William Shakespeare, Akt I. Scena I, [w:] tenże, Wiernie spisane dzieje żywota i śmierci króla Leara i jego trzech córek, przeł. Maciej Słomczyński, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1979, s. 8–23.

<title type="main">Wiernie spisane dzieje żywota i śmierci króla Leara i jego trzech córek Król Lear William Shakespeare Autor przekładu Słomczyński, Maciej (1920-1998) Wydawnictwo Literackie Kraków
AKT I
Scena I Sala tronowa w pałacu Króla Leara. Wchodzą KENT, GLOUCESTER i EDMUND. KENT

Sądziłem, że książę Albany bliższy jest sercu króla niż książę Kornwalii.

GLOUCESTER

I nam się zawsze tak wydawało, lecz dziś przy po- dziale królestwa nie dał poznać, którego z książąt wyżej ceni; gdyż części są tak równo wyważone, że choćby badać je najwnikliwiej, nie dojdzie się, która z nich ma większą wartość.

KENT Czy to nie twój syn, hrabio? GLOUCESTER

Wychowanie jego, panie, na mnie spoczywało: a tyle razy rumieniłem się uznając go za swego, aż ogo- rzałem całkiem.

KENT Nie chwytam tego, panie. GLOUCESTER

Lecz pochwyciła to matka owego młodzieńca, a wnet zaokrągliło się jej łono i wcześniej, by rzec prawdę, znalazła syna dla swej kołyski niźli męża dla swego łoża. Czy zwęszyłeś występek?

KENT

Nie mogę pragnąć jego naprawienia, skoro przyniósł tak piękny skutek.

GLOUCESTER

Lecz mam prawego syna, o rok starszego niźli ten,, a przecież nie jest mi on droższy, choć ów tu nicpoń przybył dość bezczelnie na świat, nim posłano po niego. Lecz matkę miał piękną i wiele było miłych igraszek przy jego poczęciu, tak więc skurwysyn musi być uznany. Czy znasz tego szlachetnego pana, Edmundzie?

EDMUND Nie, panie mój. GLOUCESTER

To hrabia Kentu: miej go odtąd w pamięci jako. mego czcigodnego przyjaciela.

EDMUND Służby moje składam waszej lordowskiej mości. KENT

Muszę pokochać cię i znaleźć sposobność, by cię lepiej poznać.

EDMUND Panie, będę usilnie pragnął na to zasłużyć. GLOUCESTER

Przez lat dziewięć był poza krajem i wyjedzie po- nownie. Król nadchodzi.

Uroczysty głos trąby. Wchodzą Człowiek niosący diadem, KRÓL LEAR, KSIĄŻĘ ALBANY, KSIĄŻĘ KORNWALII, GONERYLA, REGANA, KORDELIA i Świta. LEAR

Wprowadź tu władców Francji i Burgundii, Glou- cesterze.

