William Shakespeare, Akt I. Scena 1, [w:] tenże, Sen nocy letniej, przeł. Ryszard Długołecki, Arspol Sp. z o. o., Bydgoszcz 2022, s. 21-32.

<title type="main">Sen nocy letniej Sen nocy letniej William Shakespeare Autor przekładu Długołęcki, Ryszard (1933-) Arspol Sp. z o. o. Bydgoszcz
AKT I
Scena 1. (Ateny. Pałac Tezeusza.) Wchodzą: Tezeusz, Hipolita, Filostrat i inni. Tezeusz Rychły już, moja piękna Hipolito, Nasz ślub: gdy księżyc w czterech dniach szczęśliwie Dotrze w cień nowiu. – Lecz jakże marudnie Niknie, wciąż każąc czekać mym pragnieniom, Jak wdowa – matka lub macocha, ciągle Dzierżąca schedę należną synowi. Hipolita Cztery dni szybko zanurzą się w nocach, A cztery noce szybko swój czas prześnią I wtedy księżyc, wygięty na niebie W świeży łuk srebra, będzie obserwował Noc naszych godów. Tezeusz Ruszaj, Filostracie. Wznieć ducha zabaw w ateńskiej młodzieży Wraz z tą zadziorną iskrą wesołości, A smutek – wypraw tam, gdzie grzebią zmarłych. Ten blady kompan – nie na nasze święto. Filostrat wychodzi. – Zdobyłem ciebie mieczem, Hipolito, A twoją miłość – czynioną ci krzywdą, Ale poślubię cię już w innej aurze: Godnie, wystawnie, wśród radosnych zabaw. Wchodzą: Egeusz z córką Hermią, Lysander i Demetriusz. Egeusz Szczęścia życzymy ci, nasz sławny książę! Tezeusz Dzięki. – I cóż tam, drogi Egeuszu? Egeusz Przychodzę, panie, przybity strapieniem, Ze skargą przeciw mojej córce, Hermii. – Stań, Demetriuszu, tu, z przodu. – On, panie, Ma moją zgodę, aby ją poślubić. – Wystąp, Lysandrze. – On, łaskawy książę, Czarami zmamił serce mego dziecka. – Ty, ty, Lysandrze, niosłeś jej swe wiersze I wymieniałeś z nią miłosne znaki; Tyś przy księżycu śpiewał pod jej oknem Nieszczerym głosem swą nieszczerą miłość. Wkradłeś się w świat jej czułej wyobraźni – To bransoletką z włosów, to pierścionkiem, Jakąś błyskotką, słodyczami, kwiatkiem, Tym, co wrażliwą młodość tak zniewala. Podstępem skradłeś serce mojej córki, Zmieniając w twardy upór jej uległość Należną ojcu. – Stąd, łaskawy książę, Gdyby nie chciała tu, przed tobą, panie, Wyrazić zgody na ślub z Demetriuszem, Przywołam stary ateński przywilej, Że o swej córce – ojciec decyduje I wtedy dam ją w ręce Demetriusza Lub w ręce śmierci, bo w takich przypadkach Tak nasze prawo niezbicie stanowi. Tezeusz Cóż na to piękna Hermia? – Bądź rozważna. – Ojciec powinien być bogiem dla ciebie: Twórca urody twej, w którego ręku Tyś tylko formą z wosku, kształtowaną Przez niego, jest więc także w jego mocy Twój byt utrwalać albo go odmieniać. – Przecież Demetriusz jest szlachetny, godny. Hermia Lysander także. Tezeusz Ten jest też, w istocie, Lecz, gdy twój ojciec nie wspiera go, tamten Musi uznany być za godniejszego. Hermia – Ach, gdyby ojciec patrzył moim okiem… Tezeusz To ty patrz raczej okiem sądów ojca. Hermia – Błagając, panie, twego wybaczenia – Gdyż nie wiem, jaka siła mnie ośmiela, I czy przystoi to mojej skromności Bronić swych racji w tak dostojnym gronie – Proszę, bym mogła dowiedzieć się tego, Co mnie w najgorszym razie może czekać, Jeśli nie zechcę wyjść za Demetriusza. Tezeusz Będziesz posłana na śmierć albo trafisz Tam, gdzie już nigdy nie spotkasz mężczyzny. – Dlatego, Hermio, miarkuj swe pragnienia; Zważ swoją młodość i swej krwi naturę. Oceń, czy stając wbrew wyborom ojca – Potrafisz przetrwać w monastycznej szacie, W mrokach klasztoru na zawsze zamknięta – Wieść aż do końca jałowy byt mniszki, Śląc nieme pieśni w martwy chłód księżyca. – Niebo po trzykroć sławi te, co tłumią Głos krwi, by przeżyć życie w celibacie, Lecz ziemskie szczęście – żywsze w miodnej róży Niż w tej, co – więdnąc wśród cierni dziewictwa – Trwa, aby uschnąć w swoim opuszczeniu. Hermia Pierwej mi więdnąć, schnąć i w tym trwać, panie, Niż me dziewictwo dać temu mężczyźnie, Wskazuje na Demetriusza. Bo niechcianego jarzma jego władzy Nigdy nie zechce przyjąć moja dusza. Tezeusz – Masz czas namysłu do nowiu księżyca, Wieczoru, który złączy moją lubą Ze mną – wiecznymi więzami jedności, I wtedy – albo bądź gotowa umrzeć Za opór wobec woli twego ojca – Lub, zgodnie z nią, być żoną Demetriusza, Albo – ślubować przed ołtarzem Diany Wieczną ascezę w pustce samotności. Demetriusz Ustąp już, Hermio. – Ty, Lysandrze, cofnij Swe śmieszne plany przed siłą praw moich. Lysander Ty, Demetriuszu, masz miłość jej ojca, Więc z nim się ożeń; jej miłość – mnie zostaw. Egeusz Tak, ma mą miłość, prześmiewczy Lysandrze, I to, co moje, ta miłość da jemu. Hermia jest moja, więc me prawa do niej Oddaję oto w ręce Demetriusza. Lysander Jestem z nim równy, panie, urodzeniem I majętnością, przewyższam – miłością. Moje widoki na przyszłość są równe, Jeśli nie lepsze, jak te – Demetriusza, Lecz jest ważniejsze, niż te me przechwałki, To, że mnie właśnie piękna Hermia kocha. Czemu więc nie mam swoich praw dochodzić? Demetriusz – ja to wprost mu tu wygarnę – Uwodził córkę Nedara, Helenę, I tak zawładnął jej duszą, że, biedna, Żarliwie wielbi go, wprost bałwochwalczo. – Jego, pełnego wad, tak niestałego! Tezeusz Przyznam, że sporo słyszałem już o tym I zamierzałem mówić z Demetriuszem, Ale w tym gąszczu własnych spraw bieżących – To mi umknęło gdzieś. Ty, Demetriuszu, Wraz z Egeuszem, pójdźcie teraz ze mną. Mam dla was kilka słów na osobności. – Ty, piękna Hermio, zadbaj, by twe plany Stały się zgodne z wolą twego ojca Albo dosięgnie cię ateńskie prawo, Niosąc chłód śmierci lub chłód samotności, A nam kar jego łagodzić nie sposób. – Pójdź, Hipolito. – Jak się czujesz, miła? – Chodź Egeuszu. – I Demetriusz także. Muszę zatrudnić was przy pewnych sprawach Naszych zaślubin i omówić z wami Coś bezpośrednio was dotyczącego. Egeusz Idziemy w pełni służebnej ochoty! Wychodzą. Pozostają: Lysander i Hermia. Lysander Cóż to? Skąd bladość twych policzków, miła? Czy róże mogą nagle tracić kolor? Hermia Mogą, gdy brak im deszczu, lecz je łatwo Mogę zasilić – nawałą łez moich… Lysander – Tak to jest. Z tego, co dotąd czytałem, Lub z opowieści znam, prawdziwa miłość Nigdy nie mogła swobodnie rozkwitać – Albo przez różną rangę urodzenia – Hermia Ból, gdy dla niższej stanem – krew zbyt pańska… Lysander Lub niedobranie pod względem wiekowym – Hermia Gorycz, gdy ktoś już zbyt stary dla młodej… Lysander Lub przez zależność od decyzji rodzin – Hermia Piekło, gdy miłość narzuca ktoś inny… Lysander Albo – choć serca wzajem się wybrały – Zgniatał je ciężar wojny, chorób, śmierci, Czyniąc ich miłość chwilką jak dźwięk – krótką, Niby cień – zwiewną, niby sen – ulotną. – Jak z nocnej czerni piorun błyskiem ognia Dobywa nagły obraz nieba, ziemi, Ale, nim człowiek zdąży wyrzec: „Patrzcie!”, Już mrok łapczywy znów wszystko pochłania – Tak szybko to, co promienne – przemija… Hermia Gdy afekt dwojga zawsze tak mącono, To takie, widać, jego przeznaczenie. Niech więc czas próby kształci w nas cierpliwość, Bo to przeszkody tak częste w miłości: Ów natłok myśli, marzeń, pragnień, westchnień I łez, tych biednych kompanów serc bliskich. Lysander Słusznie, więc teraz – posłuchaj mnie, Hermio: Mam ciotkę, wdowę, mającą po mężu Znaczne dochody. Ona nie ma dzieci. Ma dom, leżący siedem mil od Aten. – Ja dla niej jestem jakby syn jedyny. Tam, miła Hermio, chciałbym cię poślubić. Tam już surowość ateńskiego prawa Nas nie dosięgnie. – Jeśli więc mnie kochasz, Jutro wieczorem wykradnij się z domu I w tamtym lesie o milę od miasta, Gdzie raz spotkałem