William Shakespeare, Akt pierwszy. Scena pierwsza, [w:] tenże, Romeo i Julia. Hamlet, książę duński, przeł. Jerzy Sito, Polskie Media Amer.com SA, Poznań 2002, s. 201-211.

<title type="main">Hamlet Hamlet William Shakespeare Autor przekładu Sito, Jerzy Stanisław (1934-2011) Polskie Media Amer.Com Poznań
AKT PIERWSZY
SCENA PIERWSZA Zamek w Elsynorze. Wąski taras na murach obronnych; drzwi baszty po lewej i po prawej stronie. Mroźna, gwiaździsta noc. Franczesko, strażnik zbrojny w halabardę, przechadza się tam i z powrotem. Zegar wybija północ. Za chwilę Bernardo, inny strażnik, podobnie uzbrojony, nadchodzi z zamku; zatrzymuje się, słysząc w ciemnościach kroki Franczeska. BERNARDO Kto tu? FRANCZESKO Nie, bracie. Ty mi się opowiesz. Stój! Podaj hasło! BERNARDO Niechaj żyje król. FRANCZESKO Bernardo? BERNARDO On. FRANCZESKO Przychodzisz punktualnie. Co do minuty. BERNARDO Idź już spać, Franczesko. Wybiła północ. FRANCZESKO Dzięki ci, żeś przyszedł. Cholerne zimno. W dodatku jestem jakiś... przygnębiony. BERNARDO Wartę miałeś spokojną? FRANCZESKO Nawet mysz nie pisnęła. BERNARDO No, to dobranoc. Jeżeli spotkasz Marcella i Horacego, z którymi pełnię dziś wartę, powiedz, niech się pośpieszą. Wchodzą Horacy i Marcello. FRANCZESKOnasłuchuje Zdaje się, że to oni. Stój! Kto idzie? Hasło! HORACY Wierni tej ziemi MARCELLO I poddani króla. FRANCZESKO Dobrze. Dobranoc. MARCELLO Czołem, cześć, żołnierzu. Kto cię zluzował? FRANCZESKO Bernardo. Dobranoc. Wychodzi MARCELLO Hej tam! Bernardo! BERNARDO Czy jest i Horacy? HORACY Poniekąd. BERNARDO Witaj, Horacy. Marcello. HORACY No? Czy się ten... duch dziś pokazał? BERNARDO Nic nie widziałem. MARCELLO Horacy mówi, że to przywidzenie. Nie wierzy w okropną zjawę, widzianą przez nas dwukrotnie na własne oczy. Uprosiłem go, aby przeliczył z nami każdą minutę tej nocy i jeśli zjawa raz jeszcze się zjawi, aby przemówił do niej i uwierzył. HORACY Dobrze już, dobrze. Pewnie się nie zjawi. BERNARDO Siądźmy na chwilę. Raz jeszcze wbijemy ci w uszy wszystko, cośmy widzieli wczoraj i przedwczoraj! Ty jesteś głuchy; ty nie chcesz słyszeć tego, co mówimy! HORACY Dobrze, usiądźmy. No, gadaj, Bernardo. Ja słucham. BERNARDO Ubiegłej nocy, kiedy na zachodzie ta sama gwiazda, która świeci teraz i tę część nieba oświeca co wczoraj, ja i Marcello — a wybiła pierwsza... Pojawia się Duch; od stóp do głowy ubrany jest w zbroję; w ręku trzyma buławę. MARCELLO Cicho! Nie gadaj...! Patrzcie, znów nadchodzi! BERNARDO Całkiem jak król nieboszczyk...! MARCELLO Jesteś uczony. Pomów z nim, Horacy... BERNARDO No co? Czy nie jest podobny do króla? Widzisz, Horacy?! Przyjrzyj mu się tylko... HORACY Bardzo podobny. Ogarnia mnie strach i zdumienie. BERNARDO Chce, abyś przemówił... MARCELLO Powiedz coś, Horacy... HORACY Kim jesteś, ty — który przywłaszczasz postać umarłą, świetną postać Danii, majestat Danii, dziś już pogrzebany...?! Który noc zagarniasz... mów! Na niebiosa zaklinam cię — powiedz! MARCELLO Jest obrażony. BERNARDO Popatrzcie, odchodzi! HORACY Stój! Powiedz, słyszysz?! Zaklinam cię, powiedz...! Duch znika. MARCELLO Odszedł. Nie chciał powiedzieć. BERNARDO No? Cóż ty na to?! Drżysz. Zbladłeś, Horacy...! Nie, to nie było żadne przywidzenie! Co powiesz teraz? HORACY Jak mi Bóg miły — gdyby nie świadectwo moich własnych oczu, nie uwierzyłbym... MARCELLO Powiedz, czy nie jest podobny do króla?! HORACY Jak ty do siebie. Był w tej samej zbroi, w której pokonał dumnego Norwega... Tak samo gniewny, jak kiedy druzgotał sanie Polaków zimą na jeziorze... To bardzo dziwne...! MARCELLO Przedtem tak samo! Dwa razy tak przeszedł żołnierskim krokiem obok naszej straży...! O martwej porze. HORACY Co miał na myśli — nie umiem powiedzieć. Lecz moim zdaniem, ogólnie rzecz biorąc, wszystko to zapowiada jakieś wstrząsy dla kraju... MARCELLO Dobra. Usiądźmy. Niech mi ktoś wreszcie powie, jeśli rozumie, co to wszystko znaczy? Czemu czujne i surowe straże niepokoją po nocach obywateli? Czemu produkujemy tyle armat? Czemu z zagranicy sprowadza się broń? Czemu w stoczniach harują nawet w niedzielę? Jaki jest powód tej gwałtownej pracy, która