William Shakespeare, Akt pierwszy, scena pierwsza, [w:] tenże, Burza, Zimowa opowieść, przeł. Stanisław Barańczak, „W drodze”, Poznań 1991, s. 11–14.
Dalejże, zapędź załogę do roboty! Niech się zwijają, bo
wpadniemy na mieliznę! Ruszać się, ruszać!
No, co z wami, chłopaki! Brać się do roboty, ale już! Dalej,
dalej! Ściągać górny żagiel! Uważać na gwizdek kapitana!
Wicher może sobie dąć, aż pęknie — byleśmy się trzymali
otwartego morza!
Bosmanie, wszystko w porządku? Gdzie kapitan? Trzymaj-
cie się dzielnie.
Nie słyszycie go? Siedźcie w kajutach, przez was nie mo-
żemy pracować. Pomagacie tylko burzy.
Będę spokojny, jak morze się uspokoi. Idźcie stąd! Myśli-
cie, że tytuł królewski zaimponuje tym falom? Do kajut! Ci-
cho siedzieć i nie zawadzać!
I tak nie kocham go bardziej niż siebie samego. Jesteś do-
radcą królewskim, tak? No to doradź tym żywiołom, żeby
się uciszyły — nie będziemy musieli tyrać przy linach. No,
użyj swojej władzy! Nie potrafisz, co? W takim razie po-
dziękuj Bogu za długie życie i przygotuj się w kajucie na
ostatnią godzinę, co lada chwila może wybić. Dalej, chło-
paki, zwijać się! Z drogi, powiadam!
Wielką otuchą napełnia mnie ten gbur: nie widać po nim
oznak przyszłego topielca, jako że z gęby wygląda na
kompletnego szubienicznika. Dopilnuj, Fortuno, aby go po-
wieszono! Niech przeznaczony mu stryczek stanie się naszą
liną kotwiczną, bo liny tego statku na niewiele się zdadzą.
A jeśli bosman nie stworzony na wisielca, to nasza sprawa
diabła warta.
Opuścić stengę, szybko! Niżej, jeszcze niżej! Rozpiąć grot-
żagiel pod wiatr!
Szlag by ich trafił z tymi wrzaskami! Drą się głośniej niż
burza albo niż my przy robocie.
Wy znowu tutaj? Czego wam się zachciewa? Żebyśmy
wszystko rzucili w diabły i statek poszedł na dno? Macie
ochotę się utopić?
A niechże cię zaraza! Udław się swoimi bluźnierstwami,
niegodziwy psie!
Powieś się, kundlu jeden, sukinsynu, chamie wrzaskliwy!
Mniej się boimy utonąć niż ty.
Kto jak kto, ale on nie utonie, choćby okręt był wątły jak
łupina orzecha i dziurawy jak rozkraczona dziewka — za
to ręczę.
Pod wiatr stanąć, pod wiatr! Postawcie fokżagiel! Na pełne
morze! Jak najdalej od brzegu!
Oddałbym w tej chwili tysiąc mil morza za jedną morgę
gruntu — choćby ugoru porosłego wrzosem, janowcem,
czymkolwiek. Niech się dzieje wola nieba, choć co prawda
wolałbym umrzeć suchą śmiercią.
William Shakespeare, Burza, [w:] tenże, Burza, Zimowa opowieść, przeł. Stanisław Barańczak, „W drodze”, Poznań 1991, s. 5-133.
Plik zabezpieczony
Typ: application/pdf
Rozmiar: 44.56 MB
William Shakespeare, Akt pierwszy, scena pierwsza, [w:] tenże, Burza, Zimowa opowieść, przeł. Stanisław Barańczak, „W drodze”, Poznań 1991, s. 11–14.