ciebie i Helenę W czasie obchodów majowego święta, Będę cię czekał. Hermia Lysandrze! – Przysięgam Na pełnię mocy łuku Kupidyna, Na jego strzały najszybszej – grot złoty, Na wdzięk gołębi przy Wenus rydwanie, Na to, co wzmacnia więź dusz i kochanie, Na ogień, w którym Dydona, wciąż żywa, Patrzy, jak kłamca – Eneasz – odpływa, Na liczbę męskich przyrzeczeń złamanych, Większą niż wszystkich przez kobiety danych – Że jutro, w miejsce zgodne z twym wskazaniem, Przyjdę na pewno na nasze spotkanie. Lysander Bądź słowna. – Popatrz, Helena tu idzie. Hermia Piękna Helena! – Witaj! Dokąd spieszysz? Helena – Ty zwiesz mnie piękną? Przestań, to nie cieszy. Demetriusz kocha twoje szczęsne piękno, Gwiazdy twych oczu, mowę śpiewniej dźwięczną Niż pasterzowi – skowronkowe trele, Gdy w pączki strojny głóg, a pola – w zieleń. Och, gdyby wdzięk był zaraźliwy! – Muszę Dziś się zarazić twoim, nim stąd ruszę. Chciałabym zyskać twój głos, twoje oczy I melodyjność twoich słów uroczych. Gdyby świat mój był – tobie, na mą duszę, Dałabym cały – poza Demetriuszem, Za to, by mieć twój wygląd i poruszać Sztuką twych czarów – serce Demetriusza. Hermia Kocha mnie wciąż, choć w mej twarzy – złość stała. Helena Niech twa złość uczy mój uśmiech tak działać. Hermia Chce mi dać miłość, choć ja – jadem pryskam. Helena Och, gdybym mogła modłami ją zyskać… Hermia Im mniej go znoszę, tym bardziej lgnie do mnie. Helena Im bardziej kocham, mniej chce słyszeć o mnie. Hermia Nie z mojej winy sprawy z nim tak stoją. Helena Twą winą – piękno. – Niechby było moją… Hermia Ciesz się, bo on mnie nie zobaczy więcej. Chcemy z Lysandrem uciec stąd co prędzej. – Zanim me oczy Lysandra ujrzały, Słodkie Ateny rajem mi się zdały. – Jakież to skarby serc ma dla mnie miły, Że, zagrożone, raj w piekło zmieniły… Lysander Tobie, Heleno, wyjawimy szczerze: Jutro wieczorem, gdy księżyc dostrzeże W lustrze wód – profil swój srebrny, beznosy, Źdźbła traw przystroi w blade perły rosy, W czas tak przychylny ucieczkom par – mamy Plan, by się przekraść przez ateńskie bramy. Hermia – I w tamtym lesie, gdzie zwykłyśmy obie Na łożu z bladych pierwiosnków lec sobie, I wzajem – słodkie tajemnice zwierzać, Tam mój Lysander czekać mnie zamierza, By, porzucając obraz Aten, ruszyć – Wśród obcych szukać nowych bratnich duszy. Żegnaj, jak siostro – bliska; módl się za nas. Niech z Demetriuszem twym będzie ci dana Więź serc! – Lysandrze, pomnij: nasze oczy Znów się odnajdą jutro, o północy. Hermia wychodzi. Lysander Pomnę! – Heleno, niech cię bogi strzegą. Niech cię Demetriusz kocha, jak ty – jego. Lysander wychodzi. Helena – Że też niektórzy szczęśliwszy byt wiodą! Dla Aten jestem równa jej urodą. Lecz cóż? Demetriusz nie jest świadom tego, Chociaż to wiedzą wszyscy, oprócz niego. – Błąd, gdy w jej oczach zatracić się gotów; Błąd, gdy w nim widzę blask samych przymiotów. – Co marne, wstrętne – Miłość bez umiaru Może przemienić w godne, pełne czarów. – Okiem Miłości – namiętność. Dlatego – Skrzydlaty Amor – w opasce ślepego! Miłości nie stać też na trzeźwy osąd: To skrzydła, które w ślepy pęd unoszą. Miłość tak często porównują z dzieckiem, Bo ufnie wierzyć chce w kłamstwa zdradzieckie. Jak psotni chłopcy żartem czynią śluby, Tak kłamie w swoich ślubach Amor luby. – Zanim Demetriusz dostrzegł Hermii postać, Klął się, że ze mną chce na zawsze zostać. Gdy ten grad przysiąg ciepło Hermii poczuł, Stopniał w przelotny deszczyk, niknąc z oczu. – Dam mu znać o tym, co planują oni, A on w ten wieczór za nią w las pogoni. Jeśli mi za te wieści podziękuje, Rzeknę, że wdzięczność ta gorzko smakuje. – Pociechą będzie widok mego zbiega, Jak wte i wewte po tym lesie biega. Wychodzi.

