William Shakespeare, Akt pierwszy, scena pierwsza, [w:] tenże, Król Ryszard II, przeł. Krystyna Berwińska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1988, s. 11-18.

<title type="main">Król Ryszard II Ryszard II William Shakespeare Autor przekładu Berwińska, Krystyna (1919-2016) Państwowy Instytut Wydawniczy Warszawa
AKT PIERWSZY
SCENA PIERWSZA Na zamku Windsor. Wchodzą Król Ryszard, Jan z Gandawy, dworzanie i szlachta. RYSZARD Janie z Gandawy, czcigodny Lancastrze, Czy dotrzymałeś słowa? Syn twój, Herford, Czy przybył z tobą, aby nam wyjaśnić, Czemu oskarżył o zdradę Mowbraya, Księcia Norfolku? Gdy to się stało, nie mieliśmy czasu, By rzecz rozpatrzeć. JAN Z GANDAWY Dotrzymałem słowa. RYSZARD Więc powiedz jeszcze, czyżeś go wybadał? Co powoduje nim? Nienawiść stara? Czy też w Norfolku podłą odkrył zdradę I chce powinność spełnić wobec króla? JAN Z GANDAWY O iłem zdołał dobrze go wybadać, Przyczyną nie są zadawnione waśnie, Lecz to, że przejrzał zamiary Norfolka Dla twej korony wielce niebezpieczne. RYSZARD Wezwij ich obu. Niech przed majestatem Twarzą w twarz staną. I niech mówią śmiało. Tak oskarżony, jak i oskarżyciel. Obu wysłucham. Zanadto hardzi. Furie w sercach srogie. Gniewni jak morze, gwałtowni jak ogień. Wchodzą Bolingbroke i Mowbray. BOLINGBROKE Życzę ci, królu, pełnych szczęścia dni. Długich lat życia życzę ci, mój władco. MOWBRAY Z dniem każdym niechaj rośnie twoje szczęście, Aż niebo, ziemskiej zazdroszcząc fortunie, Nieśmiertelnością ozdobi koronę. RYSZARD Dzięki, choć jeden z was jawnie mi schlebia, Czego dowodem spór, co was tu przywiódł: Obaj skarżycie się o zdradę stanu. Kuzynie Herford, mów, o co obwiniasz Księcia Norfolku, Tomasza Mowbraya? BOLINGBROKE Niechaj mi świadkiem będzie Bóg na niebie, Że przed obliczem króla mego staję Od nienawiści i prywaty — wolny! Wierny poddany, zawszć gotów walczyć W obronie bezpieczeństwa majestatu. Tomaszu Mowbray, zwracam się do ciebie! Słuchaj uważnie — bo za moje słowa Tu, na tej ziemi, odpowiadam głową, A w niebie duszę ryzykuję własną! Jesteś łajdakiem! Choć ród twój wysoki, Upadłeś nisko! Zbyt marnyś, by żyć! Im czystsze niebo bowiem, im jaśniejsze, Tym chmury na nim zdają się czarniejsze. Więc imię zdrajcy do gardła ci wpycham. Im ród wspanialszy — tym gorszy wstyd czyha. Jeśli król zwoli — nim krok zrobię wstecz, Co język wyrzekł — niech potwierdzi miecz! MOWBRAY Choć płonę cały, głos mój będzie zimny. Bo nie utarczka babska, nie obelgi Ani wrzaskliwy jazgot dwu języków Może rozsądzić spór pomiędzy nami. Śmierć winna studzić tak gorącą krew! Jednak aż tyle nie mam cierpliwości, Aby zamilknąć i nic nie powiedzieć. Wyznaję, cześć dla waszej wysokości Każe mi ściągać cugle i ostrogą Słów mych nie spinać, bo one by mogły Tak pocwałować, ażbym słowo zdrada W gardło oszczercy stokroć razy wbił! Gdybym odsunął na bok związki krwi, Kuzyna władcy gdybym w nim nie widział — W twarz bym mu plunął i rzucił wyzwanie: Zwał go oszczerczym tchórzem i łajdakiem! Gdyby chciał uciec — choć dałbym mu fory, Choćbym miał pieszo iść aż po Alp szczyty, W dzikie bezludzia, gdzie tylko stanęła Angielska stopa -— wszędzie bym go dopadł! Lecz mogę jeno broniąc mej wierności Kląć się na duszę: on nikczemnie łże! BOLINGBROKE Ty nędzny tchórzu! Rzucam rękawicę! Oto się zrzekam pokrewieństwa z władcą. Możesz nie zważać na mej krwi królewskość. To nie cześć dla mej krwi sprawia, lecz strach, Że nie chcesz walczyć. Jeśli mimo strachu, Poczucia winy masz choć tyle siły, Aby móc podnieść moją rękawicę, Schyl się! Jak każe rycerski obyczaj, Chcę stanąć przeciw tobie z mieczem w dłoni I udowodnić, żem powiedział prawdę. Choć może jeszcze niecała to prawda. MOWBRAY Przyjmuję walkę. Na ten miecz przysięgam, Co na rycerza mnie ongiś pasował — Stawię ci czoło w każdym pojedynku, W każdej rycerza godnej sławy próbie. Gdybym był zdrajcą lub walczył niegodnie, Niech padnę trupem za tak niecną zbrodnię! RYSZARD O co, kuzynie, oskarżasz Mowbraya? Okropne jakieś muszą paść zarzuty, By myśl powstała, że jest niegodziwcem. BOLINGBROKE Wszystko, co powiem — prawdą — ręczę życiem! Osiem tysięcy dukatów otrzymał Na poczet żołdu dla twoich żołnierzy I, łotr nikczemny, sumę tę haniebnie, Podle, na zdrożne cele sprzeniewierzył. Dalej oświadczam i w walce dowiodę, Tu lub gdziekolwiek po najdalsze krańce, Gdzie tylko oko Anglika spoczęło, Że wszystkie zdrady od lat osiemnastu Zbrodniczo w kraju tym ukartowane Miały swe źródło w knowaniach Mowbraya. I dalej twierdzę, i w walce