William Shakespeare, Akt pierwszy, scena pierwsza, [w:] tenże, Sen nocy letniej, Kupiec wenecki, przeł. Stanisław Barańczak, „W drodze”, Poznań 1992, s. 29-40.

<title type="main">Sen nocy letniej Sen nocy letniej William Shakespeare Autor przekładu Barańczak, Stanisław (1946-2014) "W Drodze" Poznań
AKT PIERWSZY
Scena pierwsza Ateny. Wnętrze pałacu Tezeusza. Wchodzą Tezeusz, Hipolita, Filostrat i inni. TEZEUSZ Już wkrótce, moja piękna Hipolito, Złączy nas ślub: za cztery dni, gdy księżyc Będzie na nowiu. A jednak, jak wolno Niknie ten blady sierp! Skąpi mi szczęścia Jak owdowiała macocha, uparcie Przejadająca swoje dożywocie Ze stratą dla młodego spadkobiercy. HIPOLITA Każdy z tych czterech dni szybko utonie W nocy, a każdą z nocy skróci sen; Aż wreszcie księżyc, napięty na nowo Srebrny łuk, wyśle z nieba strzałę wieści, Że pora na nasz ślub. TEZEUSZ Idź, Filostracie, Zachęć ateńską młodzież do zabawy, Zbudź w niej żwawego ducha wesołości; A melancholię odeślij na cmentarz: Tej bladej damy na ślub nie zapraszam. Filostrat wychodzi. Do Hipolity: Walczyłem niegdyś o twe względy mieczem, Zdobyłem twoją miłość w zbrojnym starciu; Lecz w dzień wesela zamiast szczęku broni Zabrzmi dźwięk fanfar, hymnów i wiwatów. Wchodzi Egeusz i jego córka Hermia oraz Lizander i Demetriusz. EGEUSZ Przyjmij życzenia szczęścia, Tezeuszu, Nasz sławny książę! TEZEUSZ Dziękuję. I cóż tam, Mój Egeuszu — co cię tu sprowadza? EGEUSZ Przychodzę w ciężkim strapieniu — ze skargą Na własne dziecko, moją córkę Hermię. Ten oto człowiek — Demetriuszu, zbliż się — Chce ją poślubić, na co ja się zgadzam. A ten — Lizandrze, podejdź też — opętał Serce dziewczyny zgubnymi czarami. To ty, Lizandrze, tyś układał dla niej Wiersze, wymieniał z nią czułe podarki, Tyś przy księżycu śpiewał pod jej oknem Fałszywym głosem fałszywe wyznania, Mącił jej w głowie niedorosłej każdym Pierścionkiem, pudłem słodyczy, bukietem Róż, bransoletką uplecioną z włosów — Darami, które nie mogły nie wywrzeć Wpływu na młody, nieodporny umysł; I tak podstępnie skradłeś serce dziecka, Zmieniając posłuch, jaki winna ojcu, W zakamieniały upór. Krótko mówiąc, Jeżeli przed twym majestatem, książę, Hermia odrzuci rękę Demetriusza, Wtedy powołam się na dawne prawo Aten, dające ojcu pełną władzę Rozporządzania jego własną córką; I rozporządzę nią tak: jedno z dwojga, Albo wychodzi za tego szlachcica, Albo też czeka ją nieodwołalna Śmierć, przewidziana w podobnych wypadkach W naszym kodeksie praw. TEZEUSZ Cóż powiesz, Hermio? Weź pod uwagę, moje śliczne dziewczę, Że ojciec winien być dla ciebie bogiem: Bądź co bądź, on to powołał na świat Twoją urodę; on cię ukształtował Niby figurkę z wosku — w jego mocy Jest więc zachować ten kształt lub go zgnieść. Demetriusz w końcu to godny konkurent. HERMIA Lizander również. TEZEUSZ Sam w sobie — być może; Lecz w sytuacji, w której mu brakuje Poparcia ojca — wart jest mniej niż tamten. HERMIA Och, gdybyż ojciec patrzył moim wzrokiem! TEZEUSZ To twój wzrok winien patrzeć, jak on każe. HERMIA Błagam cię, książę, o łaskę. Ja sama Nie wiem, skąd mi się bierze taka śmiałość I czy wypada mnie, skromnej dziewczynie, O zrozumienie prosić twój majestat, Ale zaklinam cię, powiedz mi jasno, Co mnie w najgorszym razie może spotkać, Jeśli nie zechcę wyjść za Demetriusza? TEZEUSZ Albo dasz głowę, albo się wyrzekniesz Do końca życia towarzystwa ludzi. Spójrz więc krytycznie na swoje pragnienia, Weź pod uwagę młodość, przemyśl dobrze Uczucia: jeśli odrzucisz ojcowski Wybór — czy ścierpisz habit zakonnicy, Wieczne zamknięcie w półmroku klasztoru I dożywotni los jałowej mniszki, Która przygasłym głosem nuci hymny Do bezpłodnego, zimnego księżyca? Błogosławione te, które wbrew sercu Ruszają w taką dziewiczą pielgrzymkę; Ziemskiego szczęścia zazna jednak więcej Róża zerwana, z której płatków mamy Wonny olejek, niż taka, co więdnie Wśród cierni cnoty, żyjąc, rozkwitając I usychając w samotnej świętości. HERMIA Tak i ja wolę żyć, rozkwitnąć, uschnąć, Nim oddam swoje dziewictwo mężowi, Którego jarzma dusza nie chce znosić. TEZEUSZ Daję ci nieco czasu do namysłu. Gdy księżyc będzie na nowiu — w ten wieczór, Który przyłożyć ma pieczęć na wieczny Związek pomiędzy mną a moją miłą — Będziesz musiała wybrać: albo śmierć Za sprzeciwienie się ojcowskiej woli, Albo ślub z tym, z kim ojciec chce cię złączyć, Albo samotne i cnotliwe życie Zaprzysiężone przed ołtarzem Diany. DEMETRIUSZ Zgódź się, najdroższa Hermio. Ty, Lizandrze, Odstąp od swoich bezzasadnych roszczeń I uznaj moje prawo do jej ręki. LIZANDER Prawo? Podbiłeś serce ojca Hermii — Zostaw ją mnie, a sam się żeń z jej ojcem. EGEUSZ Śmiesz jeszcze szydzić? Owszem, moje serce Jego wybrało i jemu też odda To, co należy do mnie — moją córkę. Demetriusz posiadł wszystkie do niej prawa. LIZANDER Nie jestem przecież niżej urodzony Ani biedniejszy od niego, a Hermię Kocham goręcej. Wiedzie mi się w życiu Równie jak jemu, jeżeli nie lepiej; A ponad wszystko mogę się poszczycić Tym, że mnie kocha twoja piękna córka. Czemuż bym nie miał dochodzić swych praw? Demetriusz zresztą — w oczy mu to powiem — Umizgał się do innej: do Heleny, Której tak w głowie zawrócił, że biedna Wielbi go teraz niemal bałwochwalczo, Zwiedziona fałszem bezwstydnego zdrajcy. TEZEUSZ Wyznam, że o tym słyszałem już wcześniej I zamierzałem mówić z Demetriuszem, Ale w natłoku własnych spraw nie miałem Głowy do tego. Chodźcie obaj ze mną, Ty, Demetriuszu, i ty, Egeuszu: Mam dla was parę pouczeń na stronie. Ty, piękna Hermio, naginaj zawczasu Swoje kaprysy do ojcowskiej woli; Jeśli odmówisz, zgodnie z prawem Aten — Którego zmiękczyć nie jesteśmy w stanie — Czeka cię śmierć lub życie w celibacie. Pójdź, Hipolito. Czemu się tak chmurzysz? Wy dwaj też chodźcie. Chcę was użyć w sprawach Mających związek z weselem, a także Omówić coś, co dotyczy was samych. EGEUSZ Idziemy, książę — posłusznie i z chęcią. Wychodzą wszyscy prócz Lizandra i Hermii. LIZANDER Co z tobą, miła? Ta bladość policzków... Czy z róż tak nagle może spłynąć kolor? HERMIA Jeśli nie zrosił ich deszcz; lecz już dla nich Wzbiera ulewa w moich chmurnych oczach. LIZANDER Niestety! wiem to z ksiąg i z opowieści: Prawdziwa miłość nie zna gładkiej drogi; Przeszkodą bywa jej nierówność rodu... HERMIA Tak, trudno sercu zrównać szczyt z doliną! LIZANDER Albo różnica wieku zakochanych... HERMIA Tak, szkodzi sercu taki skok przez lata! LIZANDER Albo przez bliskich narzucony wybór... HERMIA Tak, piekłem sercu jest cudza życzliwość! LIZANDER Albo, gdy wybór zrodził się z uczucia, Wojna, choroba, śmierć staje na drodze I czyni miłość ulotną jak dźwięk, Przemijającą jak sen, nieuchwytną Jak cień, nietrwałą niczym błyskawica W smolistej nocy — gwałtowne rozdarcie Zasłon kryjących niebiosa i ziemię, Olśnienie, które, zanim człowiek zdąży Krzyknąć „Spójrz!", niknie w głodnej paszczy mroku. Tak gaśnie każda żywa jasność świata. HERMIA Jeśli kochankom nigdy się nie wiedzie, Taki jest widać dekret przeznaczenia. Okażmy zatem cierpliwość w tej próbie, Bo nie jest niczym wyjątkowym nasza Niedola — stały towarzysz miłości, Postępujący w jej orszaku razem Ze łzą, westchnieniem, marzeniem i troską. LIZANDER Słuszna doktryna. Posłuchaj więc, Hermio: Mam ciotkę, wdowę, dobrze opatrzoną Po śmierci męża, a przy tym bezdzietną. Mieszka za miastem, siedem mil od Aten; Mnie zaś traktuje, jakbym był jej własnym, Jedynym synem. Tam weźmiemy ślub, Moja najmilsza; tam nas nie dosięgnie Srogie ateńskie prawo. Jeśli kochasz, Wymknij się z domu jutro wieczór; znajdziesz Mnie w zagajniku o milę od miasta, Tam, gdzieśmy raz już z tobą i z Heleną Zeszli się rankiem