tak straszni! DEMETRIUSZ Nie ma co ich zestawiać z Rzymianami, Którzy w swej pysze przewyższają wszystkich. Alarbus ginie, a my zostajemy, By drżeć pod groźnym spojrzeniem Tytusa. Ale odwagi, matko! I nadziei, Że sprawiedliwi bogowie - ci sami, Którzy królowej Troi dali broń, By wzięła odwet na trackim tyranie – Któregoś dnia i tobie dadzą szansę, Abyś zemściła się krwawo na wrogu. Wracają synowie Tytusa z okrwawionymi mieczami. LUCJUSZ Rzecz dokonana: obrządek spełniony. Poćwiartowane ciało Alarbusa I jego trzewia trawią już płomienie, A wonny dym unosi się ku niebu Niczym kadzidło. Teraz już możemy Pochować braci i głośną fanfarą Obwieścić to Rzymowi. TYTUS Tak uczyńmy. Tak Andronikus pożegna ich dusze. Przy odgłosie trąb trumna zostaje złożona w grobowcu. Odpoczywajcie w spokoju, synowie, Wolni od nieszczęść i przypadków świata. Tu żadna zawiść, podstęp ani zdrada Nie grozi już nikomu; nie ma tutaj Swarów i waśni, i zatrutych strzał, I zgiełku bitwy, i burz z piorunami. Jest wiekuista cisza. Wieczny sen. Obrońcy Rzymu, cześć waszej pamięci! Wchodzi Lawinia. LAWINIA Chwała ci, ojcze! Żyj nam jak najdłużej I niech ci zawsze towarzyszy sława! Przychodzę tutaj opłakać mych braci, A jednocześnie przywitać cię w Rzymie I klęknąć ze wzruszeniem u twych stóp; I wreszcie prosić, byś zwycięską ręką, Tak podziwianą przez najlepszych Rzymian, Pobłogosławił mnie na oczach wszystkich. TYTUS Dzięki ci, Rzymie, żeś czuwał troskliwie Nad tą pociechą moich późnych lat. Lawinio, żyj! I przeżyj swego ojca! A chwała twojej czci niech żyje wiecznie! Wchodzi Marek Andronikus wraz z Trybunami, za nimi Saturninus, Bassianus i inni. MAREK ANDRONIKUS Witaj, Tytusie, witaj, drogi bracie, A w oczach ludu - wspaniały zwycięzco! TYTUS I ty mi witaj, drogi bracie Marku, Który sprawujesz tu urząd trybuna! MAREK ANDRONIKUS Witajcie, bratankowie, bohaterzy Zwycięskiej wojny, którzyście przeżyli I którzy śpicie w chwale - których jednak Jako walczących dla dobra ojczyzny Los stawia dzisiaj jak gdyby na równi; Choć ci, co z honorami są chowani, Nad żyjącymi mają tę przewagę, Że już na pewno osiągnęli szczęście, Przynajmniej według przekonań Solona. Drogi Tytusie, lud rzymski, którego Jesteś wypróbowanym przyjacielem, Śle ci przeze mnie, swojego trybuna, Tę oto białą szatę, abyś mógł Ubiegać się o tron, rywalizując Z dwoma synami zmarłego cesarza. A zatem wdziej ją jako nasz kandydat I spróbuj zostać nową głową Rzymu. TYTUS Takiemu ciału jak potężny Rzym Potrzeba głowy sprawniejszej niż ta, Która już drży - sędziwa i znużona. Po co dziś starać się o taki wybór, Skoro i jutro, umierając nagle, Mogę na nowo osierocić tron I tak przysporzyć kłopotów wam wszystkim? Przez lat czterdzieści służyłem ci, Rzymie, Jako oddany i zwycięski żołnierz. Straciłem w walkach i tu pochowałem Dwudziestu jeden bohaterskich synów. Tak więc uczcijcie mnie jakimś honorem, Ale nie berłem, tym insygnium władzy, Którą sprawował tak godnie poprzednik. MAREK ANDRONIKUS Tytusie, pomyśl: możesz mieć cesarstwo. SATURNINUS Jak śmiesz, bezczelny trybunie, tak mówić! MAREK ANDRONIKUS Spokojnie, książę! SATURNINUS Rzymianie, słuchajcie: Wstawcie się za mną i za moim prawem! A jeśli to okaże się daremne, Chwyćcie za broń i jej nie odkładajcie, Póki najstarszy syn zmarłego władcy - Ja, Saturninus, nie obejmę tronu. A ty, Andronikusie, prędzej trafisz W czeluści piekieł, zanim mi odbierzesz Serca tych ludzi. LUCJUSZ Niepohamowany Saturninusie, działasz przeciw sobie! Mój ojciec sprzyja ci i pragnie pomóc. TYTUS Tak, młody książę, możesz być spokojny, Będę namawiał lud, by zmienił zdanie I swoje serce odwrócił ode mnie. BASSIANUS Nie chcę ci schlebiać, czcigodny