William Shakespeare, Akt pierwszy, scena pierwsza, [w:] tenże, Wszystko dobre, co się dobrze kończy, przeł. Stanisław Barańczak, Wydawnictwo Znak, Kraków 2001, s. 9-19.

<title type="main">Wszystko dobre, co się dobrze kończy Wszystko dobre, co się dobrze kończy William Shakespeare Autor przekładu Barańczak, Stanisław (1946-2014) Znak Kraków
Akt pierwszy
SCENA PIERWSZA Rossillion. Pałac hrabiowski. Wchodzą młody Bertram hrabia Rossillion, jego matka (Hrabina), Helena i Pan Lafeu, wszyscy w żałobie. HRABINA

Wydałam go na świat - teraz wysyłam go w świat. Dla mego syna to jakby nowe narodziny, ale dla mnie - nowa strata: le- dwieśmy przecież jego ojca pochowali.

BERTRAM

A ja, matko, przy rozstaniu znów opłakuję jego śmierć; muszę jednak słuchać rozkazu króla - mojego nie tylko władcy, ale te- raz także oficjalnego opiekuna.

LAFEU

W postaci króla odnajdziesz małżonka, pani, a ty, hrabio, odnaj- dziesz ojca; ktoś tak zawsze dobry dla wszystkich jak on nie może nie ogarnąć dobrocią i ciebie. Masz w sobie tyle zalet, że potraktowałby cię zacnie nawet ktoś, komu dobroci nie dostaje, a cóż dopiero monarcha, który ma jej w nadmiarze.

HRABINA Czy jest choć trochę nadziei, że król wróci do zdrowia? LAFEU

Oddalił od siebie lekarzy, pani; liczył niegdyś, że pod ich opieką poskromi Czas Nadzieją, ale przyniosło mu to tylko tyle, że z czasem stracił nawet nadzieję.

HRABINA

Ta oto młoda szlachcianka miała ojca - „miała": jakie to smutne, że można o nim mówić już tylko w czasie przeszłym! - którego umiejętności były niemal tak wielkie jak jego prawość; gdyby jej dorównywały, natura stałaby się nieśmiertelna, a śmierć z bra- ku pracy miałaby wieczne wakacje. Oby żył i mógł leczyć króla! Pewna jestem, że uśmierciłby jego chorobę.

LAFEU Jak się nazywał człowiek, o którym mówisz, pani? HRABINA

Cieszył się w swoim zawodzie wielką renomą i miał do tego pełne prawo: Gerard z Narbony.

LAFEU

Tak, był istotnie znakomitością; król całkiem niedawno mówił o nim z podziwem - zarazem opłakując jego zgon; bo też był tak uczony, że mógłby żyć do dziś, gdyby samą nauką dawało się zwalczyć śmiertelność.

BERTRAM Co jest właściwie przyczyną niemocy króla? LAFEU Złośliwy wrzód zwany fistułą. BERTRAM Pierwszy raz słyszę o takiej chorobie. LAFEU

Obyś nie musiał słyszeć o niej nigdy więcej! A więc ta młoda dama to córka Gerarda z Narbony?

HRABINA

Tak, jego jedyne dziecko, oddane mnie pod opiekę. Mam wobec niej wielkie nadzieje, odziedziczyła bowiem skłonności, którym wychowanie nadało właściwy kierunek - jak gdyby upiększając dar już sam w sobie piękny. Gdy umysłowi brak ładu - nabytych umiejętności można mu i gratulować, i współczuć: potrafią słu- żyć i dobremu, i złemu. W jej duszy natomiast nie ma tego po- mieszania: wypełniają ją same zalety, czy to wrodzone, czy na- byte.

LAFEU Twoje pochwały, pani, wyciskają jej łzy z oczu. HRABINA

W soli dziewczęcych łez treść pochwał najlepiej się przechowa. Ale skoro tylko wspomnienie o ojcu nawiedzi jej serce, tyrania smutków przepędza z jej twarzy wszelki rumieniec życia. Dosyć tego, Heleno, dosyć! Jeszcze ludzie, nie daj Boże, pomyślą, że okazujesz więcej żalu, niż go w istocie czujesz.

HELENA Nie ukrywam żalu, to prawda; ale też czuję go rzeczywiście. LAFEU

Zmarłym należy się opłakanie - w granicach rozsądku; lecz żal nadmierny jest wrogiem żywych.

HRABINA

I tym samym, żywi są wrogami żalu; nic dziwnego, że żal rychło ginie od własnego nadmiaru.

