William Szekspir, Akt pierwszy. Scena pierwsza, przeł. Konstanty Ildefons Gałczyński, [w:] Konstanty Ildefons Gałczyński, Dzieła w pięciu tomach, T: 5, Czytelnik, Warszawa 1979, s. 24-33.

<title type="main">Sen nocy letniej Sen nocy letniej William Shakespeare Autor przekładu Gałczyński, Konstanty Ildefons (1905-1953) Czytelnik Warszawa
Akt pierwszy
Scena pierwsza Ateny. Pałac Tezeusza. Wchodzą Tezeusz, Hipolita, Filostrates i orszak. TEZEUSZ Oto nadchodzi, piękna Hipolito, chwila naszego ślubu. Za dni cztery błyśnie nam nowy księżyc, lecz jak wolno ten stary księżyc gaśnie odwlekając spełnienie marzeń, tak jak stara wdowa odwleka legat swego spadkobiercy. HIPOLITA O, te dni cztery szybko noc pochłonie i czterech nocy sny szybko przelecą, a wtedy księżyc, jak wielki łuk srebrny, świeżo napięty w niebie, ujrzy nocą uroczystości nasze. TEZEUSZ Filostracie, zagrzej ateńską młodzież ku zabawie i obudź zwinne duchy wesołości, a melancholię na cmentarz odeślij. Ta blada pani nie dla naszych biesiad. Filostrates wychodzi. TEZEUSZ Jam ciebie mieczem zwabił, Hipolito, serce podbiłem twoje, raniąc ciebie, ale ślub z tobą wezmę w inny sposób, wśród blasków triumfalnych i zabawy. Egeusz, jego córka Hermia, Lizander i Demetriusz wchodzą. EGEUSZ Witaj mi, Tezeuszu, świetny książę! TEZEUSZ Dzięki ci, Egeuszu. Cóż przynosisz? EGEUSZ Pełen zmartwienia przychodzę, ze skargą na moją córkę Hermię. To Demetriusz, któremu Hermię przyrzekłem za żonę. A to Lizander! To on, mości książę, podstępnym czarem uwiódł moje dziecko. Ty, ty, Lizandrze, szeptałeś jej wiersze i zamieniałeś czułe podarunki, tyś księżycowe śpiewał serenady kłamliwym głosem o kłamstwach miłości - i tak podbiłeś młodą wyobraźnię pierścionkiem, wiankiem, łakotką, błyskotką albo manelą uwitą z twych włosów; wszystko to zwiodło serce nieporadne. Tyś się chytrością wkradł do córki serca i przemieniłeś posłuch mnie należny w niewdzięczny upór. Posłuchaj mnie, książę, jeżeli ona zaraz tu przed tobą Demetriuszowi nie przyrzeknie ręki, ja powołuję się na prawo Aten, tak jak jest moją i do mnie należy. Albo zostanie żoną Demetriusza, lub na śmierć pójdzie stosownie do prawa, które wypadki takie przewiduje. TEZEUSZ A ty cóż powiesz, Hermio? Pomyśl, piękna, że twoim bogiem winien być twój ojciec, to on urodę dał ci. Tak, istotnie, dla niego jesteś jakby formą z wosku, na którym on odcisnął kształt i może tę formę zniszczyć lub życiu zostawić. Demetriusz zresztą jest dzielnym człowiekiem. HERMIA Lizander również. TEZEUSZ Nie, tylko pozornie, bo tutaj słowo ojca ustanawia, że to Demetriusz jest dzielny prawdziwie. HERMIA Szkoda, że ojciec nie ma moich oczu! TEZEUSZ Jego oczami tyś powinna patrzeć. HERMIA O przebaczenie błagam waszą miłość, ja nie wiem, jaka siła mnie ośmiela, że tak narażam tutaj moją skromność i przed obliczem waszym praw mych bronię; ale zaklinam cię, byś mi powiedział, jaka mnie kara czeka w tym wypadku, gdy się nie zgodzę wyjść za Demetriusza. TEZEUSZ Będziesz musiała umrzeć, Hermio, albo na zawsze wyrzec się widoku mężczyzn. Więc, piękna Hermio, zbadaj swe pragnienia, szkoda młodości i szkoda krwi twojej, bo kiedy woli ojca się nie poddasz, trzeba ci będzie habit mniszki włożyć, w ciemnym klasztorze zamknąć się na wieki i wieść jałowe życie zakonnicy, co śpiewa hymny do mdłego księżyca. Trzykroć szczęśliwe panny bogobojne, które w panieństwie swoim pielgrzymują, ale szczęśliwsza jest zerwana róża niż ta, co więdnąc na cierniu