William Shakespeare, Akt I. Scena I, [w:] tenże, Najwyborniejsza opowieść o kupcu weneckim wraz z niezwykłym okrucieństwem Żyda Shylocka okazanym owemu kupcowi, gdy przyszło do dokładnego odcięcia funta ciała, a także zdobycia Porcji, gdy wybór padł na jedną z trzech szkatuł, przeł. Maciej Słomczyński, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1979, s. 8-15.

<title type="main">Najwyborniejsza opowieść o kupcu weneckim wraz z niezwykłym okrucieństwem Żyda Shylocka okazanym owemu kupcowi, gdy przyszło do dokładnego odcięcia funta ciała, a także zdobycia Porcji, gdy wybór padł na jedną z trzech szkatuł Kupiec wenecki William Shakespeare Autor przekładu Słomczyński, Maciej (1920-1998) Wydawnictwo Literackie Kraków
AKT I
Scena I Wchodzą ANTONIO, SALERIO i SOLANIO. ANTONIO

Doprawdy nie wiem, skąd się wziął mój smutek; Dręczy mnie i was także, jak mówicie; Lecz jak mnie schwytał, znalazł lub napotkał, Gdzie się narodził i co nań się składa, Pojąć nie mogę. Tak bezrozumnym mnie ta smętność czyni, Że z trudem tylko poznaję sam siebie.

SALERIO Myśl twa kołysze się na oceanie, Gdzie twe okręty o wezbranych żaglach, Niby panowie i bogacze głębin, Podobne twierdzom płynącym po morzu, Z wyżyn swych patrzą na drobny lud wodny, Który się kłania im (cześć pragnąc oddać), Gdy przelatują na utkanych skrzydłach. SOLANIO Uwierz mi, panie, gdybym przedsięwzięcie Takie rozpoczął, wówczas me uczucia W dal by pognały za moją nadzieją. Trawki bym zrywał, by poznać bieg wiatru, Zerkałbym w mapy, szukając przystani, Portów i brzegów sposobnych: rzecz każda, Mogąca mojej wyprawie zaszkodzić, Smutek budziłaby. SALERIO Tak, nawet tchnienie., Którym bym zupę studził, dreszcz by niosło Na myśl o grozie nawałnicy morskiej, A widok piasku mknącego w klepsydrze Pognałby myśli ku ławicom płycizn I ku mieliznom, gdzie na piasku osiadł Mój „Andrzej", kładąc maszt niżej kadłuba, By ucałować grób swój: A czy mógłbym Wejść do kościoła i widząc kamienne Mury tej świętej budowli, nie wspomnieć O groźnych skałach, które raz dotknąwszy Kruchych burt mego okrętu, rozsypią Ładunek moich korzeni po nurcie I grzmiące wody ustroją w jedwabie Przed chwilą jeszcze tak wielkiej wartości, A oto teraz wszelkiej pozbawione? Czy rozmyślając, że tak się stać może, Nie mam pomyśleć, że mnie ta myśl smuci ? Nie zaprzeczajcie, gdyż wiem, że Antonio Smętny jest, myśląc o swoich towarach. ANTONIO Nie, nie, uwierzcie, sprawił los łaskawy, Że nie złożone są wszystkie me dobra W jednej ładowni ani w jednym miejscu; I nie włożyłem mej całej fortuny W to, co rzuciłem losom tego roku: Więc nie towary moje tak mnie smucą. SOLANIO Cóż, może jesteś zakochany? ANTONIO Wstyd, wstyd! SOLANIO Nie zakochany także? Więc powiedzmy, Że jesteś smutny, bo nie jesteś wesół, I równie łatwo