Tytusie, Lecz wiedz, że jestem ci szczerze oddany, Gotów oddawać cześć do końca życia. Byłbym więc wdzięczny, gdyby twoi ludzie Zechcieli wesprzeć moich popleczników. A wdzięczność dla człowieka twojej miary Ma chyba wartość nie do przecenienia. TYTUS Rzymianie! - Ludu! - I jego trybuni! Proszę o zrozumienie i poparcie. Czy mogę liczyć, że mnie posłuchacie? TRYBUNI W uznaniu twoich zasług dla ojczyzny I aby uczcić twój powrót do Rzymu, Lud uzna tego, na którego wskażesz. TYTUS Dziękuję wam. A teraz proszę, aby Na tron cesarstwa został wyniesiony Najstarszy syn zmarłego władcy Rzymu, Czcigodny Saturninus. - Mam nadzieję, Że jego cnoty będą promieniować Jak tytaniczne słońce ponad ziemią I że w tym blasku będą rozkwitały Swobody, prawo, ład i sprawiedliwość. Jeśli nie macie więc nic przeciw temu, Przystańcie na to, nałóżcie mu diadem I wznieście wiwat: „Niech żyje nam cesarz!" MAREK ANDRONIKUS Będzie, jak mówisz. - Z woli wszystkich stanów - Tak patrycjuszy, jak i plebejuszy - Obwołujemy dziś cesarzem Rzymu Saturninusa. - Zakrzyknijmy zatem: „Niech żyje cesarz! Cesarz Saturninus!" Przy wtórze trąb schodzą z górnego poziomu. SATURNINUS Dzięki, Tytusie, za szlachetne wsparcie, Jakiegoś mi udzielił w tych wyborach. A te wyrazy mej wdzięczności traktuj Jedynie jako zapowiedź nagrody - W postaci czynów, a nie próżnych słów - Jaką zamierzam cię wkrótce obdarzyć. Na sam początek zaś chcę cię wywyższyć, Czyniąc Lawinię panią mego serca, A to oznacza: cesarzową Rzymu. Chcę pojąć ją za żonę w Panteonie. Co o tym powiesz? Czy to po twej myśli? TYTUS Czcigodny panie, jest to dla mnie zaszczyt, O jakim nigdy nawet nie marzyłem. A zatem pozwól, że tu, w obecności Przedstawicieli i zwierzchników Rzymu Złożę ci w hołdzie - jako cesarzowi Niezrównanego mocarstwa na świecie - Swój miecz i rydwan, a także tych jeńców. Niech będzie to danina z mojej strony, Jaką w pokorze składam u twych stóp. SATURNINUS Dzięki, Tytusie, ojcze mego losu. Jak jestem dumny z ciebie i twych darów, Niech kronikarze zapiszą w annałach. Lecz gdybym kiedyś zapomniał o twoich Nieocenionych zasługach dla Rzymu, To wy, Rzymianie, zapomnijcie o tym, Żeście mi kiedyś przyrzekali wierność. TYTUS do Tamory Od dziś należysz do cesarza, pani. Ale nie wątpię, że wiedząc, kim jesteś I jaką godność miałaś do niedawna, Okaże ci - i twoim bliskim - łaskę. SATURNINUS na stronie A niech to! Gdybym mógł wybrać na nowo, To bym niechybnie wybrał ją - królową! Do Tamory Rozchmurz swe czoło i oblicze, pani. Choć wynik wojny pogrąża cię w smutku, Pociesz się jednak, że Rzym cię nie zrani, A wręcz przeciwnie, będziesz tu przyjęta Z wszelkimi honorami - jak władczyni. Bądź dobrej myśli i nie trać nadziei: Mogę cię wynieść na same wyżyny, Że będziesz większa od królowej Gotów. Do Lawinii Lawinio, masz coś przeciw temu? LAWINIA Ja? Przecież to wyraz wspaniałomyślności! A to z kolei znamię szlachetności. SATURNINUS Dzięki, Lawinio. - A teraz już chodźmy! Jeńcom zwracamy wolność bez okupu. Ogłoście wybór mój głośną fanfarą. Fanfara. Saturninus pantomimicznie uwalnia Tamorę i zbiera się do wyjścia. BASSIANUS obejmując Lawinię Wybacz, Tytusie, lecz ona jest moja. TYTUS Jak to? Co mówisz? BASSIANUS To, co usłyszałeś. I gotów jestem bronić swego prawa. MAREK ANDRONIKUS Suum cuique, jak mówią Rzymianie. Słusznie więc bierze, co mu się należy. LUCJUSZ I będzie miał to, póki Lucjusz żyje. TYTUS Precz, zdrajcy! - Straże! - Gdzie jest straż cesarska? Do Saturninusa Panie, Lawinię porwano! SATURNINUS Kto porwał? BASSIANUS Ten, kto i mieczem będzie bronił tego, Co na tym świecie jest wyłącznie jego. Bassianus, Lawinia i Marek Andronikus wychodzą. MUCJUSZ Bracia, pomóżcie jej się stąd oddalić, A ja powstrzymam tu pogoń. Lucjusz, Kwintus i Marcjusz wychodzą. TYTUS Cezarze, Zaraz sprowadzę ją tutaj z powrotem. MUCJUSZ Ojcze, nie przejdziesz tędy. TYTUS Ty nędzniku, Śmiesz mi zagradzać drogę - tutaj, w Rzymie? Dobywa miecza. MUCJUSZ Lucjuszu, ratuj! Tytus zabija Mucjusza. Podczas szamotaniny Saturninus, Tamora, Demetriusz, Chiron i Aaron wychodzą. Wraca Lucjusz. LUCJUSZ Ojcze, coś ty zrobił! Jak mogłeś w sprzeczce zabić swego syna? TYTUS Przestał być moim synem. - I ty także. Żaden z mych synów tak by mnie nie zhańbił. Oddaj Lawinię cesarzowi, zdrajco! LUCJUSZ Martwą, jeżeli sobie tego życzysz, Ale nie żywą, aby ją poślubił, Bo jest innemu prawnie przyrzeczona. Wychodzi. Tymczasem na górny poziom wchodzą Cesarz, Tamora, dwaj jej synowie i Aaron. SATURNINUS Tak, tak, Tytusie, daj już temu pokój: Cesarz obejdzie się bez twojej córki. A i bez ciebie, i bez twoich synów. Nie ufam komuś, kto choć raz mnie wydrwił; A co dopiero w tak perfidny sposób! Cóż to, nie było tu innej osoby, Aby wystawić ją na pośmiewisko? Jakże to współgra z tym, czym się przechwalasz, Żeś „oddał" mi cesarstwo, bo rzekomo Żebrałem o nie u ciebie na klęczkach! TYTUS Panie, co mówisz! Skąd takie zarzuty? SATURNINUS Ale idź sobie. A swoją zmiennicę Oddaj tamtemu, co machał tu mieczem. Będziesz się szczycił przebojowym zięciem, Godnym twych synów, którzy łamią prawo, I dalej się panoszył tu wraz z nimi, Siejąc anarchię i niwecząc ład. TYTUS Te słowa ranią mi serce jak sztylet. SATURNINUS Piękna królowo wojowniczych Gotów, Która tu, w Rzymie, na tle tylu niewiast Błyszczysz jak Diana pomiędzy nimfami, Jeśli mój wybór nie jest ci niemiły, Przyjmij go, proszę, i bądź odtąd moją, A ja wyniosę cię na cesarzową. Więc jak? Przyjmujesz? - Odpowiedz mi, proszę. Przysięgam tu na wszystkich bogów Rzymu - W obliczu świętej wody i kapłana, I gorejących pochodni, wszystkiego, Czego wymaga uroczysty Hymen - Że nie przywitam znowu ulic Rzymu I nie przekroczę progu mego domu, Dopóki nie zostaniesz moją żoną. TAMORA I ja w obliczu nieba tu przysięgam, Że jeśli cesarz Rzymu, Saturninus, Przyjmie królową Gotów w swoje progi I ją uczyni swoją połowicą, Będzie mu ona najwierniejszą sługą, Czułą piastunką i nieledwie matką, Co spełnia wszelkie pragnienia młodości. SATURNINUS A więc - do Panteonu, piękna pani! A wy, panowie - za waszym cesarzem I jego czarującą narzeczoną, Którą mu niebo łaskawie zesłało, A on wyciągnął mądrze ku niej rękę I tym sposobem odmienił jej los. Chodźmy dopełnić obrządku zaślubin. Wszyscy oprócz Tytusa wychodzą. TYTUS Mnie nie zaprosił do tego orszaku. O, kiedy byłeś, Tytusie, tak sam! Tak odtrącony i tak znieważony! Wraca Marek Andronikus wraz z trzema synami Tytusa. MAREK ANDRONIKUS I coś ty zrobił, Tytusie! Sam popatrz! W porywie gniewu uśmierciłeś syna! TYTUS O nie, trybunie, to nie był mój syn; Jako i ty nie jesteś już mym bratem, A oni trzej - moimi potomkami. Publicznie występując przeciw mnie, Zhańbiliście rodowe nasze imię. Niegodny bracie! Niegodni synowie! LUCJUSZ Daj nam przynajmniej godnie go pochować. Niech spocznie obok naszych drogich braci. TYTUS Wara wam, zdrajcy, od tego grobowca, Który tu stoi od pięciuset lat I w którym spoczywają tylko ci, Co swoje życie oddali za Rzym Lub się wsławili męstwem i odwagą, A nie nikczemną zwadą na ulicy. Chowajcie go, gdzie chcecie, lecz nie tu! MAREK ANDRONIKUS To jest bezbożne, co mówisz, Tytusie. Czyny mojego bratanka są godne I przemawiają za tym, aby spoczął Razem ze swymi braćmi - w tym grobowcu. MARCJUSZ I spocznie z nimi. Albo my pójdziemy – Wszyscy - w ślad za nim. TYTUS Który to powiedział? MARCJUSZ Ten, co powtarza: nigdzie, tylko tutaj. TYTUS Co, wy naprawdę chcecie go pochować Wbrew mojej woli? MAREK ANDRONIKUS Nie, chcemy cię prosić, Abyś przebaczył mu i wydał zgodę Na pogrzebanie go w naszym grobowcu. TYTUS do Marka Andronikusa A więc i ty wraz z nimi mnie znieważasz; I ty nikczemnie depczesz moją godność! Do wszystkich A więc traktuję was wszystkich jak wrogów. Nie jątrzcie dłużej. Wynocha z tych progów. KWINTUS Nie wie, co mówi. Wycofajmy się. MARCJUSZ Nie, póki brata tu nie pochowamy. Marek Andronikus i synowie klękają. MAREK ANDRONIKUS Bracie, przez imię to mówi natura... MARCJUSZ Ojcze, przez imię to Natura błaga... TYTUS Milcz, jeśli nie chcesz, by wszyscy zginęli. MAREK ANDRONIKUS Bracie, połowo mojej duszy... LUCJUSZ Ojcze! Najdroższy ojcze, istoto nas wszystkich... MAREK ANDRONIKUS Pozwól, bym mógł pochować w naszym grobie - Tym gnieździe cnoty - mojego bratanka, Ponieważ poległ z honorem w obronie Czci swojej siostry. - Jesteś Rzymianinem, Nie barbarzyńcą. - Grecy, wysłuchawszy Odyseusza, jego mądrej rady, Wydali zgodę na pogrzeb Ajasa, Choć sam się zabił. A więc niech i Mucjusz, Którym cieszyłeś się, nie będzie stratny, Żeś go nie wpuścił do grobowca rodu. TYTUS Wstań. - Wstańcie wszyscy. - To najgorszy dzień, Jaki przeżyłem: dzień upokorzenia; Kiedy stanęli przeciw mnie synowie; I to gdzie! W Rzymie. - Pochowajcie go. A mnie tuż po nim. Składają Mucjusza w grobowcu. LUCJUSZ Tu, drogi Mucjuszu, Jesteś wśród swoich, a więc śpij spokojnie. I czekaj, aż złożymy obok ciebie Twoje trofea. Wszyscy klękają. WSZYSCY I niech nikt nie płacze Po tym szlachetnym i dzielnym człowieku. Bo kto za cnotę poległ, żyje w chwale. MAREK ANDRONIKUS do Tytusa Bracie, nie myślmy przez chwilę już o tym, Co tutaj zaszło - o tych smutnych sprawach. I powiedz mi, jak sobie wytłumaczyć Ten nagły wzlot królowej Gotów w Rzymie? TYTUS Nie umiem tego wyjaśnić, lecz widzę, Że tak istotnie jest. A czy w tym celu Użyła jakiejś sztuczki? - To wie niebo. A czy okaże wdzięczność, komu trzeba, Za to, że przywiódł ją tutaj z daleka? To się dopiero okaże, lecz sądzę, Że szczodrobliwie odpłaci się za to. Fanfara. Z jednej strony wchodzą Cesarz, Tamora, jej dwaj synowie i Aaron; z drugiej strony - Bassianus, Lawinia i inni. SATURNINUS A więc, braciszku, masz, czego pragnąłeś. Niech ci się wiedzie z tą piękną małżonką. BASSIANUS A tobie z twoją, panie. Życzę ci... Tego samego. - Tyle. - Żegnam cię. SATURNINUS Zaraz, chwileczkę! Jeśli prawo w Rzymie Obowiązuje - a obowiązuje - A ja sprawuję w nim najwyższą władzę, To ty i twoje stronnictwo musicie Jakoś zapłacić za ten akt przemocy. BASSIANUS Aktem przemocy nazywasz obronę Mojej własności? Że nie chciałem oddać Mej narzeczonej, a obecnie żony? Lecz niech ci będzie, niech rozstrzygnie sąd, Kto jest tu w prawie. Na razie j a jestem. SATURNINUS A więc bądź sobie. A jak pożyjemy, Znajdę odpowiedź na te szorstkie słowa. BASSIANUS Stawię się, gdzie potrzeba, i zapłacę, Choćby i życiem, za wszystkie me czyny. Na razie jednak powinienem spłacić Inny dług wobec Rzymu i powiedzieć, Że ten tu oto Tytus Andronikus - Człowiek szlachetny, o wielkich zasługach – Doznał nie tylko bolesnej zniewagi, Ale i został skrzywdzony przez ciebie. Czyż nie chciał oddać ci córki, jak przyrzekł? Czyż nie uśmiercił najmłodszego syna, Gdy ten próbował przeszkodzić mu w tym? A tyś go jednak zbeształ i odepchnął. Dlatego wnoszę, byś cofnął tę klątwę I go przywrócił do łask, Saturninie, Bo to przyjaciel i obrońca Rzymu, I niewątpliwy ojciec twego losu. TYTUS Możesz darować sobie te pochwały. W końcu przez ciebie zaszło to, co zaszło. Ty pociągnąłeś za sobą lawinę, Która okryła mnie