GLOUCESTER Tak uczynię, mój monarcho. Wychodzą Gloucester i Edmund. LEAR Tymczasem mroczny zamiar objawimy. Podajcie mapę. Wiedzcie, że królestwo Nasze na części trzy podzieliliśmy I jest pragnieniem naszym nieodmiennym, By wszystkie troski i mozoły władzy Spadły na młodsze i silniejsze barki, Gdy my, wyzbyci brzemienia, będziemy Pełznąć ku śmierci. Nasz synu z Kornwalii I nie mniej miły nam synu z Albany, Jest naszą wolą, aby w tej godzinie Obwieścić córek naszych pełne wiano I tak zapobiec już dziś wszystkim przyszłym Sporom. Panowie Francji i Burgundii, Wielcy rywale do serca najmłodszej Córki mej, długo już na dworze naszym Za sprawą serca swego przebywają I winni rychłą otrzymać odpowiedź. Powiedzcie, córy (gdy dziś się zrzekamy Potęgi naszej, krain i trosk władzy), Która, by rzec tak, najbardziej nas kocha? Abyśmy mogli tam szczodrość okazać, Gdzie przywiązanie naturę wspomaga. Ty, Gonerylo, najstarsza, mów pierwsza. GONERYLA Panie, miłuję cię bardziej, niż słowa Mogą wyrazić, a droższy mi jesteś Nad wzrok, szeroką swobodę i wolność, Nad najcenniejsze rzeczy i najrzadsze, Nie mniej niż żywot, łaska, zdrowie, piękność I honor własny, tak jak tylko może Dziecko miłować, ojciec być kochanym. Miłością, której nie umie objawić Tchnienie zbyt słabe, mowa zbyt uboga, Ponad wszelaką rzecz ciebie miłuję. KORDELIA Cóż ma Kordelia rzec? Kochać i milczeć. LEAR Włości leżących w granicach tych linii, Ich równin żyznych i borów cienistych, Rzek pełnych ryby i rozległych pastwisk Ciebie czynimy panią i na wieki Potomstwu księcia Albany i twemu Je oddajemy. Cóż rzeknie Regana, Druga z cór miłych, małżonka Kornwalii? REGANA Zechciej mnie cenić na równi z mą siostrą, Gdyż uczyniono nas z jednego kruszcu. Miłość mą trafnie umiała wyrazić, Choć nazbyt słabo: wyznaję, że jestem Wrogiem radości wszelkiej, nawet skrytej W najdroższych zmysłów zakamarkach; umiem Cieszyć się szczerze tylko twą miłością, Mój władco miły. KORDELIA Na stronie. O biedna Kordelio! Lecz nie, gdyż pewna jestem, że na szali Zaważy więcej miłość niż wymowa. LEAR Tobie i twoim potomkom zostaje Na wiekuiste dziedzictwo bogata Trzecia część mego pięknego królestwa, Nie mniej rozległa, cenna i zasobna Niźli ta, którą dano Goneryli. Teraz, radości nasza, choć ostatnia I najdrobniejsza, której miłość młodą Pragną zagarnąć współzawodniczące Winnice Francji i mleko Burgundii: Cóż powiesz, aby zyskać większy udział Niż owe, które wzięły siostry? Przemów. KORDELIA Nic, panie mój. LEAR Nic? KORDELIA Nic. LEAR Nic ci niczego nie da. Przemów znowu. KORDELIA Nieszczęsna, serca wydźwignąć nie umiem Ku moim wargom: kocham twój majestat Zgodnie z naturą, ni mniej, ani więcej. LEAR Cóż to, Kordelio! Mów przychylniej nieco, Inaczej los swój zburzysz. KORDELIA Dobry panie, Ty mnie począłeś, chowałeś, kochałeś: Ja odpłacałam ci tak, jak się godzi, Słucham cię, kocham i cześć ci oddaję. Czemu me siostry mają mężów, jeśli Ciebie jednego, jak mówią, kochają? Skoro traf zechce, że poślubię kogoś, Ten z panów, który weźmie mą przysięgę, Wraz z nią uniesie miłości połowę, Połowę starań mych i obowiązków. Nigdy w małżeństwo nie wstąpię jak siostry, By ojca kochać jedynie. LEAR Czy z serca mówisz? KORDELIA Tak, mój dobry panie. LEAR Tak młoda i tak nieczuła? KORDELIA Tak młoda, panie mój, i tak szczera. LEAR Niechaj tak będzie; twa szczerość zostanie Wianem twym, bowiem, na święty blask słońca, Na skryte święta Hekate i nocy, Na wszelkie wpływy ciał niebieskich, które Istnieć nam każą i żywot nasz kończą, Klnę się, że całą mą troskę ojcowską, Więzy rodzinne i krwi naszej jedność Odrzucam oto i odpycham ciebie Od mego serca, jak obcą, na wieki. A barbarzyński Scyta lub ów, który Potomstwo swoje pożera, by sycić Głód, będzie sercu mojemu przyjazny, Godny opieki mej i zmiłowania Na równi z tobą, ongi moją córką. KENT Monarcho dobry