śmiałbyś się i skakał, Mówiąc, żeś wesół, bo nie jesteś smutny. Na dwugłowego Janusa, Natura Tworzyła dziwnych ludzi w ciągu dziejów: Jednych przez szparki oczu zerkających I roześmianych jak głupi do sera: I innych, w których tyle wlano octu, Że choćby Nestor żart uznał za śmieszny, Oni w uśmiechu zębów nie obnażą. Wchodzą BASSANIO, LORENZO i GRATIANO. Oto szlachetny twój krewny, Bassanio, Wiedzie Gratiana z sobą i Lorenza. Żegnaj, zostaniesz tu w lepszej kompanii. SALERIO Zostałbym jeszcze, aby cię rozchmurzyć, Lecz przyjaciołom godniejszym ustąpię. ANTONIO Wysokie miejsce zajmujesz w mym sercu. Naglą cię sprawy twoje, jak pojmuję, I oto chwytasz sposobność, by odejść. SALERIO Panowie, życzę dobrego poranka. BASSANIO Dobrzy signiorzy, powiedzcie mi, kiedy Znów pośmiejemy się wspólnie? Co, kiedy? Przyjaźń w was stygnie: lecz czy tak być musi? SALERIO Znajdź wolną chwilę, będziemy jej czekać. Wychodzą Salerio i Solanio. LORENZO Panie Bassanio, znalazłeś Antonia, Więc pożegnamy was obaj; pamiętaj Jednak, że mamy wspólnie spożyć obiad. BASSANIO Z pewnością was nie zawiodę. GRATIANO Signior Antonio, widać, że marniejesz. Nazbyt wysoko ważysz sprawy świata: Traci ów, który troską je otacza, — Uwierz mi, jesteś bardzo odmieniony. ANTONIO Świat jest, Gratiano, dla mnie tylko światem: Sceną, gdzie każdy musi grać swą rolę; Moja jest smętna. GRATIANO Dajcie mi grać błazna, Niech śmiech i radość wcześnie mnie pomarszczą, A raczej wino wątrobę zagrzewa, Niżby żałosny jęk miał studzić serce. Czemu to człowiek, mając krew gorącą, Ma stać jak posąg przodka z alabastru ? Czemu na jawie ma śnić i pożółknąć Od zgryzot? Otóż, powiem ci, Antonio (Kocham cię, więc to miłość moja mówi): Istnieją ludzie o twarzach pokrytych Zgniłą bladością jak stojące stawy, Umieją oni milczeć nieustannie, Pragnąc się wydać odzianymi w mądrość, Głębię umysłu i wielką rozwagę, Jakby rzec chcieli: „Imię me Wyrocznia, Więc gdy otworzę usta, niech pies żaden Nie śmie zaszczekać". O, miły Antonio, Znam takich, których ludzie zwą mądrymi Tylko dlatego, że milczą, bo gdyby Chcieli przemówić, wówczas, pewien jestem, Słuchaczy pchnęliby ku potępieniu Za to, że bliźnich swoich zwą błaznami, -— Więcej ci powiem o tym kiedy indziej. Nie łów na wędkę melancholii kiełbi, Które widome są u błazna we łbie: — Pójdź, mój Lorenzo miły, — bądźcie zdrowi. Ciąg egzorcyzmu dalszy, po obiedzie. LORENZO Cóż, zostawiamy was więc, do obiadu. Zapewne jestem i ja niemym mędrcem, Gdyż Gratiano mówić mi nie daje. GRATIANO Jeszcze dwa lata przebądź przy mym boku, A brzmienia głosu własnego zapomnisz. ANTONIO Żegnajcie. Dla was zmienię się w gadułę. GRATIANO Słusznie; gdyż milczeć jedynie ma w pysku Wędzony ozór, leżąc na półmisku. Wychodzą Gratiano i Lorenzo. ANTONIO Jest to byle co. BASSANIO