hańbą. - Niech niebo I Rzym zaświadczą, że szczerze wielbiłem I czciłem Saturnina! Klęka. TAMORA do Saturninusa Panie mój! Jeśli Tamora zyskała w twych oczach Choć trochę łaski, to daj jej przemówić W imieniu wszystkich związanych z tym sporem I jej posłuchaj: puść im to w niepamięć. SATURNINUS Pani, co radzisz! Jakże taką potwarz Mógłbym wybaczyć i puścić im płazem? TAMORA Niech mnie bogowie bronią, bym się stała Choćby współ sprawcą znieważenia ciebie! Lecz, na mój honor, gotowam tu przysiąc, Że bohaterski Tytus jest niewinny, A jego gniew wyrazem jest cierpienia. Spójrz więc na niego na powrót łaskawie. Nie trać w wyniku niejasnych podejrzeń Tak wypróbowanego przyjaciela; I nie rań jego serca srogą miną. Do Saturninusa na stronie Panie, zaklinam cię, powściągnij złość I nie rozjątrzaj urazy do niego. Zbyt krótko siedzisz na cesarskim tronie, Aby folgować takim namiętnościom. Jeżeli lud, a także patrycjusze Staną po stronie Tytusa - a mogą - To bez trudności odbiorą ci władzę, Bo nie darują ci, żeś był niewdzięczny (Dla Rzymu jest to najgorsza nikczemność). Ustąp więc, proszę, a resztę mnie zostaw: Już ja postaram się, aby ich wszystkich Wyrżnąć któregoś dnia - co do jednego: Bezlitosnego ojca i tych trzech Jego zdradzieckich synów, których próżno Błagałam klęcząc, aby oszczędzili Życie mojego najstarszego syna. Niech wiedzą, ile kosztuje bezduszność I brak litości dla królowej Gotów Proszącej na kolanach o akt łaski. Głośno Wspaniałomyślny cesarzu, chodź ze mną I podnieś z klęczek tego starowinę, I pokrzep jego zatrwożone serce, Które dygocze z boleści i strachu. SATURNINUS Powstań, Tytusie. Moja cesarzowa Przemogła moją urazę i gniew. TYTUS Dzięki ci, panie. A i twojej pani. Twoja przychylność przywraca mi życie. TAMORA Należę teraz, Tytusie, do Rzymu: Jestem szczęśliwą jego pasierbicą, A więc powinnam radzić cesarzowi, Co jest dla niego najlepsze, a tym - Jest bez wątpienia zażegnać te waśnie. Tak więc kończymy dzisiaj wszelkie swary; A ty, cesarzu, uczynisz mi honor, Jeśli docenisz moją skromną rolę W doprowadzeniu do tej wspólnej zgody. Do Bassianusa Jeszcze do ciebie słowo, Bassianusie: Przekonywałam cesarza, że odtąd Będziesz dla niego nieco łagodniejszy, Bardziej uprzejmy, a więc się postaraj. Do Lawinii i jej braci A ty, Lawinio, jak i wy, panowie, Porzućcie wszelkie obawy i lęk, Tylko - za moją radą - uklęknijcie, Po czym poproście cesarza o łaskę I wybaczenie. LUCJUSZ Tak też uczynimy. Klękają. I przysięgamy - a niebo nam świadkiem - Żeśmy nie mieli żadnych złych intencji, Broniąc honoru i czci naszej siostry. MAREK ANDRONIKUS A ja poświadczam to moim honorem. SATURNINUS Dajcie mi spokój. Mam już dość gadania. TAMORA Ależ, najdroższy, trzeba żyć w przyjaźni. Jeżeli trybun wespół z bratankami Klęczy przed tobą i błaga o łaskę, Nie możesz im odmówić. Proszę, zrób to. SATURNINUS Dobrze, niech będzie. Dla waszego dobra - Twojego, Marku, i twojego brata - I naturalnie przez wzgląd na Tamorę, Której życzenia nie mogę nie spełnić, Wybaczam winy tym młokosom. - Wstańcie! A ty, Lawinio, wiedz, że choć wzgardziłaś Moją osobą jak byle pętakiem, Znalazłem jednak kogoś, kto mi sprzyja, I - jak przysiągłem sobie uroczyście - Bez żony nie odchodzę od ołtarza. Lecz dwór cesarski jest wspaniałomyślny: Przyjmie w swe progi i dwie panny młode. A więc zapraszam cię na bal, Lawinio, Razem z wszystkimi twymi przyjaciółmi. To dzień miłości! Nieprawdaż, Tamoro? TYTUS Jeśliby wasz majestat miał ochotę Polować jutro ze mną na panterę - Lub na jelenia - to z rogiem i psiarnią Zjedziemy tutaj, aby cię powitać. SATURNINUS Dzięki, Tytusie. Dołączę do ciebie. Fanfara. Wszyscy wychodzą oprócz Aarona.