na majowe święto: Tam będę czekał. HERMIA Lizandrze, przysięgam Na najmocniejszy z łuków Kupidyna, Na złoty grot najlepszej jego strzały, Na boską Wenus i jej zaprzęg biały Z gołębi, na tę nić, którą wnikliwa Igła miłości ludzkie dusze zszywa, Na stos, na którym płonęła Dydona, Widząc, jak w dali kryje mgły zasłona Odpływający okręt Eneasza, Na wszystkie słowa mężczyzn, którym nasza Słaba płeć zawsze tak naiwnie wierzy, Choć jakże często bywają nieszczerzy — Tak, na to wszystko przysięgam ci, że się Spotkamy jutro w tym podmiejskim lesie. LIZANDER Dotrzymaj słowa! Spójrz, Helena. Wchodzi Helena. HERMIA Witaj, Piękna Heleno! Stój, daj nam się cieszyć Twoją urodą. HELENA „Piękna"? Lepiej nie szydź. To tyś jest piękna; oczu twych pochodnie Demetriuszowi jak gwiazdy przewodnie Wskazują drogę; słów twych czułość świeża Oczarowuje go, tak jak pasterza Zachwyca wdzięczna melodia skowronka, Gdy w zieleń wiosny przystraja się łąka. Można się przecież zarazić chorobą; Co począć, żeby zarazić się tobą, Twoją urodą: poczuć w głębi krtani Twój głos, w źrenicy — błysk twych oczu, pani? O, gdyby moja była ziemia cała, Prócz Demetriusza wszystko bym oddała Tobie — za sekret sztuk, które cię czynią Tak absolutną jego snów władczynią! HERMIA Kocha mnie stale, choć krzywię się gniewnie. HELENA Gdybyż mój uśmiech działał równie pewnie! HERMIA Wielbi mnie, choć go przeklinam z niechęcią. HELENA Nadaj skuteczność tych klątw mym zaklęciom! HERMIA Im srożej parskam, tym on czulej wzdycha. HELENA Im czulej kocham, tym srożej odpycha! HERMIA Nie jestem winna tym jego wyczynom... HELENA To czar twój winien. Użycz go wraz z winą! HERMIA Pociesz się jednym: jutro po kryjomu Z moim Lizandrem uciekamy z domu. Demetriusz już mnie nie ujrzy. Ateny Naszemu szczęściu dostarczyły sceny, Lecz sztuka zyska zakończenie gładsze, Gdy resztę zagra się w innym teatrze. LIZANDER Heleno, cały nasz sekret ci zdradzę: Jutro wieczorem, gdy nad światem władzę Obejmie księżyc, gdy przejrzy się w wodach I w płynne perły ustroi w ogrodach Źdźbła traw, w tej porze ucieczek zdołamy Przekraść się z Hermią przez ateńskie bramy. HERMIA A w lasku, w którym, leżąc na kobiercu Bladych pierwiosnków, dawałyśmy sercu Tak często folgę, ciesząc się wzajemną Szczerością — chłopiec mój spotka się ze mną I wyruszymy w świat, smutni lecz raźni, Poszukać nowych, nieznanych przyjaźni. Żegnaj mi, zabaw towarzyszko miła: Jeżeli będziesz się za nas modliła, Niebo ci ześle miłość Demetriusza. Lizandrze, twoja niecierpliwa dusza Niech czeka jutra, gdy, okryci mrokiem, Wzrok nasycimy wzajemnym widokiem. LIZANDER Słowa dotrzymam. Hermia wychodzi. Heleno, bądź zdrowa. Oby Demetriusz, ta barania głowa, Pojął, co traci. Wychodzi. HELENA Jak niektórym sprzyja Szczęście! jak innych z daleka omija! Moja uroda w oczach całych Aten Równa się Hermii; cóż Demetriusz na ten Fakt? Nic! On nie dba o to, co świat sądzi. Wpatrzony w oczy Hermii, zgubnie błądzi, Tak jak ja błądzę, w nim widząc zalety. Rzecz najmniej godną miłości, niestety, Miłość przemienia w kształt pełen uroku. Serce snom wierzy, nie trzeźwemu oku, Stąd na obrazach Kupidyn ma skrzydła, Ale jest ślepy. Rozsądku prawidła W snach się nie liczą — rozum moc swą traci: Nie bez powodu w dziecięcej postaci Portretujemy Miłość, bo okłamać Łatwo się daje, sama skłonna łamać Przysięgi, niczym urwis przy zabawie. Proszę — Demetriusz gradem przysiąg prawie Po czubek głowy zasypał mnie biedną, Po czym starczyło z oczu Hermii jedno Ciepłe spojrzenie, a grad w krótkiej chwili Stopniał. Powtórzę mu, co zamierzyli Lizander z Hermią; gdziekolwiek się schronią, Demetriusz za nią pośpieszy z pogonią. Nie sądzę, aby tę wieść z pierwszej ręki Pokwitowało choć słowo podzięki: Lecz mi zapłaci, łotr, lepiej niż złotem Widokiem biegań swych tam i z powrotem. Wychodzi.