roboczą noc łączy z dniem roboczym? Niech mi to ktoś wytłumaczy... HORACY Ja ci wytłumaczę. Przynajmniej to, co się szepcze. Nasz poprzedni król, którego obraz widzieliśmy przed chwilą, został, jak wiecie, wyzwany przez Fortynbrasa, króla Norwegii; pycha szatańska pchała go do walki! Nasz mężny Hamlet — bo w tej części świata wszyscy uznają jego wielkie męstwo — zabił Norwega. Fortynbras — wraz z życiem utracił ziemie; na mocy umowy, zaopatrzonej w stosowne pieczęcie i potwierdzonej prawem heraldycznym. Ze swojej strony król nasz stawiał ziemie, które przejść miały pod berło Norwega, jeśliby Norweg pokonał Hamleta... Zresztą — na mocy tej samej umowy, która oddała nam ziemie Norwega. Otóż, panowie, syn jego, Fortynbras — człowiek gorący i pełen energii, z różnych zakątków Norwegii pozbierał rzezimieszków, bandziorów — którzy za samo tylko utrzymanie gotowi są bić się w każdej sprawie; jakkolwiek brudnej a... śmiałej. Rzecz jasna, chodzi o nas i o nasze ziemie; to, co jego ojciec stracił na mocy umowy, on — chce odebrać nam siłą! To właśnie, jak sądzę, jest powodem naszej wzmożonej czujności, naszych przygotowań i całej tej gorączkowej wrzawy w naszym kraju... BERNARDO Myślę, że tak to jest chyba... Może to i dobrze, że postać króla, który był powodem tych wszystkich wojen, przechodzi tak zbrojnie, pomimo straży... HORACY O, to jest robak, który drąży, drażni oko umysłu. Kiedy Rzym był wielki, u szczytu sławy — na krótko przed upadkiem boskiego Juliusza — otworzyły się groby, umarli jęli krążyć po ulicach Rzymu i piszczeć, i mamrotać... Tak i tu, w tym kraju, w sposób właściwy dla naszych rodaków i zgodny z naszym klimatem północy ziemia i niebo wspólnie pokazały zapowiedź przyszłych okrutnych wydarzeń. Jak gdyby znaki, które wyprzedzają los... Gwiazdy, wlokące ogon z krwi i płomienia, groźny aspekt słońca... Jak gdyby księżyc, ta wilgotna gwiazda, pod której wpływem są głębiny morza, był chory, omal nie wygasł w zaćmieniu... Duch pojawia się znowu. Cicho! Popatrzcie! Znowu idzie tutaj! Zabiegnę mu drogę, choćby miał mnie zniszczyć...! Rozpościera ręce. Stój! Jeśli masz język, jeśli władasz głosem — przemów! Jeżeli mogę ci ulżyć choć trochę dobrym uczynkiem, który mnie nie splami — przemów! Jeżeli sercem jesteś jeszcze z nami, z ojczyzną swoją, i znasz los jej przyszły, i jeśli można go jeszcze odmienić — przemów! Jeśli za życia we wnętrznościach ziemi ukryłeś skarby i snujesz się teraz między żywymi, co, jak mówią starzy, zdarza się duchom pokutę czyniącym — przemów! Stój! Stój! Kogut pieje. Zatrzymaj go, Marcello! Przemów! MARCELLO Czy mam uderzyć halabardą? HORACY Tak, uderz, jeśli nie stanie! BERNARDO Tutaj jest! HORACY Tutaj! Duch znika. MARCELLO Zniknął. Źle zrobiliśmy. On — taki królewski... Źle zrobiliśmy, używając siły! On jak z powietrza. Nikt go nie skaleczy! A nasze ciosy są puste, jak grymas...! Zjadliwy grymas! BERNARDO Już miał przemówić, kiedy zapiał kogut... HORACY Wtedy drgnął nagle jak ktoś, kto jest winny... Ktoś, kto usłyszał straszliwe wezwanie... Słyszałem, że kogut, który jest trąbką świtania i który głosem ostrym i donośnym budzi dziennego boga — ostrzega złe duchy. Duchy błądzące w ogniu i w powietrzu, w morzu i w ziemi, na jego wołanie śpieszą na miejsca sobie wyznaczone... A że to prawda, widzieliśmy sami. MARCELLO Zniknął, gdy zapiał kogut. Niektórzy mówią, że kiedy się zbliża czas Narodzenia Pańskiego, ten ptak zaranny pieje całą noc... A wtedy żaden duch nie śmie się błąkać, żadna planeta wtedy nie uderzy, noc jest łaskawa, elfy nieszkodliwe, a wiedźmy tracą moc czynienia złego — taki to święty i łaskawy okres... HORACY Słyszałem o tym. I — poniekąd — wierzę... Ale popatrzcie! Świt, w czerwonym płaszczu, depcze już rosę wschodniego wzgórza... Czas przerwać wartę. Jeśli chodzi o mnie — radzę powiedzieć księciu Hamletowi o wszystkim, cośmy widzieli tej nocy. Pewien jestem, że duch, który dla nas jest niemy, z nim będzie mówił. Czy się zgadzacie, żeby mu powiedzieć? Tak każe miłość... To nasz obowiązek! MARCELLO Zróbmy tak. Koniecznie! Wiem, gdzie go z rana najłatwiej odnaleźć... Wychodzą.