mój,— LEAR Zamilknij, Kencie! Nie wchodź pomiędzy smoka i gniew jego. Ją ukochałem najbardziej; wierzyłem, Że pod opieką jej znajdę wytchnienie. Precz, zejdź mi z oczu! Niechaj nie odnajdę Spokoju w grobie, jeśli nie pozbawię Jej ojcowskiego serca dziś! Wezwijcie Tu władcę Francji. Prędzej! I Burgundii! Książę Kornwalii i ty, mój Albany, Do wiana obu córek mych przyłączcie Ową część trzecią. Ta zaś niechaj pychę Zaślubi, skoro zwać ją chce szczerością. Obdarzam obu was moją potęgą, Miejscem najwyższym i całym przepychem Majestatowi należnym. Dla siebie Zatrzymać pragnę świtę stu rycerzy, Z którymi gościć będę miesiąc cały U was, kolejno. Zachowamy tylko Imię królewskie oraz dostojeństwo Z nim powiązane. Władza zaś, skarb cały I rząd nad wszystkim niech do was należą, Mili synowie: co potwierdzam dzieląc Ów diadem między was. KENT Królewski Learze, Którego czciłem, gdyż byłeś mym władcą, Umiłowałem, gdyż byłeś mi ojcem, Słuchałem ślepo, gdyż byłeś mym panem, A wspominałem w modłach jak patrona, — LEAR Łuk naciągnięty, uciekaj przed strzałą. KENT Wypuść ją raczej; niechaj rozwidlony Grot w sercu utkwi, gdyż nieokrzesanym Kent się okaże, skoro Lear oszalał. Cóż chcesz uczynić, starcze? Czyżbyś sądził, Że obowiązek oniemieje z trwogi, Gdy przed pochlebstwem kłoni się potęga? Honor iść musi w parze z otwartością Tam, gdzie majestat padł jak długi w głupstwo. Odwróć swój wyrok i zważ po namyśle, Jak masz poskromić ów ohydny pośpiech. Jeśli się mylę, życiem to opłacę. Najmłodsza córka nie najmniej cię kocha, O próżnym sercu nie świadczy głos cichy, Choć nie odbija rozgłośnego echa Próżni. LEAR Dość, Kencie, jeżeli żyć pragniesz! KENT Życie me zawsze było tylko stawką W grze, którą wiodłem przeciw twoim wrogom. Bez trwogi oddam je, gdy bezpieczeństwo Twe ma być ceną. LEAR Precz! Nie chcę cię widzieć! KENT Byś widział lepiej, Learze, daj mi zostać I być źrenicą twą. LEAR Na Apollina, — KENT Cóż, na Apollina? Królu, twych bogów wzywasz nadaremnie. LEAR O ty wasalu niewierny! Kładzie dłoń na mieczu. KSIĄŻĘTA ALBANY i KORNWALII Stój, panie! KENT Zabij lekarza, a wynagrodzenie Oddaj plugawej chorobie. Twe dary Odbierz; inaczej, póki żyję, będę Wołał, że czynisz źle. LEAR Więc słuchaj, zdrajco! Poddanym jesteś, rozkazuję: słuchaj! Ponieważ chciałeś, abyśmy łamali Przysięgi nasze, dotąd nie łamane, A butną pychą gnany, wejść pragnąłeś Między nasz wyrok i naszą potęgę, Czego ni godność nasza, ni natura Ścierpieć nie mogą, weź za to zapłatę. Pięć dni dajemy, byś się zaopatrzył W to, co osłoni cię przed wrogim światem, I niech na szósty dzień nasze królestwo Ujrzy z oddali grzbiet twój nienawistny. Jeśli się znajdzie twe wygnane ciało Dnia dziesiątego nadal w naszych włościach, Śmierć wnet napotkasz. Precz! Na Jupitera, Tego wyroku nic już nie odwróci. KENT Skoro tak rzekłeś, żegnaj mi, mój panie, Gdyż wolność mieszka tam, a tu wygnanie. Do Kordelii. Niechaj cię strzegą, panienko, bogowie Za prawość myśli i poczciwość w mowie! Do Goneryli i Regany. Niech czyn wasz sprosta przysiąg obfitości, A skutek piękny słowom o miłości. Tak się, książęta, Kent z wami rozstaje, Niosąc w kraj nowy dawne obyczaje. Wychodzi. Fanfara. Powraca GLOUCESTER z KRÓLEM FRANCJI, KSIĘCIEM BURGUNDII i Orszakiem. GLOUCESTER Panie mój, oto Francja i Burgundia, LEAR Panie Burgundii, Ciebie pierwszego zapytuję, który Z tym oto królem współzawodniczyłeś O naszą córkę. Mów, jakie najmniejsze Wiano jej musi towarzyszyć, abyś Nie ustał w twoich miłosnych zabiegach? KSIĄŻĘ BURGUNDII Wasza królewska mość, nie żądam więcej, Niż twój majestat chce jej ofiarować, Mniej dać nie pragnąc. LEAR Szlachetny Burgundzie, Tak ją ceniłem, gdyż była mi droga, Lecz dziś staniała. Panie, oto ona: Jeśli coś w owej niewielkiej postaci Lub ona cała, z dodatkiem niełaski Naszej i niczym więcej, może wzbudzić Szczerą przychylność