dowiodę, Życie mu podłe odbierając: on Winien jest śmierci Gloucestera! Podburzył Zbyt łatwowiernych jego przeciwników, Po czym — tchórz — zdrajca — brodząc w krwi strumieniu, Niewinną duszę księcia wygnał z ciała. Ta krew, co Abla podobna ofierze, O sprawiedliwość woła i o karę. Zew tej krwi słyszę z niemych pieczar ziemi! Klnę się na chwałę, z której ród mój słynie, Wierny syn rodu: zmiażdżę go lub zginę! RYSZARD Jakże wysoko gniew jego się wzbija! Tomaszu Norfolk, co na to odpowiesz? MOWBRAY O, niech mój władca odwróci oblicze, Każe swym uszom na chwilę ogłuchnąć, Póki nie powiem łotrowi, co hańbi Twą krew królewską, że jest godzien wzgardy Boga na niebie i ludzi na ziemi! RYSZARD Oczy i uszy nasze są bezstronne. Gdyby był naszym bratem lub dziedzicem, Tak jak jest tylko mego stryja synem, Klnę się na winną memu berłu cześć, Że związek z naszą uświęconą krwią Nie może dlań być żadnym przywilejem. Stałość mej duszy nie zna stronniczości. Obaj jednakie macie u mnie prawa. Niech nie wstrzymuje cię żadna obawa. Mów! MOWBRAY Bolingbroke'u — łżesz aż z samych trzewi. Kłamstwo ci sterczy w gardle! Łżesz jak pies! Trzy części sumy w Calais otrzymanej Żołnierzom króla z miejsca wypłaciłem. Sobie część czwartą zatrzymałem, prawda, Ale za zgodą samego monarchy, Dla wyrównania zaległych rachunków Związanych z moją podróżą do Francji, Gdym po królową pojechał. Więc łżesz! Co do Gloucestera — ja go nie zabiłem. Ale z obawy, że wpadnę w niełaskę, Nie dopełniłem swoich obowiązków. Co zaś do ciebie, szlachetny Lancastrze, Czcigodny ojcze mego wroga, kiedyś Pułapkę na twe życie zastawiłem. Grzech ten mą duszę zbolałą wciąż trapi. Lecz nim ostatnio przyjąłem komunię, Wszystko wyznałem, gorąco błagając O przebaczenia łaskę waszą miłość. I mam nadzieję, że ją otrzymałem. Ten jeden grzech mój. Wszystkie inne zbrodnie Zajadłość tego łajdaka zrodziła, Tego zaprzańca, nikczemnego zdrajcy! Prawdy słów moich krwią gotowym bronić! Oto ja także ciskam rękawicę Pod nogi tego bezczelnego zdrajcy! Wierności swojej dowiodę za cenę Krwi wytoczonej z piersi nikczemnika! Błagam cię, królu, abyś bez wahania Wyznaczył miejsce oraz czas spotkania. RYSZARD Gniew was oślepia! Król żąda posłuchu! Bez krwi upustu oczyścimy żółć. Zrobię to, chociaż nie jestem lekarzem. Wściekła nienawiść zbyt głęboko rani, Trzeba zapomnieć, przebaczyć i — zgoda. Lekarze mówią, że to nie jest pora Na krwi puszczanie. A więc, drogi stryju, Niech spór się skończy tam, gdzie się zaczyna. Ja — księcia Norfolk, ty — uspokój syna. JAN Z GANDAWY Przystoi siwym włosom strzec pokoju. Zwróć rękawicę, synu, księciu Norfolk. RYSZARD Norfolk, ty także! JAN Z GANDAWY Cóż to znaczy, Harry! Masz być posłuszny, nie każ mi powtarzać. RYSZARD Zwróć rękawicę, Norfolk, nie ma rady! MOWBRAY Samego siebie rzucam do twych stóp. Rządź moim życiem — lecz ocal od hańby! Winnym ci życie, lecz sławę imienia, Co będzie żyła nawet po mej śmierci Muszę ocalić. Nie oddam jej hańbie. Jam spotwarzony. Jam do głębi duszy Zatrutą włócznią oszczerstwa przeszyty! Tej rany żaden balsam nie uleczy, Tylko krew z serca tego, który zionie Na mnie tym jadem! RYSZARD Dość! Hamuj twą wściekłość Zwróć rękawicę. Lew wilka poskromi. MOWBRAY Tak, lecz wilk owcą przez to się nie stanie. Zwrócę ją, jeśli wstyd mi zetrzesz z czoła. Imię bez skazy najdroższym jest skarbem W życiu śmiertelnych. Bez niego jest człowiek Złoconym błotem, gliną malowaną. Śmiały duch w piersi wiernej przypomina Bezcenny klejnot zamknięty w szkatule. Honor mój z życiem moim nierozdzielny. Gdy honor stracę — życie me skończone. Przeto, mój władco, zwól za honor bić się. Jam za swój honor gotów oddać życie. RYSZARD Zwróć rękawicę, kuzynie, daj przykład. BOLINGBROKE Niech mnie Bóg broni przed takim występkiem. Mam jak niepyszny stanąć przed mym ojcem? Ze strachu przed tym marnym, nędznym tchórzem Mam okryć hańbą mój wysoki ród? Nie! Zanim język obrazi mój honor, Gdy się lękliwie zacznie wycofywać, Rozpoczynając haniebne układy — Niech pierw me zęby porwą go na strzępy I niech krwawymi strzępami jęzora Plunę w oblicze hańby — w pysk Norfolka! RYSZARD Jam do rozkazów zrodzon, nie do próśb! Skoro pojednać was nie ma sposobu, Bądźcie gotowi życiem dowieść prawdy W sam dzień świętego Lamberta w Coventry. Tam niechaj miecze i włócznie rozetną Nabrzmiałe wrzody waszej nienawiści. Skoro daremny trud, by was pogodzić, Niechaj rycerska walka spór rozstrzygnie. Marszałku! Oni walczyć chcą uparcie. Przygotuj wszystko na żądnych krwi starcie. Wychodzą.