Gratiano wypowiada nieskończenie wiele byle czego (więcej niż jakikolwiek inny człowiek w Wenecji), a przyczyny tego są zwykle podobne do dwóch ziare- nek pszenicy skrytych w dwóch korcach plew: musisz poszukiwać ich przez dzień cały, nim je odnajdziesz, a gdy będziesz je już miał, okaże się, że nie warte były poszukiwań.

ANTONIO Cóż, powiedz teraz, kim jest owa dama, Do której skrytą pielgrzymkę ślubujesz? — Miałeś mi dzisiaj opowiedzieć o niej. BASSANIO Nie jest ci obcym, Antonio, jak bardzo Nadwerężyłem mój majątek, kiedy Zacząłem z nazbyt wielką rozrzutnością Trwonić me niezbyt rozległe zasoby: Nie pragnę także wyrzekać, że muszę Dziś ograniczyć życie wielkopańskie; Troszczę się o to jedynie, by spłacić Me wielkie długi, które zaciągnąłem W młodości (nazbyt, jak widać, rozrzutnej): Antonio, tyś mi użyczył najwięcej Pieniędzy twoich i twojej miłości, I właśnie miłość twoja jest poręką, Że mogę plany ci wyjawić, których Spełnienie zdejmie ze mnie jarzmo długów. ANTONIO Błagam cię, zdradź mi je, miły Bassanio, A jeśli równie jak ty są uczciwe, Wiedz, że sakiewka moja i osoba, A także wszystko, co mam, będzie stało Otworem dla twych potrzeb i zamierzeń. BASSANIO Za czasów szkolnych, gdy zgubiłem strzałę, Puszczałem drugą, by mknęła jej śladem W tę samą stronę: śledziłem ją pilnie, Chcąc znaleźć pierwszą. Narażając obie, Często też obie znajdowałem. Mówię O tych dziecięcych pomysłach, gdyż wszystko, Co jeszcze dodam, jest podobnie czyste. Wiele ci winien jestem i (jak młodzik) Wraz z tym, co winien jestem, przepaść muszę, Jeśli nie zechcesz wysłać drugiej strzały Za ową, którą puściłeś; nie wątpię (Gdyż celu z oka nie spuszczę), że znajdę Obie te strzały, lub odniosę drugą Z wdzięcznością, jednak nie spłaciwszy pierwszej. ANTONIO Znając mnie dobrze, czas tylko marnujesz, Pragnąc mą miłość spowić w argumenty, I bez wątpienia bardziej mnie skrzywdziłeś, Nie chcąc uwierzyć w moje poświęcenie, Niż gdybyś wszystkie me dobra przetrwonił: Mów więc jedynie o tym, co, jak mniemasz, Mogę uczynić, gdyż chcę działać. Mów więc. BASSANIO W Belmont przebywa pewna piękna dama, Sierota z wianem bogatym, a także (Czego wysłowić się nie da) cnót pełna Najprzedziwniejszych — był czas, że jej oczy Słały mi wieści, choć nie rzekła słowa. Imię jej Porcja, a córce Katona, Porcji Brutusa można ją przyrównać, Wartość jej znana jest jak świat szeroki I cztery wiatry niosą z wszystkich brzegów Rój zalotników możnych; na jej skroniach Loki słoneczne lśnią jak złote runo, I to przemienia jej siedzibę Belmont W brzegi Kolchidy, gdzie wielu Jazonów Przybywa, mając nadzieję ją zdobyć. O, mój Antonio, gdybym zyskał środki, By stanąć z nimi do współzawodnictwa, Przeczucie mówi mi o takim zysku, Który z łatwością losy me odmieni. ANTONIO Wiesz, że majątek cały mam na morzu, Brak mi pieniędzy i towarów, aby Dość gotowizny zebrać, a więc ruszaj I próbuj, ile kredyt mój w Wenecji Może uczynić, — do dna go wyczerpię, Abyś przed piękną Porcją stanął w Belmont. Idź nie zwlekając i wywiedz się o tym, Skąd wziąć pieniądze (ja także się dowiem) I, bądź rewersem, bądź słowem, odpowiem. Wychodzą.

William Shakespeare, Najwyborniejsza opowieść o kupcu weneckim wraz z niezwykłym okrucieństwem Żyda Shylocka okazanym owemu kupcowi, gdy przyszło do dokładnego odcięcia funta ciała, a także zdobycia Porcji, gdy wybór padł na jedną z trzech szkatuł, przeł. Maciej Słomczyński, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1979.

File access denied

Type: application/pdf

File size: 60.82 MB

William Shakespeare, Akt I. Scena I, [w:] tenże, Najwyborniejsza opowieść o kupcu weneckim wraz z niezwykłym okrucieństwem Żyda Shylocka okazanym owemu kupcowi, gdy przyszło do dokładnego odcięcia funta ciała, a także zdobycia Porcji, gdy wybór padł na jedną z trzech szkatuł, przeł. Maciej Słomczyński, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1979, s. 8-15.

Download a TEI XML fragment

Type: text/html

File size: 0.02 MB

Author

Shakespeare, William (1564-1616)

Uniform Polish title

Kupiec wenecki

Uniform original title

Merchant of Venice

Collection title

Kupiec wenecki

Translation title

Najwyborniejsza opowieść o kupcu weneckim wraz z niezwykłym okrucieństwem Żyda Shylocka okazanym owemu kupcowi, gdy przyszło do dokładnego odcięcia funta ciała, a także zdobycia Porcji, gdy wybór padł na jedną z trzech szkatuł

Year of publication

1979

Year of completion

1970-1980

Place of publication

Kraków

Place of completion

Kraków

Source of scanned image

Zbiory prywatne

Location of original

Open Source Shakespeare (OSS)

Najwyborniejsza opowieść o kupcu weneckim wraz z niezwykłym okrucieństwem Żyda Shylocka okazanym owemu kupcowi, gdy przyszło do dokładnego odcięcia funta ciała, a także zdobycia Porcji, gdy wybór padł na jedną z trzech szkatuł

Uniform Polish title

Kupiec wenecki

Uniform original title

Merchant of Venice

Source of scanned image

Zbiory prywatne

Translator

Słomczyński, Maciej (1920-1998)

Maciej Słomczyński (1922–1998) był tłumaczem, dramaturgiem i prozaikiem, autorem literatury sensacyjnej. Jako pierwszy na świecie przełożył całość twórczości Shakespeare’a, w...