William Shakespeare, Sen nocy letniej, przeł. Ryszard Długołecki, Arspol Sp. z o. o., Bydgoszcz 2022.

Download book PDF

Type: application/pdf

File size: 56.10 MB

William Shakespeare, Sen nocy letniej, przeł. Ryszard Długołecki, Arspol Sp. z o. o., Bydgoszcz 2022.

File access denied

Type: application/pdf

File size: 61.30 MB

William Shakespeare, Akt I. Scena 1, [w:] tenże, Sen nocy letniej, przeł. Ryszard Długołecki, Arspol Sp. z o. o., Bydgoszcz 2022, s. 21-32.

Download a TEI XML fragment

Type: text/html

File size: 0.02 MB

Author

Shakespeare, William (1564-1616)

Uniform Polish title

Sen nocy letniej

Uniform original title

Midsummer Night's Dream

Collection title

Sen nocy letniej

Translation title

Sen nocy letniej

Year of publication

2022

Year of completion

2020-2030

Place of publication

Bydgoszcz

Place of completion

Bydgoszcz

Source of scanned image

Zbiory prywatne

Location of original

Open Source Shakespeare (OSS)

Sen nocy letniej

Uniform Polish title

Sen nocy letniej

Uniform original title

Midsummer Night's Dream

Source of scanned image

Zbiory prywatne

Translator

Długołęcki, Ryszard (1933-)

Ryszard Długołęcki (ur. 1933) ukończył Akademię Medyczną w Warszawie, jest chirurgiem. Ogłosił pięć przekładów dramatów Shakespeare’a: Hamleta (2013), Makbeta (2018)...