dziewiczym, żyje przez chwilę, by umrzeć w świętości. HERMIA Właśnie tak pragnę żyć i tak umierać, niźli dziewictwo oddać w jarzmo męża, którego serce moje nie uznaje. TEZEUSZ A więc się namyśl. I z nowym księżycem, który pieczęcią będzie mego ślubu i węzłem mojej wieczystej miłości - w tym dniu, o Hermio, gotuj się do śmierci za pogwałcenie woli ojca twego lub Demetriusza wybierz, jak on pragnie, bądź na ołtarzu Diany złóż przysięgę na los samotny, czysty i surowy. DEMETRIUSZ Hermio, ulegnij. A zaś ty, Lizandrze, szalone chęci poddaj moim prawom. LIZANDER Tyś podbił serce ojca, Demetriuszu, więc się z nim ożeń, a mnie zostaw Hermię. EGEUSZ Jaki dowcipny! Pewnie, że Demetriusz cieszy się moją miłością wzajemną, a skoro Hermia jest moją własnością, ja prawa do niej przelewam na niego. LIZANDER A jam, mój panie, od niego nie gorszy i nie biedniejszy, a bogatszy w miłość i wszystko w życiu dobrze mi się składa, jeśli nie lepiej niż Demetriuszowi, a ponad wszystko tym chełpić się mogę, że piękna Hermia kocha mnie naprawdę. Więc czemuż nie mam praw moich dochodzić? Demetriusz zresztą, to mu powiem w oczy, uwodził córkę Nedara Helenę i tak jej w głowie zawrócił, że biedna szaleje za nim aż do bałwochwalstwa, za nim, bezwstydnym, niestałym kochankiem. TEZEUSZ Przyznaję, nieraz już o tym słyszałem i nieraz chciałem mówić z Demetriuszem, lecz mając tyle własnych spraw na głowie, ot, zapomniałem o tym. Demetriuszu, chodź, Egeuszu, chodźcie obaj ze mną, na osobności was pouczyć pragnę. Natomiast tobie, piękna Hermio, radzę zgodzić namiętność twoją z ojca wolą, by nie skazało cię ateńskie prawo (którego zmiękczyć nie jesteśmy w stanie) na śmierć lub śluby klasztornego życia. Pójdź, Hipolito. Rozchmurz swoje czoło. Demetriusz z Egeuszem. śpieszcie za mną. Muszę was użyć dziś do pewnej sprawy tyczącej mego ślubu i was samych. EGEUSZ Pokornie, książę, idziemy za tobą. Wychodzą Tezeusz, Hipolita, Egeusz, Demetriusz i orszak. LIZANDER Cóż ci to, miła? Twarz twoja pobladła. Czemu tak szybko róże zwiędły na niej? HERMIA Bo różom deszczu trzeba. Ale również łez moich burza mogłaby je zrosić! LIZANDER Niestety, widać to i z ksiąg, i z gadek, że zawsze miłość, jeśli jest prawdziwa, drogę ma trudną: to stanu różnica... HERMIA Właśnie! Gdy płaskość szlachetność zaślubi! LIZANDER To innym razem lata niedobrane... HERMIA Hańba, gdy starość zwiąże się z młodością! LIZANDER To przez przyjaciół zeswatana para... HERMIA Męka, gdy miłość nie sama wybiera! LIZANDER A kiedy wreszcie miłość zwyciężyła, wojna, choroba, śmierć runęły na nią i szczęście krótko jak dźwięk krótki trwało, jak cień przelotne, kruche jak marzenie, nikłe jak w czarnej nocy błyskawica, co w jednym mgnieniu niebo z ziemią olśni i zanim człowiek zawoła: - Popatrzcie! - paszcza ciemności już pożarła światło. Tak szybko znika wszystko to, co świeci. HERMIA Dobrze. Więc jeśli dla wiernych kochanków ciężka udręka to zrządzenie losu, uczmy się znosić ją bardzo cierpliwie, bo ta udręka jest czymś pospolitym i tak w miłości zwykłym jak westchnienia, sny, łzy, tęsknoty - orszak zakochanych. LIZANDER To dobra rada. Więc słuchaj mnie, Hermio: bezdzietna moja ciotka w dożywociu ma wielkie dobra tuż pod Atenami, zaledwie w siedmiu milach poza miastem. Ciotka mnie kocha tak jak swego syna. Tam, słodka Hermio, chciałbym cię zaślubić, bo tam nieubłagane prawo Aten nas nie dosięgnie. Więc jeśli mnie kochasz, jutro wykradnij się z twojego domu i w lasku milę od