William Shakespeare, Akt pierwszy, scena pierwsza, [w:] tenże, Henryk IV, część I i II, przeł. Stanisław Barańczak, Wydawnictwo Znak, Kraków 1998, s. 189–198.

<title type="main">Henryk IV, część II Henryk IV, część II William Shakespeare Autor przekładu Barańczak, Stanisław (1946-2014) Znak Kraków
Akt pierwszy
SCENA PIERWSZA Ta sama sceneria. Wchodzi Lord Bardolph. LORD BARDOLPH Hej, jest tu jaki odźwierny? Wchodzi Odźwierny. Gdzie hrabia? ODŹWIERNY Kogo meldować, jaśnie panie? LORD BARDOLPH Powiedz Panu, że chce się z nim widzieć lord Bardolph. ODŹWIERNY Pan hrabia wyszedł na spacer do sadu. Wystarczy jaśnie panu stuknąć w furtkę - Zaraz się zjawi. Wchodzi Northumberland. LORD BARDOLPH Nie trzeba; już przyszedł. Odźwierny wychodzi. NORTHUMBERLAND Jakie nowiny, lordzie? Każdy moment Powinien teraz być ojcem działania. Dzikie to czasy; tak, walka o władzę Jest to koń, który, wykarmiony owsem, Rwie jak szalony pęta i tratuje Wszystko, co stanie mu na drodze. LORD BARDOLPH Hrabio, Przynoszę pewne wieści z placu boju. NORTHUMBERLAND Ufam, że dobre. LORD BARDOLPH Tak dobre, jak tylko Można zapragnąć. Król śmiertelnie ranny; Twemu synowi udało się zabić Księcia Henryka; obydwaj Bluntowie Zginęli z ręki Douglasa, a młody Książę John oraz Westmoreland i Stafford Uciekli. Syn twój wziął także w niewolę Tucznego wieprza z chlewni księcia Walii, Tę górę tłuszczu, sir Johna Falstaffa. O, świat nie widział tak znakomitego, Tak dzielnie wywalczonego zwycięstwa Od dni największych tryumfów Cezara! NORTHUMBERLAND Skąd masz te wieści? Ze Shrewsbury? Byłeś Tam osobiście? LORD BARDOLPH Rozmawiałem z kimś, Kto stamtąd przybył - pan to nader zacny, Z dobrego rodu; ręczył, że to prawda. NORTHUMBERLAND Widzę, że wraca Travers, mój dworzanin, Wysłany w zeszły wtorek po nowiny. Wchodzi Travers. LORD BARDOLPH Wiem, bom go spotkał i zawrócił z drogi: Nie wiezie żadnych wiarygodnych wieści Oprócz tych, które zasłyszał ode mnie. NORTHUMBERLAND I cóż, masz jakąś pomyślną wiadomość? TRAVERS Lord Bardolph mi ją powtórzył i kazał Wracać do zamku, a że miał lepszego Konia, zostawił mnie z tyłu; lecz wtedy Zrównał się ze mną pędzący galopem Szlachcic; przystanął, aby dać wytchnienie Do krwi skłutemu ostrogą koniowi, Spytał o drogę do Chester, a ja Spytałem, czy coś wie o losach bitwy. Odparł, że gwiazda buntowników zgasła I że nasz młody zapaleniec Hotspur Jest zimnym trapem. Ledwie rzekł te słowa, Znowu nachylił się nad końską grzywą I wbił ostrogi w zadyszane boki Biednego zwierza. Ruszył tak pośpiesznie, Jakby nie pędził drogą, lecz ją łykał, Pytań już nie słuchając. NORTHUMBERLAND Jak to? Powtórz! Mówił, że młody Percy padł zabity? Że ściął Hotspura mróz śmierci? Że gwiazda Rebelii zgasła? LORD BARDOLPH Posłuchaj mnie, hrabio: Jeśli twój młody syn poniósł porażkę - Klnę się na honor, oddam swą baronię Za parę łokci jedwabnego sznura. Nie mówmy nawet o tym. NORTHUMBERLAND Więc dlaczego Ten szlachcic, który dogonił Traversa, Tak szczegółowo zdał sprawę z przegranej? LORD BARDOLPH Szlachcic? Nie, musiał to być jakiś chłystek Uciekający na skradzionym koniu. Plótł, co mu ślina na język przyniosła. Spójrz, nowe wieści. Wchodzi Morton. NORTHUMBERLAND Twarz tego posłańca Jest jak otwarta tytułowa strona Tomu tragedii. Tak wygląda brzeg, Na którym odmęt wzburzony zostawił Ślady swych szturmów. Czy powracasz z pola Bitwy? MORTON Uciekam raczej z niego, hrabio: Śmierć tam przywdziała maskę tak ohydną, Że serca naszych wojsk przenika trwoga. NORTHUMBERLAND Co z moim synem i bratem? Drżysz, widzę, A twoja bladość wymowniej niż język Zdaje mi sprawę z tego, co się stało. Ktoś taki właśnie, tak samo przybity, Osłabły, z okiem zamglonym przez ból, Rozchylił niegdyś w głuchą noc zasłony Łoża Priama, by mu rzec, że pożar Strawił pół Troi, lecz król wiedział wszystko, Zanim posłaniec wykrztusił choć słowo: Ja też bez ciebie wiem, że syn mój zginął. Chcesz mi rzec:„Hotspur takich to a takich Czynów dokonał; twój brat tak a tak Walczył, a Douglas tak spisał się w boju"; Opowieściami o ich waleczności Chcesz mi nasycić chciwy pochwał słuch, Aby mnie wreszcie ogłuszyć tym jednym Westchnieniem: „Syn twój, brat, wszyscy - zginęli". MORTON Douglas nie zginął; twój brat jeszcze żyje; Syn twój natomiast... NORTHUMBERLAND Chcesz powiedzieć: poległ. Zły domysł prędko podsuwa nam słowa! Ktoś dałby wszystko, aby nie posłyszeć, Że stało się to, czego się obawiał, A spojrzy w oczy posłańca - i wie. Lecz mów, Mortonie, powiedz, że przeczucia Twojego pana są kłamstwem: radością Będzie mi taka zniewaga, a ciebie Ozłocę za to, żeś mnie nią pokrzywdził. MORTON Zbyt wielki jesteś, abym mógł ci zadać Kłam; twoje lęki zbyt zgodne są z prawdą. NORTHUMBERLAND A jednak nie mów mi, że Percy zginął. Widzę w twym oku oporne wyznanie; Potrząsasz głową, jakby prawdomówność Niebezpieczeństwem była albo grzechem. Jeśli zabity, powiedz. Nie obrazisz Nieżywych mową, która śmierć oznajmi. Grzeszy ten tylko, kto spotwarza zmarłych, Nie ten, kto mówi, że przestali żyć. Lecz ten, kto pierwszy przynosi