William Shakespeare, Akt pierwszy. Scena pierwsza, przeł. Krystyna Berwińska [w:] tenże, Dwanaście dramatów, t. 3, oprac. A. Staniewska, Świat Książki, Warszawa 1999, s. 9-17.

<title type="main">Otello Otello William Shakespeare Autor przekładu Berwińska, Krystyna (1919-2016) Świat Książki Warszawa
Akt pierwszy
SCENA PIERWSZA Wenecja. Ulica. Wchodzą Rodrygo i Jago. Rodrygo Ni słowa więcej! jakie to szkaradne, Że ty, Jagonie, który moją kieską Rządzisz jak własną, o wszystkim wiedziałeś! Jago Na rany Chrysta, wysłuchaj mnie wreszcie! Jeżeli raz choć mi się o tym śniło, Brzydź się mną! Rodrygo Przecież mówiłeś, że go nienawidzisz. Jago Jeśli tak nie jest, gardź mną! Osobiście Trzech możnych miasta przed nim czapkowało, Aby mnie zrobił swoim porucznikiem. I jako żywo ja znam własną cenę, Ta godność słusznie mnie się należała. Ale on, srodze zadufany w sobie, Zbył ich nadętą tyradą, straszliwie Naszpikowaną terminami wojny. I w rezultacie Odprawił moich protektorów mówiąc: „Ja już wybrałem sobie oficera." I któż to taki? Ni mniej ni więcej tylko arytmetyk Wielki, niejaki Kasjo, Florentyńczyk, Gładyszek, babiarz zaprzedany piekłu, Co nigdy w polu nie stawiał chorągwi, A o bojowym ordynku wie tyle, Co stara panna o miłości. Z książki Teorie owszem zna, lecz w tym mu równym Mistrzem senator każdy w długiej todze. Jego żołnierstwo? Ględy bez praktyki. Ale Maur właśnie jego sobie wybrał. A przecież widział mnie w bitwach na Cyprze, Na tylu ziemiach naszych i pogańskich. Aż tu ten skryba, chodzące liczydło, Mój wiatr pomyślny w swoje chwycił żagle. Słyszysz? On został jego porucznikiem! A ja - chorążym jego Czarnej Mości! Rodrygo Na Boga! Wolałbym być jego katem. Jago Cóż, nie ma rady. To przekleństwo służby. Droga awansu wiedzie przez protekcję, Przez kumoterstwo — a nie sprawiedliwe Uznanie zasług. A więc sam bądź sędzią: Czy mam rozsądny powód choćby jeden, By kochać Maura? Rodrygo To bym mu nie służył! Jago O, bądź spokojny. Dzisiaj mu służę — jutro mścić się będę. Nie każdy może być panem. Lecz także Nie każdy pan ma oddanego sługę. Wielu znam zgiętych, potulnych sługusów, Co własne więzy służalczo kochają. Podobni osłom swego pana - życie Za łyżkę strawy mizernej marnują. Gdy przyjdzie starość - idą w świat z torbami. Chłostałbym takich poczciwych bałwanów! Są inni, którzy w sercu - sobie służą, Choć gęba mówi całkiem co innego. Chociaż