William Shakespeare, Król Ryszard II, przeł. Krystyna Berwińska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1988.

Plik zabezpieczony

Typ: application/pdf

Rozmiar: 39.38 MB

William Shakespeare, Akt pierwszy, scena pierwsza, [w:] tenże, Król Ryszard II, przeł. Krystyna Berwińska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1988, s. 11-18.

TEI XML

Typ: text/html

Rozmiar: 0.02 MB

Autor

Shakespeare, William (1564-1616)

Tytuł ujednolicony pol.

Ryszard II

Tytuł ujednolicony oryg.

Richard II

Tytuł kolekcji

Ryszard II

Tytuł przekładu

Król Ryszard II

Rok wydania

1988

Rok powstania

1980-1990

Miejsce wydania

Warszawa

Miejsce powstania

Warszawa

Źródło skanu

Zbiory prywatne

Lokalizacja oryginału

Open Source Shakespeare (OSS)

Król Ryszard II

Tytuł ujednolicony pol.

Ryszard II

Tytuł ujednolicony oryg.

Richard II

Źródło skanu

Zbiory prywatne

Tłumacz

Berwińska, Krystyna (1919-2016)

Krystyna Berwińska (1919–2016) była reżyserką teatralną, autorką scenariuszy i recenzji. Przetłumaczyła pięć dramatów Shakespeare’a; trzy z nich – Wesołe Kumoszki...