złe wieści, Niewdzięczną pełni służbę: odtąd jego Głos będzie zawsze brzmiał jak dzwon żałobny, Który bił wtedy, gdy skonał ktoś bliski. LORD BARDOLPH Syn twój - zabity? Nie mogę uwierzyć. MORTON Smutno mi, że was przymuszam do wiary W prawdziwość zdarzeń, których sam bym wolał Nigdy nie widzieć. Lecz na własne oczy Widziałem: zlany krwią, bez tchu, osłabły, Odpierał z trudem ciosy księcia Walii, Który go, dotąd niezwyciężonego, W porywie furii powalił na ziemię; Z tej ziemi Percy nie powstał już żywy. Rozbudzał niegdyś ogniem swego ducha Zapał w najbardziej niemrawym wieśniaku Ze swych oddziałów; gdy zginął, wieść o tym Zdławiła serca w najmężniejszych śmiałkach. Stal jego męstwa nadawała ostrość Mieczowi, jakim była cała armia; Gdy stali zbrakło, został tylko tępy I ciężki ołów. A skoro rzucony Przedmiot tym szybciej leci, im jest cięższy - Nie dziw, że ciężar straty, wspomagany Przez napęd strachu, sprawił, iż żołnierze W poszukiwaniu bezpiecznej kryjówki Pędem tak szybkim umykali z pola, Jakim i strzała nie leci do celu. To wtedy wróg wziął w niewolę Worcestera, A Szkot nasz wściekły, krwi spragniony Douglas, Który swym mieczem niestrudzonym zgładził Aż trzech rycerzy w królewskim przebraniu, Odwagę stracił i uciekł haniebnie Razem z innymi; w tej ucieczce zresztą, Spadłszy ze skały, trafił do niewoli. Słowem: król odniósł zwycięstwo i wysłał Przeciwko tobie szybką ekspedycję, Którą dowodzą Westmoreland i młody Lancaster. Oto wszystkie moje wieści. NORTHUMBERLAND Znajdę czas jeszcze, by nad nimi płakać. Jest lek w truciźnie: po dobrych nowinach Pewnie bym zasłabł; złe - sił mi dodały. Jak ten nieszczęśnik, trawiony gorączką, Którego stawy, osłabłe zawiasy, Ciężaru członków dźwignąć nie są w stanie, Lecz który w nagłym ataku jak płomień Bez trudu wyrwie się z rąk pielęgniarzy - Tak moje ciało, osłabiane dotąd Bólem, lecz teraz bólem rozjątrzone, Wezbrało siłą w trójnasób. Precz, lasko! Miecz niech uchwyci dłoń okuta stalą; Precz z mego czoła, okłady! Zbyt marny Hełm stanowicie dla zbolałej głowy, W którą dziś godzą pijani zwycięstwem Władcy. Opaszcie mi czoło żelazem; Niechaj nastanie najtrudniejsza z godzin, Jaką niechętny świat potrafi zesłać Rozwścieczonemu Northumberlandowi! Niech teraz niebo ucałuje ziemię, Niech dłoń Natury nie wstrzymuje dzikiej Fali potopu! Niech wszelki ład zginie! Niech świat przestanie nareszcie być sceną, Na której konflikt rozwija się z wolna; Niech raczej jedno Kainowe serce Ma swą siedzibę w każdej ludzkiej piersi I w każdej niechaj tak samo krwi łaknie, Aby morderczy finał skończył wszystko I wtrącił zmarłych we wspólny dół mroku! LORD BARDOLPH Silne wzburzenie zaszkodzi ci, hrabio. MORTON Łącz, tak jak dotąd, honor z roztropnością; Życie każdego z twych wiernych stronników Zależy głównie od twojego zdrowia; A jeśli będziesz tak ulegać pasji, Zdrowie nie może w tobie nie podupaść. Zanim rzuciłeś rozkaz „Zebrać wojska!", Musiałeś przecież przewidzieć możliwe Wyniki wojny i obliczyć szanse, Nawet założyć, że twój własny syn Może paść w boju. A wiedziałeś przy tym, Że Hotspur lubi kroczyć nad przepaścią Po ostrzu miecza, choć z takiego mostu Stokroć jest łatwiej spaść, niż po nim przejść; Że jego ciało również można zranić, Lecz zapalczywy duch nosi go wszędzie Tam, gdzie najwięcej czyha niebezpieczeństw. A przecież rzekłeś mu „W drogę!" — i żadne Z zagrożeń, choćby najsilniej przeczute, Nie powstrzymało twych zaczepnych planów. Cóż się więc stało? cóż nam czyn zuchwały Przyniósł prócz rzeczy wliczonych w rachubę? LORD BARDOLPH Każdy z nas, których dotknęła ta strata, Gdy się wyprawiał na tak groźne morze, Wiedział, że jego szanse ujścia z życiem Nie większe są niż jeden do dziesięciu; A jednak każdy, tłumiąc myśl o zgubie A za to licząc na korzyść, wyruszył; Dzisiaj, pobici, wyruszymy znowu, Życie i mienie składając w ofierze. MORTON Tak, czas najwyższy. Dodam, że słyszałem Pewną wiadomość - to najszczersza prawda - Iż arcybiskup Yorku też wyruszył Na czele silnych oddziałów. Ten człowiek Wiąże stronników podwójną rękojmią: Twój syn, gdy ludzi podrywał do walki, Mówił do cieni, do pozorów ludzi; Słowo „rebelia" wprowadzało przedział Pomiędzy czyny ciał a treści dusz - Walczyli tedy niechętnie i z musu, Jak chory łyka lek; wspierał nas tylko Ich oręż, dusze zaś słowo „rebelia" Mroziło na wskroś niczym karpie w stawie. Biskup z rebelii robi nam religię; Znany jest jako człowiek świątobliwy, Idą więc za nim i ciałem, i duszą, A on przyciąga nowych zwolenników Zaschłą krwią króla Ryszarda, zdrapaną Z kamieni zaniku Pomfret. Swoją sprawę Wywodzi prosto z nieba, mówiąc wszystkim, Że chce w obronę wziąć ten kraj skrwawiony, Ledwie dyszący w jarzmie Bolingbroke'a; Ciągną do niego i możni, i mali. NORTHUMBERLAND Wiedziałem o tym, ale, szczerze mówiąc, Ból mi dziś całkiem wymazał rzecz z myśli. Wejdźmy; musimy wspólnie się naradzić, Jak się obronić i zemścić zarazem. Trzeba słać posłów, by szukali nowych Stronników, listy pisać w tymże celu: Przyjaciół mało, a trzeba tak wielu! Wychodzą.