pozornie są oddani panom, To przy nich tyją. A kiedy już dobrze Kieskę napełnią - sobie się kłaniają. Te kute franty mają we łbie olej, I takim jestem ja. Bowiem, mój panie, To tak jest pewne, jak to, żeś Rodrygo: Nie byłbym Jago, gdybym mógł być Maurem. Służąc mu, służę sobie. Bóg mi świadkiem, Że nie z miłości ani z obowiązku, Tylko udaję tak - dla własnych celów. Bo gdyby mego serca rytm wewnętrzny Zgodny był z całym moim zachowaniem — Niechbym to serce nosił na rękawie Na żer dla kawek. Nie jestem, kim jestem. Rodrygo Jak wielkie szczęście ma ten grubowargi, Tak mu się wszystko udaje. Jago Jej ojcu Daj znać. A Maura nękaj, ścigaj. Rozgłoś Wszystko na mieście. I krewnych jej podjudź. Żyje w krainie pełnej obfitości, Więc choć muchami go dręcz. Tyle strapień Sypnij mu w radość, że choćby została Nadal radością - straci trochę barwy. Rodrygo Tu - dom jej ojca. Zaraz go zawołam. Jago Wołaj. A podnieś krzyk tak przeraźliwy, Wrzask tak okropny, jakbyś zauważył W noc ciemną pożar w ludnym mieście. Rodrygo Hej tam, Brabancjo! Hej, sinior Brabancjo! Jago Zbudź się, Brabancjo! Złodzieje! Złodzieje! Strzeż swego domu! Strzeż córki! Strzeż skarbów! Złodzieje! Złodzieje! Brabancjo ukazuje się w oknie. Brabancjo Jaka przyczyna okropnego larum? Co tu się stało? Rodrygo Sinior, czy cała twa rodzina w domu? Jago Drzwi czy zamknięte? Brabancjo Dlaczego pytacie? Jago Na rany, panie, jesteś ograbiony! Hańba! Włóż szaty! Serce ci złamali, Połowę duszy swojej utraciłeś! Ach, teraz, teraz, właśnie teraz stary Czarny tryk gwałci twą białą owieczkę! Zbudź się! Zbudź! Obudź dzwonem tych, co chrapią! Albo ten diabeł zrobi z ciebie dziadka! Obudź się! Brabancjo Czyście zmysły postradali? Rodrygo Sinior czcigodny, czy głos mój poznajesz? Brabancjo Nie. Ktoś ty? Rodrygo Sinior, imię me Rodrygo. Brabancjo Ach tak, Rodrygo. Czyżem ci nie mówił, Abyś przy moich progach nie wystawał? Że moja córka nie dla ciebie? Teraz Po jakimś nocnym obżarstwie i piciu Niepoczytalne robisz awantury. Śmiesz tu przychodzić i mącić mi spokój. Rodrygo Sinior, o sinior, sinior! Brabancjo Bądźże pewny, Mam dość energii, dość znaczenia w świecie, Byś musiał tego gorzko pożałować. Rodrygo Miejże cierpliwość... Brabancjo A cóżeś tu bajał, Że gwałt, rabunek... przecież to Wenecja. Mój dom nie w polu. Rodrygo Czcigodny Brabancjo, Ze szczerym, czystym sercem tu przychodzę. Jago