waszej łaskawości, Oto jest, bierz ją. KSIĄŻĘ BURGUNDII Nie wiem, co mam odrzec. LEAR Czy dowiedziawszy się o jej przywarach, Braku przyjaciół, naszej nienawiści, O wianie naszej klątwy, o przysiędze, Którą od naszej krwi ją odjęliśmy, Chcesz ją odrzucić, czy wziąć? KSIĄŻĘ BURGUNDII Wybacz, królu, Lecz wybór dławią te okoliczności. LEAR Więc ją pozostaw, panie, klnę się bowiem Na moce owe, które mnie stworzyły, Że znasz jej wiano. Do Króla Francji. Ciebie, wielki królu, Nazbyt miłuję, abym się odważył Z tym cię połączyć, czego nienawidzę. Błagam, godniejszą znajdź ścieżkę miłości, Nie prowadzącą ku nędznicy, której Natura sama niemal uznać nie chce Za swoje dzieło. KRÓL FRANCJI Jest to niepojęte, Że owa, która dotąd była zawsze Oczkiem w twej głowie, przedmiotem twych [pochwał, Twej sędziwości osłodą najdroższą, Mogła popełnić nagle, w jednej chwili, Czyn tak potworny, który ogołocił Ją z tylu sukien twej łaski. Z pewnością Czyn jej występny musiał być tak wielki, Że ją w potwora przemienił, lub może Uczucie, które dla niej dawniej miałeś, W proch obróciło się. Albowiem cudu Potrzeba, aby umysł mój uwierzył W jej złość. KORDELIA Ubłagać pragnę twój majestat (Skoro mną gardzisz za brak owej gładkiej, Pokrętnej sztuki mówienia bez wiary, Gdyż zwykle czynię to, co pragnę czynić, Zanim przemówię), abyś chciał obwieścić, Że mnie nie plami złość, mord lub nikczemność, Ni czyn nieskromny, lub też krok niegodny, Który mi zabrał twą miłość i łaskę, Lecz niedostatek, który mnie wzbogaca: Brak przypochlebnych oczu i języka, Którego mieć bym nie pragnęła wcale, Choć go nie mając straciłam twą przyjaźń. LEAR Lepiej byś wcale się nie narodziła, Skoro nie chciałaś mnie bardziej ucieszyć. KRÓL FRANCJI Więc to jedynie? Owa powściągliwość, Która tak często słowem nie okrasza Swoich zamiarów? Mój panie Burgundii, Cóż rzekniesz damie tej? Miłość miłością Nie jest, zmącona innymi względami, Które są obce jej. Czy pragniesz wziąć ją? Sama jest wianem swym. KSIĄŻĘ BURGUNDII Wielki monarcho, Daj tylko wiano, które dać pragnąłeś, A oto ujmę wnet rękę Kordelii, Księżny Burgundii. LEAR Nic. Przysiągłem. Postanowiłem. KSIĄŻĘ BURGUNDII A więc żałuję, że straciwszy ojca, Musisz utracić także i małżonka. KORDELIA Niechaj ów Burgund odejdzie w pokoju! Pozór i złoto nad wszystko miłuje, Więc żoną jego nie będę. KRÓL FRANCJI Kordelio piękna, w nędzy najbogatsza, Najwyborniejsza, chociaż porzucona, Znienawidzona, a najukochańsza! Ciebie i cnoty twe oto przyjmuję, Słusznie to biorąc, czego inni nie chcą. Bogowie! Ich to chłód zadziwiający Zbudził miłości mej płomień gorący. Twa córka, królu, pozbawiona wiana, Panią jest pięknej Francji i jej pana. Żadnemu z książąt Burgundii wodnistej Nie dam bezcennej, biednej panny czystej. Pozdrów ich, choć zła sprawili ci wiele, Ból tu pożegnasz, tam czeka wesele. LEAR Twoją jest, Francjo; zabierz ją co prędzej, Gdyż naszą nie jest i nie chcemy więcej Widzieć jej lica. Opuśćcie me włości Bez błogosławieństw, łaski i miłości. Pójdź, szlachetny Burgundzie. Fanfara. Wychodzą Lear, Książę, Burgundii, Książę Kornwalii, Książę Albany, Gloucester i Orszak. KRÓL FRANCJI Pożegnaj siostry twe. KORDELIA Klejnoty ojca, Kordelia ze łzami Odchodzi od was; choć wiem, kim jesteście, Lecz siostrą będąc nie chcę wypominać Wad waszych. Ojca otoczcie miłością Tuląc do waszej piersi, tak wymownej. Lecz gdybym biedna w łaskach pozostała, Lepsze bym miejsce dla niego wybrała. Żegnam was obie. REGANA Nie ucz nas naszej powinności. GONERYLA Lepiej Uczynisz łaski zdobywając pana, Którego los ci zesłał jak jałmużnę; Gdyż tę, co mogła brakiem serca zgrzeszyć, Może podobnym bólem los ucieszyć. KORDELIA Misternie skryty podstęp czas odczyta I na jaw z hańbą wyjdzie złość ukryta. Szczęścia wam życzę! KRÓL FRANCJI Pójdź, piękna Kordelio. Wychodzą Król Francji i Kordelia. GONERYLA