William Shakespeare, Henryk IV, część I i II, przeł. Stanisław Barańczak, Wydawnictwo Znak, Kraków 1998, s. 181-358.

File access denied

Type: application/pdf

File size: 67.91 MB

William Shakespeare, Akt pierwszy, scena pierwsza, [w:] tenże, Henryk IV, część I i II, przeł. Stanisław Barańczak, Wydawnictwo Znak, Kraków 1998, s. 189–198.

Download a TEI XML fragment

Type: text/html

File size: 0.02 MB

Author

Shakespeare, William (1564-1616)

Uniform Polish title

Henryk IV, część II

Uniform original title

Henry IV, Part II

Collection title

Henryk IV, część 2

Translation title

Henryk IV, część II

Year of publication

1998

Year of completion

1990-2000

Place of publication

Kraków

Place of completion

Cambridge, MA

Publisher

Znak

Source of scanned image

Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego

Location of original

Open Source Shakespeare (OSS)

Henryk IV, część II

Uniform Polish title

Henryk IV, część 2

Uniform original title

Henry IV, Part II

Source of scanned image

Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego

Translator

Barańczak, Stanisław (1946-2014)

Stanisław Barańczak (1946–2014) był poetą, tłumaczem i krytykiem literackim. Przełożył w latach 1990–2001 dwadzieścia pięć dramatów Shakespeare’a, jak również znaczną...