LAFEU Jak to rozumieć, pani? BERTRAM Matko, proszę cię o błogosławieństwo. HRABINA Niech ci Bóg sprzyja; przypominaj ojca Postacią, ale i postępowaniem; Niechaj o prymat walczą w twojej duszy Krew z cnotą, dobroć - ze świetnością rodu! Miłując wszystkich, ufaj nie każdemu, A krzywdy nie czyń nikomu. Wrogowi Dorównuj siłą, nie użyciem siły; Przyjacielowi nie pozwól, by odszedł - Już prędzej dziel z nim dom swojego życia. Jeśli świat zgani cię za coś - niech gani Za małomówność, nie za wielosłowie. Oby ci nieba nie skąpiły łask, Które dla ciebie wymodlę i które Ty sam zdobędziesz. Bądź zdrów. - Drogi hrabio, Mój syn, jak widzisz, w roli dworzanina Stawia dopiero pierwsze kroki; będę Wdzięczna, jeżeli wspomożesz go radą. LAFEU Jeśli w kimś serce naprawdę gorące - Dozna wszelakich dobrodziejstw od świata. HRABINA Bądź zdrów, Bertramie! Błogosław ci Boże! Wychodzi. BERTRAM

Niechaj się spełni po twojej woli wszystko, co dla mnie wyma- rzyłaś!

Do Heleny: Pocieszaj moją matkę, a twoją panią, i dbaj o nią, jak możesz.
LAFEU

Żegnam cię, piękna pani; okaż się godną następczynią swego ojca!

Bertram i Lafeu wychodzą. HELENA Ach, gdyby tylko o to mi chodziło! Choć opłakałam rzęsistymi łzami Odejście ojca, płaczę jeszcze rzewniej Z powodu tego, kto przed chwilą odszedł. Jak mam wspominać ojca? Jak wyglądał? Już nie pamiętam: moją wyobraźnię Wypełnia jedna tylko twarz - Bertrama. Jestem zgubiona - bo gdy on wyjedzie, Skończy się życie. Na jedno by wyszło, Gdybym kochała jasną gwiazdę w niebie I chciała wziąć z nią ślub: aż tak góruje Nade mną Bertram. Nie mogę się wzbić Ku sferze, w której krąży równolegle, Śledzę więc tylko blask jego promieni. Nazbyt wysoko mierzy moja miłość: Łania marząca o tym, by ją kochał Lew, za marzenia płaci rychłym zgonem. Jaką uciechą - chociaż i udręką - Było mi widzieć go o każdej porze I móc rysować na tabliczce serca Jego sokole oko, kędzierzawy Włos, łuki brwi - a serce jakże chętnie Przechowywało każdy rys i kontur Jego najdroższej twarzy! Ale teraz Nie ma go; muszę swoje bałwochwalstwo Przemienić odtąd w kult świętych relikwii. Lecz kto to? Wchodzi Parolles. Jeden z jego towarzyszy - I tylko z tego powodu go lubię, Choć wiem skądinąd, że to łgarz wierutny, Po części błazen i kompletny tchórz; Lecz te przywary są tak doskonale Skrojone, leżą na nim tak wybornie, Że łatwiej przyjąć jego strój niż nagość Stalowych kości cnoty w mroźnym wichrze. Często się widzi, jak mądrość w łachmanach Jest sługą cieplej odzianej głupoty. PAROLLES Witaj, piękna królowo! HELENA Witaj, koronowana głowo! PAROLLES Nie, do korony mi daleko. HELENA Mnie też. PAROLLES I o czymże tak rozmyślasz? O dziewictwie? HELENA

Zgadłeś. Masz w sobie coś z żołnierza - niedużo, ale zawsze - zadam ci więc pytanie. Mężczyzna to nieprzyjaciel dziewictwa: jaką barykadą je chronić?

PAROLLES Po prostu go nie wpuszczać. HELENA

Ale on ciągle szturmuje; a nasze dziewictwo, choć waleczne, w obronie łatwo słabnie. Naucz nas jakiejś żołnierskiej sztuki oporu.

PAROLLES

Nic takiego nie istnieje. Mężczyzna oblega waszą twierdzę, aż wreszcie podkopie się i dokona eksplozji.

HELENA

Boże, chroń dziewictwo przed ludźmi tak podstępnymi i tak wy- buchowymi! A czy nie ma żadnej wojskowej metody, którą by dziewice mogły wysadzać w powietrze mężczyzn?

