William Shakespeare, Akt pierwszy, scena pierwsza, [w:] tenże, Burza, Zimowa opowieść, przeł. S. Barańczak, „W drodze”, Poznań 1991, s. 137-138.
Może kiedyś, Camillo, wyślą cię do Czech w takiej samej
misji, w jakiej ja przybyłem do was u boku mego króla.
Wtedy, jak już mówiłem, ujrzysz na własne oczy, jak wiel-
kie różnice dzielą nasze Czechy i waszą Sycylię.
A chyba właśnie tego lata król Sycylii wybiera się do Czech
z rewizytą, która waszemu władcy słusznie się należy.
Jeśli z tej okazji nie dorównamy wam wystawnością przy-
jęcia, to przynajmniej nadrobimy to serdecznością; bo do-
prawdy...
Nie, słowo daję, mówię ci szczerze, co myślę. Nas nie stać
na taki przepych — na taką niezwykłą... nie, brak mi słów
po prostu. Napoimy was jakimś usypiającym kordiałem,
żeby znieczulić wam zmysły na nasze niedostatki. Wtedy
nie będzie wprawdzie za co nas chwalić, ale powodów do
przygany też nie będzie.
Chcesz płacić, i to z wielką nadwyżką, za to, co wam ofia-
rowano darmo.
Wierz mi, mówię to, co mi własne rozumienie dyktuje,
i tak, jak uczciwość każe to ująć w słowa.
Serdeczność króla Sycylii wobec króla Czech nie wyda się
nigdy przesadna. Razem ich chowano w dzieciństwie i przy-
jaźń zapuściła wtedy w ich sercach tak mocne korzenie, że
dziś może już tylko rozrastać się w bujne drzewo. Odkąd
ich rozłączyły dostojeństwa wieku dojrzałego i monarsze
powinności, prawie się nie widują osobiście. Wyręczają ich
w tym jednak królewscy wysłannicy, noszący w obie stro-
ny podarunki, listy, zapewnienia o przyjaźni. Myślałby kto,
że dwaj królowie, choć rozłączeni, są bez przerwy razem;
że ponad bezmiarami ściskają sobie ręce; że padają sobie
w ramiona, choć żyją na kresach przeciwstawnych wia-
trów. Oby niebiosa podtrzymywały ich przyjaźń!
Nie ma chyba w świecie takiej sprawy, która by ich zdo-
łała poróżnić, ani takiej złej woli, która by ich przyjaźń po-
trafiła odmienić. A w dodatku macie jeszcze tę niewymow-
ną pociechę w młodym księciu Mamiliuszu. W życiu nie
widziałem panicza, który rokowałby większe nadzieje.
Co do nadziei w nim pokładanych, zgadzam się z tobą cał-
kowicie. To wspaniały chłopak — sam jego widok leczy
poddanych z melancholii i odmładza serca. Nawet kalecy,
którzy chodzili już o kulach, gdy jego jeszcze nie było na
świecie, pragną żyć, żeby ujrzeć go mężczyzną.
Tak — gdyby ich chęć życia nie uczepiła się innego pre-
tekstu.
Aha, czyli gdyby król nie miał syna, żyliby i kuśtykali o ku-
lach równie chętnie, żeby doczekać chwili, w której się
wreszcie narodzi...
William Shakespeare, Zimowa opowieść, [w:] tenże, Burza, Zimowa opowieść, przeł. S. Barańczak, „W drodze”, Poznań 1991, s. 131-287.
Plik zabezpieczony
Typ: application/pdf
Rozmiar: 64.58 MB
William Shakespeare, Akt pierwszy, scena pierwsza, [w:] tenże, Burza, Zimowa opowieść, przeł. S. Barańczak, „W drodze”, Poznań 1991, s. 137-138.
Zimowa opowieść
Tytuł ujednolicony pol.
Tytuł ujednolicony oryg.
Winter's Tale
Źródło skanu
Zbiory prywatne