Na rany Chrysta, panie, jesteście widać z tych, co to zaparliby się Boga, gdyby diabeł kazał im się modlić. Chcemy ci się przysłużyć, a ty bierzesz nas za łotrzyków! Dobrze. Córki twojej dosiędzie berberyjski ogier. Wnuki będą cię rżeniem witać. Rumaki i dzianety będą ci krewniakami.

Brabancjo Cóż to za grubiański łotr? Jago

Jestem, panie, tym, który przyszedł ci powiedzieć, że twoja córka i nasz Maur tworzą teraz zwierzę o dwu grzbietach.

Brabancjo Jesteś łajdakiem. Jago A pan — senatorem. Brabancjo Odpowiesz za to. Ciebie znam, Rodrygo. Rodrygo Sinior, odpowiem za wszystko. Lecz błagam, Jeśli tak chciałeś, jeśli się zgodziłeś (Jak się wydaje), by twą piękną córkę, O tej wymarłej, głuchej, nocnej porze Płatny gondolier uwoził w ramiona Grube i sprośne lubieżnego Maura; Jeśli wiesz o tym, gdyś na to zezwolił, Bezczelnie krzywdzą ciebie nasze słowa. Lecz jeśli nie wiesz — sama przyzwoitość Mówi, że krzywdzisz nas swym urąganiem. Jak możesz myśleć, że ja byłbym zdolny Do takich błazeństw wobec was, o panie. Jeśliś, powtarzam, na to nie zezwolił, Ohydną zbrodnię popełniła wiążąc Swą piękność, rozum, powinność, fortunę Z dziwacznym obcym włóczęgą, przybłędą Zewsząd i znikąd. Tylko sprawdź to, panie. O proste proszę zadośćuczynienie. Jeżeli ona jest w swojej komnacie, Oddaj mnie w ręce najsurowszych sędziów Za to oszczerstwo. Brabancjo Hej, krzesajcie ogień! Dajcie mi świecę! Budźcie moich ludzi! To wydarzenie sen mi przypomniało, Lękam się, trwożę, że to będzie prawda. Światła, hej, światła! Znika z okna. Jago Żegnaj! Muszę odejść. To by nie było bezpiecznie i mądrze, Gdybym tu świadczył przeciwko Maurowi. A gdybym został - muszę. Wiedz: Wenecja, Choćby i za złe mieli te amory, Nie może sobie bez niego dać rady. Mają go wysłać na Cypr, na tę wojnę, Co się tam właśnie toczy. Jako żywo, Na jego miarę drugiego nie mają, Co by się bił tak o ich interesy. Choć nienawidzę go jak mąk piekielnych, Jednakże chwila nakazuje zatknąć Flagę ze znakiem przyjaźni. Zaprawdę, To tylko znak. - A by go pewnie znaleźć, Wiedź „Pod Łucznika" pogoń za nim. Szybko! Ja już tam będę! Szybko! Teraz żegnaj. Odchodzi. Wchodzą Brabancjo i służba z pochodniami. Brabancjo Okrutna prawda. Uciekła! Uciekła! I co mnie czeka w te dni mojej hańby? Nic - jeno gorycz. Cóż dalej, Rodrygo? Gdzieżeś ją widział? Nieszczęsna dziewczyna! Z tym Maurem, mówisz? Któż chciałby być ojcem! Skąd ty wiesz, że to ona była? Ona! Nie do pojęcia, jak mnie oszukała. Co ci mówiła? Weźcie więcej ogni! Budźcie mych krewnych! Myślisz, że ślub wzięli? Rodrygo Myślę, że wzięli. Brabancjo Nieba! Uciekła! O krwi mojej zdrado! Ojcowie, odtąd nie ufajcie słowom Waszych cór, ale patrzcie na ich czyny. Może to czary jakieś, co potrafią Opętać młodość, niewinność. Rodrygo, Czyżeś nie czytał o tym? Rodrygo Tak, czytałem. Brabancjo Wołać mi brata! Bodajś ty ją dostał. Jedni niech tędy, drudzy tamtą drogą Idą! Gdzie można pojmać ją i Maura? Rodrygo Myślę, że uda nam się ich pochwycić. Dobrą straż, sinior, weź i ze mną chodźcie. Brabancjo Prowadź. Ja pójdę do każdego domu. W niejednym przecież mogę rozkazywać. Weźcie broń! Zbudźcie nocną straż! Rodrygo - Naprzód! Odwdzięczę się za twoje trudy. Wychodzą.

William Shakespeare, Otello, przeł. Krystyna Berwińska [w:] tenże, Dwanaście dramatów, t. 3, oprac. A. Staniewska, Świat Książki, Warszawa 1999, s. 5-185.

Plik zabezpieczony

Typ: application/pdf

Rozmiar: 70.18 MB

William Shakespeare, Akt pierwszy. Scena pierwsza, przeł. Krystyna Berwińska [w:] tenże, Dwanaście dramatów, t. 3, oprac. A. Staniewska, Świat Książki, Warszawa 1999, s. 9-17.

TEI XML

Typ: text/html

Rozmiar: 0.02 MB

Autor

Shakespeare, William (1564-1616)

Tytuł ujednolicony pol.

Otello

Tytuł ujednolicony oryg.

Othello

Tytuł kolekcji

Otello

Tytuł przekładu

Otello

Rok wydania

1999

Rok powstania

1950-1960

Miejsce wydania

Warszawa

Miejsce powstania

Warszawa

Źródło skanu

Zbiory prywatne

Lokalizacja oryginału

Open Source Shakespeare (OSS)

Otello

Tytuł ujednolicony pol.

Otello

Tytuł ujednolicony oryg.

Othello

Źródło skanu

Zbiory prywatne

Tłumacz

Berwińska, Krystyna (1919-2016)

Krystyna Berwińska (1919–2016) była reżyserką teatralną, autorką scenariuszy i recenzji. Przetłumaczyła pięć dramatów Shakespeare’a; trzy z nich – Wesołe Kumoszki...