William Shakespeare, Tytus Andronikus, [w:] tenże, Tragedie rzymskie, t. 2: Koriolan, Tytus Andronikus, przeł. i oprac. Antoni Libera, PIW, Warszawa 2022, s. 245-391.

File access denied

Type: application/pdf

File size: 57.59 MB

William Shakespeare, Akt I. Scena pierwsza, [w:] tenże, Tragedie rzymskie, t. 2: Koriolan, Tytus Andronikus, przeł. i oprac. Antoni Libera, PIW, Warszawa 2022, s. 248-275.

Download a TEI XML fragment

Type: text/html

File size: 0.05 MB

Author

Shakespeare, William (1564-1616)

Uniform Polish title

Tytus Andronicus

Uniform original title

Titus Andronicus

Collection title

Tytus Andronicus

Translation title

Tytus Andronikus

Year of publication

2022

Year of completion

2020-2030

Place of publication

Warszawa

Place of completion

Warszawa

Publisher

PIW

Source of scanned image

Zbiory prywatne

Location of original

Open Source Shakespeare (OSS)

Tytus Andronikus

Uniform Polish title

Tytus Andronicus

Uniform original title

Titus Andronicus

Source of scanned image

Zbiory prywatne

Translator

Libera, Antoni (1949- )

Antoni Libera (ur. 1949) jest prozaikiem i tłumaczem. Ogłosił siedem przekładów sztuk Shakespeare’a: Makbeta (2002), Juliusza Cezara (2021), Antoniusza i...