PAROLLES

Jeśli dziewictwo już w gruzach, to przed eksplozją nie ma ob- rony; pierwszy wyłom w murach to utrata całego miasta. A zre- sztą w republice natury zachowywanie dziewictwa jest rzeczą bardzo niepolityczną. W tym wypadku ubytek jest przybytkiem; nie było dotąd na świecie dziewictwa, którego by nie poprzedza- ło jakieś rozdziewiczenie. To moneta, którą się inwestuje, aby zyskać kilkakroć więcej. Dziewictwo traci się raz, ale dzięki tej jednej utracie światu może przybyć i z dziesięć nowych dziewic; zachowywanie dziewictwa natomiast to tylko strata. Nazbyt nie- czuły to kompan. Precz z nim!

HELENA

Będę go bronić... trochę, choćbym przez to miała umrzeć dzie- wicą.

PAROLLES

Niewiele można powiedzieć na jego pochwałę; dziewictwo jest sprzeczne z porządkiem natury. Stawać w obronie dziewictwa to tyle, co oskarżać własną matkę - a to już grzech niewątpliwie ciężki. Z dziewictwem jest jak z kimś, kto się wiesza - odmawia ono przedłużenia własnego istnienia, a więc zabija samo siebie; toteż powinno się je grzebać na rozstajnych drogach, z dala od wszelkiej poświęconej ziemi, jak desperatów grzeszących prze- ciw naturze. Dziewictwo to ser, rodzący robaczki, które pożerają go do ostatniego plasterka, aż można powiedzieć, że zmarł ob- żarłszy się samym sobą. A poza tym dziewictwo jest kłótliwe, leniwe, pełne pychy i miłości własnej - tego najbardziej wyklę- tego z grzechów. Nie zachowuj go - stracisz na tym, czy chcesz, czy nie chcesz. Precz z nim! W ciągu zaledwie roku z jednej byłej dziewicy można mieć dwie nowe - niezły procent, a i sam kapitał będzie się miał całkiem nieźle! Precz z dziewictwem!

HELENA

Ale jak je stracić, abym na pytanie „dlaczego" mogła odpowie- dzieć „bo tak mi się podoba"?

PAROLLES

Pomyślmy. W tym właśnie sęk: aby tak ci się podobało, potrzeb- ny jest ktoś, kto ci się spodoba, a komu zarazem tak bardzo się nie będzie podobało, że jesteś dziewicą, iż dołoży wszelkich sił, aby ten stan rzeczy zmienić. Dziewictwo to towar, który traci połysk, kiedy zalega sklepowe półki; im dłużej go na nich trzy- mać, tym mniej jest wart. Pozbądź się go, póki są nabywcy; ko- rzystaj z tego, że popyt wciąż jeszcze trwa. Dziewictwo jest jak niemodny kapelusz podstarzałej damy dworu, suto przybrany falbanami, ale nie do włożenia, podobnie jak te brosze czy złote wykałaczki, których nikt już dziś w kapelusz nie wpina. Marsz- czyć się mogą rodzynki w cieście, ale nie twoje policzki; a dzie- wictwo, jeśli się postarzeje, przypomina zwiędłą francuską gru- szkę, która i wygląda nieapetycznie, i smakuje jak garść trocin. „Ależ to zwiędła gruszka!" „Gdy była świeża, smakowała le- piej". „No tak, ale teraz jest zwiędła". Co chcesz z nią zrobić?

HELENA Z moim dziewictwem? Na razie nic; ale... Pośród dam dworu twój pan znajdzie tysiąc Wybranek; jedna z nich będzie mu matką. Druga kochanką, trzecia przyjacielem, Inne - feniksem, wodzem, przewodniczką, Wrogiem, władczynią, doradczynią, bóstwem, Zdrajczynią, skarbem bez ceny, pokornym Zuchwalstwem, pełnym pychy poniżeniem, Fałszem harmonii, melodyjnym zgrzytem, Nieufną wiarą, rozkoszą nieszczęścia; Cały ten świat metafor-świecidełek Dostaje im się jak chrzestne imiona - A ojcem chrzestnym jest ślepy Kupidyn. Twój pan więc będzie... nie, nie wiem, co będzie. Niech mu Bóg sprzyja. Dwór to szkoła życia, A on... PAROLLES Cóż on? Mów. HELENA ...Jest kimś, komu życzę Najlepiej. Szkoda, że... PAROLLES Że co? No, mówże. HELENA Że bezcielesne są nasze życzenia; Gdyby ich można dotknąć, wyraźniejszy Byłby ich związek ze szczęśliwym skutkiem - Lecz my, istoty niżej urodzone, Pod pośledniejszą gwiazdą, potrafimy Jedynie w myślach życzyć komuś szczęścia, A nikt nie płaci wdzięcznością za myśl. Wchodzi Paź. PAŹ Monsieur Parolles, mój pan kazał powiedzieć, że czeka. PAROLLES

Żegnaj, Helenko. Będę o tobie myślał na królewskim dworze, jeśli tylko nie wylecisz mi z pamięci.