miasta odległym, gdziem swego czasu spotkał cię z Heleną w dniu majowego święta, porą ranną, tam będę czekał. HERMIA O, dobry Lizandrze! Klnę się na mocny łuk Kupida oraz jego najlepszą strzałę z grotem złotym, na pani Wenus naiwne gołębie, na wszystko, co w miłości serca łączy, i na ten ogień, co zżerał Dydonę, gdy wiarołomny Eneasz odpłynął; i na przysięgi złamane przez mężczyzn częściej stokrotnie, niż sądzą kobiety, tak jak mnie widzisz, na miejsce wybrane przyjdę nazajutrz i spotkam się z tobą. LIZANDER Dotrzymaj słowa. Otóż i Helena. Wchodzi Helena. HERMIA Piękna Heleno, witaj, dokąd zdążasz? HELENA Piękną mnie zowiesz? Odwołaj to słowo, ciebie Demetriusz kocha. Tyś jest piękna, gwiazdy przewodnie oczy twoje, głos twój jak śpiew skowronka dla uszu pasterza, kiedy głóg w pączkach, a pszenica w runi. Gdyby uroda była jak zaraza, chciałabym wdziękiem twoim się zarazić; głosem twym śpiewnym, blaskiem twoich oczu i mową twoją słodką jak melodia. Gdyby świat cały był moją własnością, wszystko bym dała ci prócz Demetriusza. Oświeć mnie, naucz, jakim to sposobem w niewolę wzięłaś, Hermio, jego serce. HERMIA Często grymaszę, a jednak mnie kocha. HELENA Gdybyż mój uśmiech mógł tego dokonać! HERMIA Ja go przeklinam, on wciąż zakochany. HELENA Gdybyż modlitwy moje mogły tyle! HERMIA Ja nienawidzę go, a on mnie kocha. HELENA A ja za miłość mam tylko nienawiść. HERMIA Czyż jestem winna, że taki szalony? HELENA Twój wdzięk jest grzechem. Chciałabym tak grzeszyć. HERMIA Nie martw się: on mnie więcej nie zobaczy, jutro z Lizandrem uciekamy z miasta. O, zanim mego kochanka poznałam, całe Ateny były dla mnie rajem, a teraz wszystkie uroki daremne, niebiosa dla mnie zmieniły się w piekło. LIZANDER Tobie, Heleno, odkryjemy wszystko: jutro wieczorem, gdy księżyc się przejrzy srebrnym obliczem w tafli wód lustrzanej i płynną smugą pereł trawy zrosi, w chwili, co sprzyja kochanków ucieczkom, przez bramę Aten pragniemy się wymknąć. HERMIA I w lasku, kędy bardzo często razem pośród pierwiosnków szukałyśmy drzemki, zwierzając sobie słodkie tajemnice, tam, tam Lizander ma się spotkać ze mną; stamtąd od Aten odwrócimy oczy, żeby poszukać przyjaciół gdzie indziej. Żegnaj, kochana, módl się za nas dwoje i niech Demetriusz będzie twą radością. A ty, Lizandrze, bądź słowny. Do jutra musimy wstrzymać miłosne zapędy. LIZANDER Licz na mnie, Hermio. Hermia wychodzi. LIZANDER Bądź zdrowa, Heleno, niech ci Demetriusz wzajemnością płaci. (wychodzi) HELENA O, jak kapryśnie szczęście ludziom służy! Dla Aten jestem tak piękna jak ona, ale cóż z tego? Demetriusz mnie nie chce i nie chce uznać, co wszyscy uznają. W ten sposób, Hermii zwiedziony oczami, błądzi podobnie, jak ja myśląc o nim. Tak rzeczom lichym i nędznym użycza miłość uroku i kształty przemienia, bo miłość duszą patrzy, a nie okiem, dlatego Amor jako ślepy słynie. Ani też miłość nie bywa rozsądna, skrzydła bez oczu to pęd lekkomyślny, przeto malują miłość jako dziecko, bowiem się złudą kieruje w wyborze. I tak jak psotni chłopcy czasem kłamią, tak samo Amor lubi wiarołomstwo: zanim Demetriusz ujrzał oczy Hermii, że żyje dla mnie, przysiąg sypał gradem, lecz gdy w grad przysiąg nagle Hermia weszła, grad się rozpuścił i wysechł jak woda. Więc pójdę, powiem, że Hermia ucieka, wtedy on będzie musiał jutro nocą ścigać ją - wprawdzie za taką wiadomość, jeżeli wdzięczność kupię, to jak drogo! Ale w ten sposób rana się wybroczy, bo idącego ujrzą moje oczy. (wychodzi)