William Shakespeare, Sen nocy letniej, [w:] Sen nocy letniej, Kupiec wenecki, przeł. Stanisław Barańczak, „W drodze”, Poznań 1992, s. 15-137.

File access denied

Type: application/pdf

File size: 48.11 MB

William Shakespeare, Akt pierwszy, scena pierwsza, [w:] tenże, Sen nocy letniej, Kupiec wenecki, przeł. Stanisław Barańczak, „W drodze”, Poznań 1992, s. 29-40.

Download a TEI XML fragment

Type: text/html

File size: 0.02 MB

Author

Shakespeare, William (1564-1616)

Uniform Polish title

Sen nocy letniej

Uniform original title

Midsummer Night's Dream

Collection title

Sen nocy letniej

Translation title

Sen nocy letniej

Year of publication

1992

Year of completion

1990-2000

Place of publication

Poznań

Place of completion

Cambridge, MA

Publisher

"W Drodze"

Source of scanned image

Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego

Location of original

Open Source Shakespeare (OSS)

Sen nocy letniej

Uniform Polish title

Sen nocy letniej

Uniform original title

Midsummer Night's Dream

Source of scanned image

Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego

Translator

Barańczak, Stanisław (1946-2014)

Stanisław Barańczak (1946–2014) był poetą, tłumaczem i krytykiem literackim. Przełożył w latach 1990–2001 dwadzieścia pięć dramatów Shakespeare’a, jak również znaczną...