HELENA Monsieur Parolles, urodziłeś się pod łaskawą gwiazdą. PAROLLES Urodziłem się i chowałem pod wpływem Marsa. HELENA Tyle było wojen, że musiałeś się istotnie co chwilę chować. PAROLLES

Nie mówię o ukrywaniu się, ale o dorastaniu. Dorastałem w za- sięgu wpływów Marsa.

HELENA

Mars musiał się obracać w przeciwną niż zwykle stronę, bo i ty robisz wszystko na odwrót: gdzie trzeba, na przykład, atakować, tam się cofasz.

PAROLLES Jeśli się cofam, to tylko ze względów taktycznych. HELENA

Czy to te same względy, które każą uciekać, kiedy robi się nie- bezpiecznie? Ale twój charakter, to szczególne skrzyżowanie bitności i bojaźliwości, tworzy kraciasty deseń, w którym jest ci nawet do twarzy.

PAROLLES

Jestem teraz tak zajęty różnymi sprawami, że nie stać mnie na ciętą ripostę. Wrócę tu jako dworzanin doskonały, i jako taki po- staram się wpoić ci trochę nabytej ogłady - tak, abyś stała się godna rady dworaka i potrafiła ją zrozumieć. Jeśli tego nie do- cenisz, umrzesz w niewdzięczności, a przyczyną twego zgonu będzie niewiedza. Bądź zdrowa. W wolnych chwilach odmawiaj pacierze, a jeśli nie znajdziesz wolnej chwili, wspominaj chociaż przyjaciół. Znajdź sobie dobrego męża i miej z niego taki poży- tek, jak on z ciebie. To tyle, bądź zdrowa.

Wychodzi. HELENA Kto szuka leku w niebie, ten czasami Znajdzie go w sobie samym. Pod gwiazdami Jesteśmy wolni. Gdy coś nam przeszkadza, Krzyżuje plany - to nie niebios władza, Lecz nasza własna powolność niemrawa. Jakież to moce i jakie to prawa Wydały na mnie tak srogie wyroki: Na zew miłości wzlecieć pod obłoki, Skąd okiem bystrym jak oko sokole Widzi się wszystko, co zostało w dole, Prócz jednej twarzy - tej nad wszystko drogiej! Prawda, los rzuca nam kłody pod nogi: Różnica stanu i to rozłączenie... A jednak wszelkie rangi i przestrzenie Natura znosi, gdy rwą się ku sobie Serca - i łączy je. Wiem: to, co zrobię, Ludziom rozsądnym zda się nieroztropne, Lecz chcę być tam, gdzie on - i swego dopnę. Choroba króla... Plan zawieść mnie może - Lecz już nie rzucę go i nie odłożę. Wychodzi.

William Shakespeare, Wszystko dobre, co się dobrze kończy, przeł. Stanisław Barańczak, Wydawnictwo Znak, Kraków 2001.

Plik zabezpieczony

Typ: application/pdf

Rozmiar: 70.65 MB

William Shakespeare, Akt pierwszy, scena pierwsza, [w:] tenże, Wszystko dobre, co się dobrze kończy, przeł. Stanisław Barańczak, Wydawnictwo Znak, Kraków 2001, s. 9-19.

TEI XML

Typ: text/html

Rozmiar: 0.03 MB

Autor

Shakespeare, William (1564-1616)

Tytuł ujednolicony oryg.

All's Well That Ends Well

Tytuł przekładu

Wszystko dobre, co się dobrze kończy

Rok wydania

2001

Rok powstania

1990-2000

Miejsce wydania

Kraków

Miejsce powstania

Cambridge, MA

Wydawca

Znak

Źródło skanu

Biblioteka Instytutu Anglistyki UW

Lokalizacja oryginału

Open Source Shakespeare (OSS)

Wszystko dobre, co się dobrze kończy

Tytuł ujednolicony pol.

Wszystko dobre, co się dobrze kończy

Tytuł ujednolicony oryg.

All's Well That Ends Well

Źródło skanu

Biblioteka Instytutu Anglistyki UW

Tłumacz

Barańczak, Stanisław (1946-2014)

Stanisław Barańczak (1946–2014) był poetą, tłumaczem i krytykiem literackim. Przełożył w latach 1990–2001 dwadzieścia pięć dramatów Shakespeare’a, jak również znaczną...