William Szekspir, Sen Nocy Letniej, przeł. Konstanty Ildefons Gałczyński, [w:] Konstanty Ildefons Gałczyński, Dzieła w pięciu tomach, T: 5, Czytelnik, Warszawa 1979, s. 23-109.

Download book PDF

Type: application/pdf

File size: 44.13 MB

William Szekspir, Akt pierwszy. Scena pierwsza, przeł. Konstanty Ildefons Gałczyński, [w:] Konstanty Ildefons Gałczyński, Dzieła w pięciu tomach, T: 5, Czytelnik, Warszawa 1979, s. 24-33.

Download a TEI XML fragment

Type: text/html

File size: 0.02 MB

Author

Shakespeare, William (1564-1616)

Uniform Polish title

Sen nocy letniej

Uniform original title

Midsummer Night's Dream

Collection title

Sen nocy letniej

Translation title

Sen nocy letniej

Year of publication

1979

Year of completion

1950-1960

Place of publication

Warszawa

Place of completion

Leśniczówka Pranie

Publisher

Czytelnik

Source of scanned image

Zbiory prywatne

Location of original

Open Source Shakespeare (OSS)

Sen nocy letniej

Uniform Polish title

Sen nocy letniej

Uniform original title

Midsummer Night's Dream

Source of scanned image

Zbiory prywatne

Translator

Gałczyński, Konstanty Ildefons (1905-1953)

Konstanty Ildefons Gałczyński (1905–1953) był poetą obdarzonym wyjątkowym wyczuciem eufonii, zdolnym kreować błyskotliwe efekty ironii, groteski i absurdu. Publikował popularne...