William Shakespeare, Hamlet, książę duński, [w:] tenże, Romeo i Julia. Hamlet, przeł. Jerzy Sito, Polskie Media Amer.com SA, Poznań 2002, s. 198-414.

Pobierz PDF książki

Typ: application/pdf

Rozmiar: 104.21 MB

William Shakespeare, Hamlet, książę duński, [w:] tenże, Romeo i Julia. Hamlet, przeł. Jerzy Sito, Polskie Media Amer.com SA, Poznań 2002, s. 198-414.

Plik zabezpieczony

Typ: application/pdf

Rozmiar: 104.21 MB

William Shakespeare, Akt pierwszy. Scena pierwsza, [w:] tenże, Romeo i Julia. Hamlet, książę duński, przeł. Jerzy Sito, Polskie Media Amer.com SA, Poznań 2002, s. 201-211.

TEI XML

Typ: text/html

Rozmiar: 0.03 MB

Autor

Shakespeare, William (1564-1616)

Tytuł ujednolicony pol.

Hamlet

Tytuł ujednolicony oryg.

Hamlet

Tytuł kolekcji

Hamlet

Tytuł przekładu

Hamlet, książę duński

Rok wydania

2002

Rok powstania

1960-1970

Miejsce wydania

Poznań

Miejsce powstania

Warszawa

Źródło skanu

Zbiory prywatne

Lokalizacja oryginału

Open Source Shakespeare (OSS)

Hamlet, książę duński

Tytuł ujednolicony pol.

Hamlet

Tytuł ujednolicony oryg.

Hamlet

Źródło skanu

Zbiory prywatne

Tłumacz

Sito, Jerzy Stanisław (1934-2011)

Jerzy S. Sito (1934–2011) był poetą, dramatopisarzem i prozaikiem. Przetłumaczył jedenaście dramatów Shakespeare’a: Juliusza Cezara (1967), Hamleta (1968), Ryszarda III...