Siostro, mam ci wiele do powiedzenia o tym, co dotyczy najściślej nas obu. Sądzę, że ojciec pragnie odjechać jeszcze przed zmrokiem.

REGANA

Z całą pewnością; do ciebie. Do nas przybędzie w przyszłym miesiącu.

GONERYLA

Czy dostrzegłaś, jak kapryśna jest jego starość? Nie- mało powiedziało nam to, co dziś ujrzałyśmy. Zaw- sze kochał naszą siostrę najbardziej, a jakże mylnie osądził ją dziś i odtrącił. Widać to jak na dłoni.

REGANA

Winić tu trzeba starczy brak rozsądku, ale przecież nigdy nie umiał panować nad sobą.

GONERYLA

Zawsze, nawet w najlepszych czasach, gdy cieszył się pełnym zdrowiem, był porywczy. Dziś możemy oczekiwać od jego wieku nie tylko wad, będących skutkiem dawnych nawyków, lecz i nieposkromio- nego uporu, właściwego starcom o burzliwym uspo- sobieniu.

REGANA

Musimy być przygotowane na to, że będzie nagle stawał dęba, jak w chwili wygnania Kenta.

GONERYLA

Albo jak przy rozstaniu z królem Francji. Błagam cię, działajmy wspólnie: jeśli ojciec nadal zechce władać, mając podobne usposobienie, jego odejście od rządów będzie dla nas tylko utrapieniem.

REGANA Musimy to rozważyć. GONERYLA Trzeba działać, i to niezwłocznie. Wychodzą.

William Shakespeare, Wiernie spisane dzieje żywota i śmierci króla Leara i jego trzech córek, przeł. Maciej Słomczyński, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1979.

Plik zabezpieczony

Typ: application/pdf

Rozmiar: 74.24 MB

William Shakespeare, Akt I. Scena I, [w:] tenże, Wiernie spisane dzieje żywota i śmierci króla Leara i jego trzech córek, przeł. Maciej Słomczyński, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1979, s. 8–23.

TEI XML

Typ: text/html

Rozmiar: 0.03 MB

Autor

Shakespeare, William (1564-1616)

Tytuł ujednolicony pol.

Król Lear

Tytuł ujednolicony oryg.

King Lear

Tytuł kolekcji

Król Lear

Tytuł przekładu

Wiernie spisane dzieje żywota i śmierci króla Leara i jego trzech córek

Rok wydania

1979

Rok powstania

1970-1980

Miejsce wydania

Kraków

Miejsce powstania

Kraków

Źródło skanu

Zbiory prywatne

Lokalizacja oryginału

Open Source Shakespeare (OSS)

Wiernie spisane dzieje żywota i śmierci króla Leara i jego trzech córek

Tytuł ujednolicony pol.

Król Lear

Tytuł ujednolicony oryg.

King Lear

Źródło skanu

Zbiory prywatne

Tłumacz

Słomczyński, Maciej (1920-1998)

Maciej Słomczyński (1922–1998) był tłumaczem, dramaturgiem i prozaikiem, autorem literatury sensacyjnej. Jako pierwszy na świecie przełożył całość twórczości Shakespeare’a, w...